Jako że jestem studentem mieszkam drugi rok poza rodzinnym miastem na stancji. 30min temu mieszkanie przeszło "wywiad techniczny" czyli sprawdzenie przez kontrolerów cisnienia w rurach stanu balkonu, scian kontroli prądu w gniazdkach itp. Więc kontroler zaczął sprawdzać owe gniazdka. Kontrola prądu polegała na odłączeniu wszystkich kabli z gniazdek i podłączenie pod gniazdko miernika. Wszystko szło dobrze dopóki nie odłączył kuchenki. Ponieważ co sie okazało po odłączeniu kuchenki zgasło wszystko w całym mieszkaniu (światło, TV, lampka) ogólnie wszytko co elektryczne. Został tylko laptop bo sprytnie przeskoczył na baterie. Po podłączeniu wszytsko wróciło. Zdziwienie moje oraz kontrolera było DUŻE. Sprawy nie komentował ale wygląda na to że cała instalacja elektryczna w mieszkaniu w jakiś dziwny sposób przechodzi przez kuchenke elektryczną. Która o dziwo jeszcze sie wybuchła :P. Jeśli kuchenke jest podłączona to prąd jest jeśli nie jest podłączona to nigdzie prądu ni ma Ciekawe kto i jak mocno napity kładł kable. chyba że w blokach jest to normalne co mie sie nie wydaje :P. Całe szczęście że była to kuchnka z piekarnikiem elektrycznym mająca mocne okablowanie. Więc mam oto sposób na szantażowanie współlokatorów słowami "nie pyskuj bo kuchenke odłącze"
Reasumując
Miał ktoś może podobne przypadki elektryczne ?? Lub może jest tutaj jakiś elektryk który to skomentuje.
Reasumując
Miał ktoś może podobne przypadki elektryczne ?? Lub może jest tutaj jakiś elektryk który to skomentuje.