I tu się zgadza. Tokio żyło tą olimpiadą. Gdzie tylko się dało wciskali plakaty promocyjne, a liczby wydarzeń zachęcających do wspierania kandydatury nawet nie zliczę.
W Madryt za bardzo nie wierzę. W roku 2012 igrzyska odbędą się w Londynie, wystarczy Europie tego dobrego.
Chicago ma już większe szanse, bo i Atlanta dawno temu była (1996), i wsparcie ta impreza na pewno będzie miała. Aczkolwiek miast dla mnie jakoś mało ciekawe. Ale to tylko moja opinia.
Rio de Janeiro. Kto by nie chciał wakacji, ekhm... olimpiady w Rio?! W końcu coś się tej Ameryce Południowej też należy. Dobra, damy im... Ale, zaraz, zaraz... A to spryciarze. Dwie imprezy by chcieli. Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2014 już mają. O nie. Tacy dobrzy nie będziemy.
Tokio - tu zawsze można liczyć na niesamowitą jakość, na wspaniałe przyjęcie, na połączony wysiłek wszystkich Japończyków. Niby był ten Pekin w roku 2008. To co? W 1992 była Barcelona, a w 2000 Ateny. Dla mnie to nie jest argument za bardzo. Przyznam także, że Japonii bardzo przydadzą się igrzyska. Olimpiada w roku 1964 sprawiła, że Japończycy się obudzili. Wzniesiono fantastyczne budowle, wiele rzeczy uporządkowano. Entuzjazm, który udzielił się społeczeństwu po sukcesie organizacyjnym igrzysk, po części był odpowiedzialny za niesamowity wzrost gospodarczy, który przyszedł dokładnie w latach po olimpiadzie. Patrząc na stagnację lokalnej gospodarki i brak realnych pomysłów na jej pobudzenie, naprawdę życzę Nipponowi, żeby Tokio 2016 stało się faktem, a nie pozostało w sferze marzeń!