Miesiąc temu złożyłam wypowiedzenie w swojej pełnoetatowej pracy, gdzie na codzień słyszę - nie ma pracy, nic nie można znaleźć, generalnie kicha. Ostatni dzień pracy mam jutro.
Wczoraj rano wysłałam pierwsze podania o prace.
Dwa.
Dzisiaj miałam w obu firmach rozmowy kwalifikacyjne.
Obie przeszłam pozytywnie. Jakbym chciała, mogła bym zacząć od razu po długim weekendzie czyli we wtorek.
A do tego zadzwonili z mojej weekendowej pracy, że skoro już nie będę miała stałej pracy, to może bym łaskawie popracowała dla nich w ciągu tygodnia.
A ja chciałam iść do fryzjera! Ogródek skopać! Buraczki i kapustę przesadzić! Wyspać się! Dom ogarnąć! Odrobić zaległości na uczelni i towarzyskie!
Do rzyci z takim bezrobociem, że człowiek nawet nie ma jak się po zasiłek zarejstrować!
Wczoraj rano wysłałam pierwsze podania o prace.
Dwa.
Dzisiaj miałam w obu firmach rozmowy kwalifikacyjne.
Obie przeszłam pozytywnie. Jakbym chciała, mogła bym zacząć od razu po długim weekendzie czyli we wtorek.
A do tego zadzwonili z mojej weekendowej pracy, że skoro już nie będę miała stałej pracy, to może bym łaskawie popracowała dla nich w ciągu tygodnia.
A ja chciałam iść do fryzjera! Ogródek skopać! Buraczki i kapustę przesadzić! Wyspać się! Dom ogarnąć! Odrobić zaległości na uczelni i towarzyskie!
Do rzyci z takim bezrobociem, że człowiek nawet nie ma jak się po zasiłek zarejstrować!
--
the winner takes it all...