< > wszystkie blogi

czasem cos mi sie przysni lub wydarzy

papier jest cierpliwy. e-papier tez :)

Bajka - nudna, glupia, dluga i bez sensu. Jak to czasem bywa w snach.

4 maja 2016
dawno, dawno temu, zyla sobie piekna krolewna, ktora uwielbiala tanczyc, mimo ze nie bardzo umiala, ale za to bardzo sie starala. dni mijaly, dziewczynka dorastala i coraz wiecej krokow udawalo jej sie zatanczyc - radosc czerpala z tego wielka, ale smutek ogarnial ja na mysl, ze nigdy nie zatanczy tak perfekcyjnie, jak bardzo by tego pragnela. nie miala z kim... wszyscy chlopcy jakich spotykala w swoim zyciu musieli zajmowac sie praca, badz byli zbyt niskiego stanu urodzenia, jak mawiala jej mama - krolowa. a ksiezniczce nie wypadalo tanczyc z kazdym. takie byly zasady.
lata mijaly, piekna dziewczyna tanczyla coraz lepiej, ale wciaz w ukryciu swoich komnat. pojawiali sie coraz to nowi kandydaci do jej reki, ksieciowie z roznych stron krainy magicznej w ktorej mieszkala, niestety zaden z nich nie umial jej urzec, ani w tancu poprowadzic. a jej marzenia coraz bardziej stawaly sie nierealne. az razu pewnego napotkala spacerujac po lesie pod zamkiem kobiete, ktora obiecala jej powrozyc: - podaj mi reke piekna krolewno, stara kobieta prawde ci opowie o twojej przyszlosci - kiwala glowa, mruczac do siebie - tak, tak, prawde ci powiem, bo wiem czego pragniesz i jak to osiagnac. - naprawde?! - splonilo sie dziewcze. zakrecila piruet i przysiadajac zgrabnie przed kobieta, podala jej reke - mow wiec, dobra kobieto, co moge zrobic by nie zapomniec o swoich marzeniach? - musisz poznac krolewicza z odleglej krainy Uwodzacych Mezow i dac mu zawladnac swoim sercem... - alez to wspaniala wiadomosc! - wykrzyknela krolewna - zawsze marzylam o takim.... i on bedzie ze mne mogl tanczyc przez zycie idac? - nie. hrkhm - chrzaknela stara kobieta, lypiac oczami spod ronda swojego kapelusza - nie skonczylam jeszcze podlotku, sluchaj dalej. a jej glos stal sie jakby bardziej ochryply i zimny, kiedy kolejne slowa splywaly z niej niczym zimna rzeka. - to bedzie musial byc tylko ten jeden, jedyny - moj syn, ktory tam dorastal nabierajac oglady na dworach zamorskich. syn moj ukryty pod przybranym imieniem, ktory cie porwie i zakochasz sie, ale zeby posiasc tak wielka sztuke jak taniec bez tajemnic, pelen zycia i energii, bedziesz musiala zaplacic dodatkowa cene... wielka cene, czy jestes na to gotowa? - kobieta zawiesila dramatycznie glos i czekala na zgode krolewny. a krolewna, jak to mlode damy, nieswiadoma niebezpieczenstw swiata i pelna pasji, ktore koniecznie chciala zrealizowac pomyslala tylko 'ach, coz moze mi grozic od meza, w ktorym sie zakocham i od tanca, ktory ubostwiam ponad wszystko?' i jednym tchem odrzekla: - tak! tak! jestem gotowa! kobieta zahihotala jakby zlowieszczo i wymamrotala: - niech wiec sie stanie wedle woli i za zgoda ksiezniczki, tym zakleciem nadaje ci prawo tanca pod ksiezycem, ktory urzeknie kazdego i czlowieka i stworzenie, las i rzeki, tanczac bedziesz zaklinala swiat i zycie, i placila za to zyciem i potem, krwia i lzami, czasem, sercem i soba sama... tak stac ma sie za zgoda i wola krolewny, tak przepowiadam ja. i tylko taniec cie wyzwoli, jesli przekroczysz w nim granice czasu i przestrzeni, woli i checi postrzegania i relacji miedzyludzkich, a zaklecie zdjac moze tylko ktos, kto nie uleknie sie ni kobiety, ni pasji, ni tego co z niej i za nia podaza, jesli dostrzezesz i nie stracisz. niech sie zatem stanie wedle slow moich!.... i zniknela we mgle, a chlod rosy porannej wychynal z lasu i ogarnal krolewne, tak ze zasnela jakby. a na drugi dzien wszystko wydawalo sie tylko odleglym snem. krolewna wstala jak co dzien, obmyla sie i jak to miala w zwyczaju, jeszcze przed sniadaniem - pobiegla do sali balowej cwiczyc. ale... dzis zupelnie inaczej jej sie cwiczylo! czula w sobie energie i moc, mogla zatanczyc wszystko! w otwartych oknach przysiadaly lesne ptaki i krecily glowa z niedowierzaniem jak Senga tanczy i perlistym smiechem opromienia cala sale. jak kazdy piruet jest sila i zabawa, jak wszystko sie az skrzy od jej usmiechu i radosci... a wieczorem, na balu jaki wydal jej ojciec pojawilo sie znowu kilku kandydatow do jej reki. i jeden z nich wydal sie jej interesujacy - przypomnial jej sie sen i rozmowa ze starsza kobieta w lesie. 