Wtrącę swoje 3 grosze.
Sam jeżdżę na dwóch kołach, zdarza się, że na jednym
Ale bardzo rzadko. W życiu miałem tylko jedną poważną glebę (z winy zajączka...), ale oprócz zniszczonego motocykla, mi nic się nie stało. Dlaczego? Bo miałem na sobie odpowiedni strój. Gdyby nie on, pewnie zostawiłbym kilka metrów skóry na asfalcie, nie mówiąc o dotkliwych potłuczeniach lub pęknięciach (chociażby łokcia). Hospitalizacja trwałaby kilka lub kilkanaście tygodni, a jej koszt wielokrotnie przewyższałby wartość i motocykla i kompletnego ubioru.
Jestem nie tylko za tym, żeby obowiązkowo jeździć w kaskach ale i posiadać przynajmniej podstawowy kombinezon, czyli kurtka z protektorami na barkach i łokciach plus spodnie wzmacniane na kolanach i dupie. Tyle. Taki nowy zestaw można kupić za jakieś 400zł, dlatego dziwią mnie panowie na motocyklach za kilkanaście tysięcy i w adidaskach. No chyba, że to taki "styl", ale wówczas za konsekwencje gleby powinien płacić pan w t-shircie. Dlaczego z moich podatków mam leczyć debila, który nie potrafi sam o siebie zadbać?