Ej, jak już poruszyliście ten temat, to podrzucę wam ciekawy artykuł o partenogenezie u waranów z Komodo (do którego linkował Zwierzęta są głupie i rośliny też):
https://www.thetech.org/ask-a-geneticist/articles/2016/komodo-dragon-parthenogenesis-not-clone/O mejozie pewnie mówili wam w szkole, ale krótko przypomnę.
Nasze komórki są diploidalne, czyli mamy dwa komplety chromosomów, 23 pary, w tym jedna para chromosomów płciowych. Do komórek rozrodczych - komórki jajowej lub plemnika - powinno trafić po jednym chromosomie z każdej pary. Ten proces to mejoza.
Potem plemnik łączy się z jajeczkiem, powstaje zygota, zaczyna się dzielić i za trochę mamy nowiutki organizm, w którym każda komórka jest diploidalna i ma połowę materiału genetycznego po mamusi i połowę po tatusiu.
W procesie partenogenezy jajeczko (które ma połowę DNA mamusi) duplikuje materiał genetyczny i staje się komórką diploidalną, która potem się dzieli już standardowo, w mitozie i sobie wyrasta nowy organizm.
U nas, ludzi, płeć determinuje plemnik, który może mieć chromosom płciowy X lub Y - faceci są XY, kobiety XX. U nas z partenogenezy wyszłyby same dziewczynki.
A u waranów z Komodami samice mają układ ZW, samce zaś ZZ. Jajeczko może mieć Z lub W. Duplikacja partenogenetyczna da komórki WW, z których nic nie będzie, lub komórki ZW, z których wyrośnie samczyk. I jak mamcia waran z Komodo będzie się chciała dalej rozmnażać, to w odpowiednim czasie samiec będzie pod ręką i nie trzeba będzie się wygłupiać z partenogenezą.
Fajnie, c'nie?