'czyzby to sie dzialo naprawde?' pomyslala i zapomniala szybko o tej mysli oddajac sie gwarom zabawy, tancom i rozmowom z paniczami, ktorzy co i rusz jej nadskakiwali pragnac zaskarbic sobie jej wzgledy. az jeden z nich przyciagnal jej uwage bardziej - byl taki... taki interesujacy. pieknolicy i ujmujacy... dworki ostrzegaly ja co prawda,ze od rana, jak juz sie pojawil nadskakiwal wszystkim bialoglowom w zamku, no ale przeciez chyba tak wypada wysokourodzonym dzentelmenom z krain zamorksich, o zamorskiej, ujmujacej urodzie? *** i tak oto nasza ksiezniczka zakochala sie i zapragnela zalozyc szczesliwy dom, w nadziei, ze kiedys dom ten stanie sie opoka dla krolestwa. ale klatwa kobiety z lasu byla silniejsza niz wola dziewczyny. dosc szybko przekonala sie, ze dworki mialy racje, a pieknolicy nie baczac na jej uczucia obdarza swoimi wdziekami kazda bialoglowe, ktora tylko jest tym zainteresowna... taniec powoli przestal sprawiac jej radosc, a serce zamarlo na dluzszy czas. caly czas zadawala sobie pytanie, jak przywiazac do siebie tego czlowieka, ktory mienil sie byc jej mezem. i jak to w bajkach bywa - postanowila zrobic cos bajkowego, ot poswiecic swoj taniec dla zwiazku i posiadac dziecie, w koncu - predzej, czy pozniej potrzebny bylby nastepca tronu, badz jego spadkobierczyni... jak pomyslala, tak zrobila, kochali sie kolejnej nocy, a owocem tego zblizenia stala sie mala ksieniczka naszej krolewny... hmmm. zblizyli sie moze lepiej brzmi. ale nasza bohaterka nie miala sily i ochoty zmieniac tego stanu rzeczy, wciaz w jej glowie dzwieczaly slowa starej kobiety i coraz bardziej je rozumiala. zrezygnowana, po jakims czasie skupila sie na swojej malej ksiezniczce i tancu. tam wciaz mogla sie realizowac, zgodnie z ta diabelska umowa na ktora zgodzila sie niebacznie... a lata mijaly, czas przykryl wszystko koldra obojetnosci i to w zasadzie moglby byc koniec tej bajki, ze smutnym moralem - aby wlasne ambicje realizowac bez obaw. by nie godzic sie na uklad, ktory podcina skrzydla - tylko dlatego, ze WYDAJE SIE zabezpieczac podstawowe pragnienia, potrzeby i marzenia. o nie, marzen nie zapewni... a gorycz zostanie. i opinia. *** mijaly lata, a nasza krolewna zyla sobie w odrebnym swiecie wlasnych iluzji, troszczac sie o swoja ksiezniczke i uciekajac w swiat tanca - ot, bezpieczne, nudne zycie. wiodace do nikad. emocje plaskie i codzienne, bez uniesien, domu i prawdziwego zycia. szare bezpieczenstwo za cene poddanstwa. bez domu, ale za to z komnatami i zastepem dworek. i spojrzeniami po katach, ktora akurat z nim dzisiaj byla? tudziez tancem, ktory wciaz ja radowal, ale czy szczescie potrafil dac pelne?... bo ze dawal jakies, to bylo pewne, to byla jedyna jej pewnosc w swiecie, jaki stworzyla dla niej klatwa starej kobiety... czy tez raczej ona sama. i powoli zapominala o czym marzyla, pozostal jej tylko taniec... i mala ksiezniczka. i kilka lez czasem uroninych, jak nikt nie widzial... kiedy przypominala sobie klatwe starej kobiety i w miare uplywu lat coraz bardziej rozumiala jej sens... *** az pewnego dnia pojawil sie on. jakby go nazwac? rycerzyk czerwonego serduszka i nagle jej wlasne serce zabilo. nie mocniej. nie. po prostu znow! zabilo. nie byla pewna, czy powinno, ale zabilo nawet wbrew temu co powinno. slowa znow cos znaczyly, zarty zaczely smieszyc, mysl potrafila byc szybka, a dowcip ciety... a taniec. taniec byl jak seks. ach.... zaczerpnela gleboko oddech w piersi i zaczela sie zastanawaic, czy to naprawde sie dzieje... i jak by to moglo wygladac? pomyslala. a kladac sie spac zaczela sobie wyobrazac - odplywajac w objecia snu snila opowiesc z nim w rolach glownych. powieki zamykaly sie coraz ciasniej, koldra owijala sie wokol niej jak rece mamy, cieplo... a marzenia w glowie przewijaly sie niczym gotowe wspomnienia, o ktorych on jej opowiadal, tym swoim glosem: ????????? - kochanie, wrocilem... - gdzie ona jest. pierwsza