< > wszystkie blogi

Powierzchowny Blog

Raz wylewnie i grzecznie, a raz krótko i z jadem...

Co z tymi kobietami? Babami...

27 listopada 2016
Gdyby spytać losowych stu przechodniów, a najlepiej stu losowych przedszkolaków nie skażonych walką o równouprawnienie, postrzegających świat w swój nieskomplikowany sposób, jakie czynności należą do obowiązków kobiety i mężczyzny zapewne odpowiedzi byłyby dość stereotypowe. Kobiety to głównie dbanie o dzieci, gotowanie, prasowanie itd. Mężczyźni - zarabianie na dom, naprawianie różnych sprzętów, czy też wnoszenie fortepianu na 10 piętro itp. O ile wizja przedstawionego powyżej podziału obowiązków wydaje się dość piękna, o tyle zupełnie zaczyna odstawać od faktycznego podziału zadań w coraz to większej liczbie domów. I nie wiem do końca czy chodzi tu o walkę o równouprawnienie, czy to po prostu mój brak umiejętności do samodzielnej naprawy pralki sprawił, że część kobiet postanowiła olać stanie przy garach i zająć się zupełnie innymi sprawami...
Chciałbym teraz odnieść się do historii, ale w sumie po co? Mniej więcej każdy z nas ma gdzieś z tyłu głowy historyjkę przedstawiającą z grubsza koegzystencję faceta i kobiety od prehistorii (facet pogoń za mamutem, kobieta pilnowanie ognia w jaskini), poprzez [uwaga mocny skok] umowne średniowiecze (kobieta nieletnia jak na obecne standardy rodzicielka dzieci - tudzież substytut zwierzęcia pociągowego, obarczona chomątem, facet - nieomylny pan i władca), aż do czasów powojennych (kobieta - pani domu, kucharka, niańka, mężczyzna - dobrze zarabiający, złota rączka, surowy lecz troskliwy tata). To wszystko to oczywiście stereotypy, wystarczy zapytać losową pra pra pra pra... pra babkę i dowiemy się, że nawet w prehistorii były odważne kobiety potrafiące zarąbać mamuta jednym, celnym rzutem włócznią, podczas gdy ich lalusiowate chłopy grzebały patykami w ogniu oczekując na podstawione pod nos żarcie... Dobra, dobra, ale do czego zmierzam? Ano - w którym momencie jesteśmy teraz? I czy aby przypadkiem rola kobiet i mężczyzn nie uległa w ostatnim czasie rewolucji? Ktoś spostrzegawczy powie, że przecież już nasze babki często i gęsto zarobkowały, a matki to już na pewno. Więc jeśli jakaś rewolucja, lub kolejny krok nastąpił to ze dwa pokolenia temu, jak nie więcej. Całkiem możliwe... Tylko odnoszę dziwne wrażenie, że wciąż milcząca, ale już lekko poruszona zbiorowa świadomość samców zaczyna przetwarzać w głowach coraz częściej jedno hasło: "Co z tymi kobietami?". I racja! Być może jestem w błędzie, albo pracuje w dość specyficznym środowisku ale zdecydowana większość moich koleżanek nie gotuje wcale - bo nie potrafią. Co ciekawe ich faceci mogą pochwalić się całkiem pokaźnym arsenałem popisowych dań i przepisów, regularnie przyrządzanych we wspólnym gospodarstwie domowym. Niepokojących zjawisk i odchyleń od stereotypowej normy jest znacznie więcej i zdaje się, że powinno się je rozpatrywać zarówno od strony dziwnych - nie gotujących kobiet, jak i dziwniejszych - idących na urlop tacierzyński mężczyzn. Mnie jednak jako samca, jakoś szczególnie boli to gotowanie. I piszę to nie tylko w imieniu tych biednych, milczących (jeszcze) chłopów moich koleżanek, ale również swoim własnym. Bo ja również od dawna odbywam wyrok dożywotniej odsiadki w kuchni. W tym momencie mógłbym poprowadzić jakiś grubszy wywód. Jednak w tym wpisie nie o to chodzi. Chciałem tylko podzielić się smutnym i zapewne pozbawionym odzewu pytaniem: Co z tymi kobietami? A w sumie to... Co z naszymi płciami? I co z tym czasem, który poświęciłem na podawanie tacie kluczy, jeśli i tak siedzę teraz w kuchni i zastępuję moją dziewczynę, która nie umie gotować, mimo, że w tym samym czasie podawała swojej mamie mąkę przy robieniu ciasta na pierogi?
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi