Japońscy piloci „kamikaze” ginęli za ojczyznę i cesarza wbijając się swoimi samolotami w pokłady amerykańskich okrętów. Wysyłający ich na śmierć generałowie uznali, że są skuteczni, rozszerzono więc arsenał samobójczych broni, które miały zatrzymać Amerykanów. W ostatnich miesiącach wojny japońscy żołnierze-samobójcy atakowali wroga nie tylko z powietrza, ale także z wody, spod wody, z ziemi, a nawet… spod ziemi.
Japonia była jedynym krajem biorącym udział w II wojnie światowej, który wysłał do walki zorganizowane jednostki żołnierzy-samobójców. Niemcy pod koniec wojny także rozważali taki krok i nawet sformowali samobójczy dywizjon lotniczy (Rammkommando Elbe), ale na jego użycie na szerszą skalę zabrakło zgody Hitlera, czasu i paliwa.
Japończycy poszli dużo dalej. Ich piloci-samobójcy wzięli udział w walce i wykonywali swoje misje aż do ostatnich dni wojny. Co ciekawe, japońską bronią samobójczą były nie tylko samoloty, ale także wybuchowe motorówki, jednoosobowe torpedy, czołgi, a nawet oplatające ciało żołnierzy pasy z materiałami wybuchowymi znane dzisiaj jako „pasy szahida”.
Przygotowując się do inwazji Amerykanów na macierzyste wyspy Japonii formowano oddziały nurków-samobójców czekających na okazję do ataku pod wodą, w specjalnie zbudowanych podwodnych schronach! Mieli oni tworzyć ruchome, podwodne pola minowe. Spośród japońskich broni samobójczych jako pierwsze wykorzystano samoloty „Kamikaze”…
Japonia w defensywie!
Od 1943 r. aliantom lepiej wiodło się w wojnie z Japonią na Pacyfiku. Po kilku wygranych przez US Navy bitwach morskich rozpoczęto ofensywę lądową i amerykańskie dywizje w krwawych walkach zdobywały wyspę za wyspą, powoli wdzierając się w głąb ogromnego obszaru zajętego w 1942 r. przez Japończyków.
Zdesperowani młodsi oficerowie japońscy, chcący za wszelką cenę zatrzymać Amerykanów, już w 1943 r. zaproponowali użycie kilku rodzajów broni samobójczych – chodziło m.in. o żywe torpedy i samoloty samobójcze. Jednak wtedy była jeszcze szansa na powstrzymanie amerykańskiej floty bronią konwencjonalną, więc te pomysły spotkały się ze sprzeciwem wyższego dowództwa oraz samego cesarza. Do czasu…
W bitwie na Morzu Filipińskim, 19–20 czerwca 1944 roku Japończycy stracili trzy lotniskowce: Shōkaku, Taihō i Hiyō oraz 315 samolotów. Amerykanie nie utracili żadnego okrętu i odnotowali stratę „tylko” 123 samolotów. Szala zwycięstwa zdecydowanie przechylała się w stronę Amerykanów. W Japonii zdecydowano o podjęciu kroków radykalnych – rozpoczęto formowanie ochotniczych jednostek samobójczych.
Sprawę potraktowano „profesjonalnie”, zaczynając od projektowania specjalnych samolotów dla „Kamikaze”. Z eksperymentów wynikało bowiem, że samoloty uderzające w pokłady amerykańskich okrętów musiały mieć potężny ładunek wybuchowy, by ich atak był skuteczny i zakończył się wyeliminowaniem okrętu z walki, a najlepiej – zatopieniem go. Dowództwo chciało, żeby ataki „Kamikaze” były skuteczne. Jeżeli pilot miał już zginąć, musiał zadać jak największe straty nieprzyjacielowi. (...)
Dokończenie:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2020/02/12/nie-tylko-kamikaze-poznaj-caly-arsenal-japonskich-broni-samobojczych/