mysl niepokoi. nie mowila, ze wychodzi... rozgladam sie po mieszkaniu. pusto. dzieci u babci. kuchnia zimna. dawno juz powinna wrocic z pracy. zaniepokojony biegam po domu... - mala, jestes?... - cisza. zimno mi sie troche zrobilo. w sypialni maly nielad, na lozku. a przeciez poprawialem narzuty przed wyjsciem do pracy... kurcze, co jest. nie poszla tanczyc dzis? spala w dzien? to do niej nie podobne. usiadlem na brzegu lozka... no nic, pojde umyc rece, cos moze na obiad zrobie, pewnie bedzie glodna jak wroci. otworzylem drzwi od lazienki... siedzi bestia! i sie smieje, duszac!!! w wannie pelnej wody z piana, kilka platkow roz... - dlaczego sie nie odzywalas, ja tu od zmyslow odchodze!?... - kochanie, pochyl sie nade mna i pozwol, ze ci zamkne usta, bo jakis zdenerwowany jestes - i wyciagnela ramiona oplywajace piana... - teraz, to bedziesz musiala sie bardziej wysilic, moglas jakis slad zostawic, ze czekasz w wannie - naburmuszylem sie - naprawde sie zdenerwowalem, nie wiedzialem co sie dzieje... - no chodz... - wychylila sie z wanny i mokra dlonia pociagnela ku sobie. zlapala mnie druga reka za szyje. schylilem sie i dalem calowac, wciaz udajac obrazonego, ale moje cialo natychmiast zareagowalo. oczywiscie ona zaraz to zobaczyla... a ja poczulem jej dlon... trzesla sie - zimno ci?... - troche, ale raczej drze dzieki tobie... - po tylu latach?... - usmiechnalem sie i zaczalem rozbierac - cos z tym musimy zrobic w takim razie... - koniecznie moje slonce, koniecznie - wyszeptala patrzac jak sie rozbieram. ... zauwazylem, ze zagryza wargi... nagi podszedlem do brzegu wanny: - wiesz kochanie, ze po calym dniu wypelnonym obowiazkami... - oj, cicho badz! - przyciagnela mnie blizej i zaczela obmywac - chodz, wejdz do mnie, do srodka. woda byla ciepla, bardzo ciepla - a jej dotyk goracy. zaczela mnie oplukiwac, dolala chlodnej wody... przeszyly mnie dreszcze... - co robisz, lobuzico?? - zasmialem sie. - zobaczysz.. i powoli nachylila sie ku mnie i objela mnie ustami. zamarlem w bezruchu czekajac na ciag dalszy. czulem usta, gorace, jezyk mokry... zapach piany i ciepla wode wokol mnie. a moja Pani zaczela mnie piescic... polozylem dlonie na jej ramionach i szyi i dalem sie porwac chwili. zamknalem oczy i czulem calym soba, jak bardzo mnie kocha... nie pamietam ile to trwalo, wieki cale, nic sie nie liczylo... w koncu, jak juz swiat zaczal gasic slonce, osunalem sie do wody, na kolana, przyciagnalem ja do siebie za ramiona i pocalowalem. dlugo i namietnie. tulac w ramionach i przyciskajac do swojego ciala. pod woda poczulem jak otacza mnie nogami i zapragnalem jej. zaczalem przyciagac ku sobie, lekko podnoszac, spleceni w uscisku drgalismy lekko, troche z zimna, troche z goraca i z podniecenia wlasna bliskoscia... z jej ust uslyszalem lekki szloch... - kocham cie - wyszeptala miedzy pocalunkami. - a ja bardziej, wyszeptalem calujac ja mocniej i mocniej. ... z lazienki przenioslem ja na loze, mokra i ociekajaca... przycisnalem soba i zaczalem calowac... odgarniajac mokre kosmyki z twarzy i szukajac ust... dlonmi szukalem calego ciala, dotykalem, szalalem - czulem jak sie ze mna pobudza i jak razem zaczynamy gre w tym samym rytmie... swieza i pachnaca z kapieli, a ja obok, majac ja we wladaniu... i oddajac sie jej spojrzeniom, bezwolny... jej dlonie bladzily po moich plecach i calym ciele.. drzalem. scisnalem ramiona i poszukalem spojrzenia... emocje w oczach jej... przytuleni, spelnieni... spiacy... a czas mijal... zakochani i spelnieni... ???????????? poranek. krolewna przeciagnela sie leniwie... a wlasciwie po co mam zmieniac swoj stan posiadania, jak mam tak wspaniala wyobraznie i sny ktore daja mi wrecz seksualna wolnosc? - pomyslala. - pojde potanczyc, niech mnie podziwiaja, mam wszystko... a w oddali, gdzies spod lasu, pod horyzontem dalo sie slyszec jak smieje sie pewna stara kobieta... ### ta bajka nie ma zakonczenia. ani moralu. chyba. tylko smak: slodko - gorzki. jak migdaly, z orzechami w chalwie. z kawalkami skorupek po orzechach, tu i owdzie. lamie zeby... tez.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi