Myślę, że nie ma się co podniecać Che. Znam większych bandytów, których pomniki stoją dumnie i składa się pod nimi kwiaty
Co zaś do dziennikarza, który da taki tytuł, to cóż, W 1959 r Che faktycznie był bohaterem, nie tylko dla Kubańczyków. Jeśli ktoś wie, jak wyglądała Kuba za Batisty, to się nie dziwi.
Postać Che została "wylansowana" w czasie wydarzeń '68 roku w Europie Zachodniej. Dla nich była symbolem bezkompromisowej walki o wyznawane ideały. Jak wiadomo (choćby "Mury" Kaczmarskiego), rewolucja zawsze pożera własne dzieci i wielu uznało to za normę. Trudno z dzisiejszej perspektywy osądzać faceta, który mogąc żyć wygodnie i dostatnio, porzucił wszystko o poświęcił się takiej walce. Każde pokolenie ma inny punkt widzenia. Dziś dla wielu byłby zwyczajnym frajerem.
Dla młodzieży w obozie socjalistycznym też był w pewnym stopniu ideałem bohatera, bo jego poglądy wyrażały się m.in. w sprzeciwie wobec uległości Kuby przed ZSRR (to był powód jego konfliktu z Fidelem). Che nienawidził ZSRR i nie chciał dopuścić do obecności Rosjan na Kubie.
Zachodnia Europa, syta i dostatnia widziała w nim romantycznego, choć nieco mrocznego bohatera, po którego chętnie sięga literatura.
Przypomnijcie sobie "Evitę", której przecież nie wyprodukowali komuniści. Che jest tam ewidentnie pozytywną postacią, w odróżnieniu od głównej bohaterki.
W okolicy gdzie zginął, mieszkańcy kilku wiosek uznają go za świętego (serio).
Wszystko zależy więc od punktu widzenia (siedzenia). Nie ma jednej oceny do przyjęcia, wszystko zależy od wybranych kryteriów. I tak jest w przypadku KAŻDEJ postaci historycznej.
Zaś licytacje, ile ofiar kto ma na sumieniu są bez sensu. Ostatnio toczyły się takie głupie dyskusje na temat Stalina i Hitlera. Prowadzą donikąd, bo akurat nie liczba decyduje o ocenie.
Jeden z moich profesorów będąc we Francji, gdzie zbierał materiały do kolejnej książki o Napoleonie, spotkał się z ciekawą reakcją swoich francuskich kolegów
- Czemu wy, Polacy, tyle uwagi poświęcacie temu zbrodniarzowi, temu faszyście?! (to mówili Francuzi)
Panu profesoru szczęka opadła