:organek
jednak zauważ tę moją (może trochę kulawą) metaforę o fellachach i faraonach.
Sorry, ale nie mogę zgodzić się na takie państwo, gdzie już na wejściu czyli przy poborze podatków jest marnotrawionych 20-30 %. A dalej to idzie podobnie.
Na rzeczywiście potrzebne rzeczy, na które bym chętnie łożył czyli policję, wojsko, minimalną administrację i pomoc potrzebującym (zawsze tacy będą, nie ma siły i społeczeństwo jest od tego, żeby ich chronić) idzie może z 10% jak nie mniej.
Jeżeli w mojej dzielnicy byłoby trzech urzędników od ściągania podatków plus pięciu w terenie - to jak najbardziej bym na to przystał. Oczywiście, jeżeli dalej byłoby podobnie.
Ale do tego trzeba przede wszystkim maksymalnie uprościć tzw. przepisy. I ogólnie system. Na przykładzie podatków - po co dochodowy (nb. bezpodstawny i niuzasadniony - wszak żadnej wojny aktualnie nie toczymy), VAT, PIT, CIT, WUJ, C...UJ? Wystarczy od firm minimalny obrotowy, od osób fizycznych minimalne pogłówne. I szlus. Obsługa czegoś takiego praktycznie nie kosztuje nic, całość tarfia tam gdzie trzeba. Przy okazji - nie ma ulg, kosztów, zwolnień. Płacić musi każdy i w ciągu 5 minut można delikwenta nie płacącego dopaść
A tymczasem co nieistniejąca Unia proponuje? Skomplikowanie na maksa, totalny burdel w niespójnych przepisach, które są na rękę jedynie przewalaczom - i koszty, koszty, koszty. Rzekome dotacje to ochłapy, wydzielane po to, by jakoś usprawiedliwić istnienie hordy pasożytów - nie to, że nierobów, bo oni pracują, ach, jak pracują! A że jest to praca polegająca na wykopywaniu i zasypywaniu dołów absolutnie bezproduktywna - to już nieistotne.
I dlatego mi ta rakowata narośl w postaci Unii i jej darmozjadów nie jest do niczego potrzebna. Mi wystarczy moje własne państwo, tyle, że naprawdę samodzielne i rzetelnie zarządzane, takie, w którym nie ma mitycznego cara-batiuszki (tyle, ze w Brukseli, a nie na Kremlu), który ma mnie chronić przede mną samym, nie ma hord czynowników, którzy znowu decydują za mnie o każdym aspekcie mojego życia. Moje państwo, na które płacę tyle, ile naprawdę potrzeba i tylko na nie, a ono mnie chroni i broni.
Dixi