Sprawa zarobków przybocznej prezesa NBP jest bulwersująca. Warto uporządkować kilka faktów

W ramach akcji #samiswoi ujawniliśmy, że w 2016 roku Martyna Wojciechowska jako radna województwa mazowieckiego wybrana z list PiS zarobiła (oprócz diety radnej) 392 tys. zł. Przez 7 miesięcy 2016 roku była główną specjalistką w Departamencie Edukacji i Wydawnictw NBP z wynagrodzeniem wynoszącym 114 tys. zł rocznie, co wynika z jej oświadczenia majątkowego za 2015 rok. Daje to ok 9,5 tys. zł miesięcznie. Jako specjalistka zarobiła więc w sumie 66,5 tys. zł.(9,5 tys. przez 7 miesięcy daje 66,5 tys.)

Odejmując od kwoty 392 tys. zł (którą sama podała) powyższe wynagrodzenie, otrzymujemy pensję radnej Wojciechowskiej za 5 miesięcy pełnienia funkcji dyrektorki departamentu komunikacji w NBP, w kwocie 325,5 tys. zł. Dzieląc to na 5 miesięcy wychodzi 65,1 tys. zł miesięcznie

Chcieliśmy poznać zarobki Pani Wojciechowskiej za 2017 rok, zwłaszcza, że 27 lipca ówczesnego roku, została oddelegowana przez prezesa Glapińskiego na „fuchę” dodatkową, do rady nadzorczej Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Z pensją dochodzącą do 12 tys. zł miesięcznie.

Jednakże, co ciekawe, Pani Martyna zrezygnowała z funkcji samorządowej składając mandat radnej... w dniu składania oświadczeń majątkowych za 2017 r. 7 maja 2018 przewodniczący sejmiku mazowieckiego wezwał Wojciechowską do złożenia oświadczenia. Następnego dnia otrzymał od komisarza wyborczego pismo o wygaszeniu mandatu i nie mógł już zażądać oświadczenia

I co zrobicie Pani Wojciechowskiej, jeśli jedyną karą za nie złożenie oświadczenia jest... utrata mandatu? Ano nic

Cóż. Tak rządzi PiS