Przetacza się po forumku z reprezentatywną swobodą fala nastrojów społecznych. Nie zazna spokoju, kto chciałby nieco odsapnąć od walecznych pedallo, ścierających się z równie bojowo nastawionymi katollo. Z jednej strony, ciasno pofastrygowani w barwną flagę i wbrew pozorom kpiący z własnej, a jeszcze bardziej z cudzej wolności. W przeciwnym szeregu, zakuci po czubki głów w szkaplerze orędownicy równie zacofanego samostanowienia. I kiedy już nieco cichną dźwięki religijnych pieśni splecione rytmem ze wszystkimi oficjalnymi hymnami LGBT, to z oddali i coraz wyraźniej, daje się usłyszeć skoczne "hajlihajlohaila" w wykonaniu stukniętych naziollo...
Zgroza to, czy szara rzeczywistość? Sen wariata, spisek, plan chytry? Czy może jednak tradycja, że z samodzielnym myśleniem, jak raczy przypominać historia, jest nadal słabiutko?
Chciałoby się wierzyć, że za epidemią mikro uszkodzeń mózgu stoi uciążliwa temperatura, ale przecież słoneczko pali czółka dopiero od paru dni, a chorzy z objawami udaru paradują po planecie Ziemia już od wielu dekad.
******
"Enola Gay", nie jest to numer, przy którym wierzący lub nie, powinni bezmyślnie tupać nóżką, ani kawałek o geju mającym na imię Enola. Jest to piosenka z czasów, kiedy muzyka popularna dawała radę.
https://www.youtube.com/watch?v=-vMBp6iUJzk
Do zobaczenia