< > wszystkie blogi

Każdy sąd mnie uniewinni.

A jeśli będzie sędzina, to i flaszkę mi postawi.

Zapachowo

22 września 2018
Nigdy nie miałam rewelacyjnego węchu. Nie jestem z tych, co wyczują nutę płatka jaśminu z ziarenkiem cedru w piżmowej smudze na bazie leśnego runa, a ciąż z nadwrazliwością węchową już raczej nie przewiduję. Powiedzmy nawet, że zdecydowanie nie. A że z czasem z jednej strony po rzuceniu palenia się polepszyło, a z drugiej pogorszyło z wiekiem, jak mojej mamie, więc bilans jest na zero, dość paskudny, jak i był.


W sumie, to nawet jestem zadowolona, bo w mojej rodzinnej sytuacji posiadanie doskonałego węchu byłoby dość uciążliwe, biorąc pod uwagę tak codzienność kupsk i innych wydzielin wewnętrznych, jak i zamiłowanie do publicznych środków transportu.
Ogólnie nie narzekam, dobrze jest mi, jak jest.

Dziś posżłam do przydomowego supermarketu na zakupy&relaks, bo sama, wolna jak ptaszek, na całe pół godziny a może i nawet na 45 minut. Już przy wejściu na dział warzywno owocowy usłyszałam radosne nucenie, na które automatycznie zareagowałam zahamowaniem wózka i wstrzymaniem oddechu. I dobrze instynkt zareagował, bo to był ON. Spotkany po raz pierwszy kilka tygodni temu, we wrzące, sierpniowe popołudnie, który tym jednym tylko wydarzeniem na zawsze wrył się w moje leniwe receptory węchowe, jak gilotyna w szyję Marii Antonietty. Jak przez mgłę pamiętam ucieczkę przez cały sklep, na bezdechu, potem szybkie wybranie jak najdalszej kasy i jego (zapewne premedytowany) szach mat, bo sukinot zmienił kolejkę, stając tuż za mną, nucąc kurna wesoło przez cały czas...

Wielu smrodów nawąchałam w moim życiu. I sanitarnych, i żulijskich, i szambowych... Żaden, żaden mnie tak nie powalił, jak ten jeden egzemplarz ludzkiego rodu, z pozoru normalny, nie najgorzej ubrany, uśmiechnięty, na oko całkiem czysty, a ziejący najgorszym smrodem niemytej pachy, jaki kiedykolwiek miałam nieprzyjemność odczuć.

Przez pół godziny stałam w dziale warzywniczym, każdą dynię, ziemniaka i kalafior dokładnie oglądając, żeby dać chłopakowi czas na wygodne zrobienie zakupów, a klimie na przewietrzenie pomieszczeń. Zakupy robiłam przez słuszne półtorej godziny, wychodzę sobie beztrosko ze sklepu, a tu trzy metry od wyjścia Zabójcza Pacha pogodnie konwersuje z jakimś beznosym (najwyraźniej) typem.

I wtedy wiatr zawiał w moją stronę...
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Dzieci. Dużo dzieci. Będzie bardzo dużo bachorów. Jak u Meksykańców. Trójka własnych. Mąż też będzie, na 100%. Może kot się przewinie, prawie na pewno wredna sąsiadka zza płota. Mogą się pojawić nowe osobistości, ale ilość dzieciaków raczej nie powinna się zwiększać. Już ja o to zadbam. Ach, no i kuchnia. To teraz już ostrzegłam chyba przed wszystkim.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu oiko
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi