< > wszystkie blogi

naga stopa na rozbitym szkle

...miniatury szczescia widziane niebieskim okiem...

wielkie cam back...

5 sierpnia 2010



Poszukujac nadzieji i podazajac za marzeniami, ktore moze nawet umarly zanim jeszcze sie zrodzily spadam w otchlan niewiedzy, ktora zabija mnie pomalu kawalek po kawalku... Swit nadejdzie niebawem a ja wciaz probuje wychwycic kawalek tej nocy i dostac z niej to, co moze nawet nieosiagalne i do zdobycia nigdy nie bylo. czy szczescie kosztuje tak wiele???  idac dalej, prubuje czytac sny i zrozumiec to czego wytlumaczyc nie umiem. bo nie odnajduje slow odpowiednich wystarczajaco by nadac imiona moim lekom, moim koszmarom, ktore powracaja z nienacka ale tak jakby ktos je zaprosil... nie umiem zamknac mych oczu bo swiadomosc ta przyprawia mnie o wrazenie, ze moge przegapic to na co czekam, chce otworzyc drzwi, ale paniczny strach, ze zastane tylko pustke napawa mnie rezygnacja i moje nogi i rece odmawiaja jakiegokolwiek ruchu. Czy nawet jesli dostane namacalny dowod w postaci materii czlowieczej jest to powod by otworzyc me serce i niczym dziecko bezbronnie dac sie poniesc chwili?? a moze schowac do kieszeni to, co ktos nazwal bliskoscia i te wszystkie motyle po prostu odleca odnajdujac swe miejsce tam, gdzie dla mnie nie ma juz drog? na rozdrozu tym plakac chcialam ale oczy me wyschly dawno temu a serce, ktore zdawalo sie  skamieniec, mimo, ze dalej bije nie umie nadac rytmu temu biegowi. zagubiona czuje sie w tym swiecie, ktory zdaje sie zbyt malym a mimo to wciaz nie do zdobycia dla mnie. jezeli samotnosc oznacza powolne umieranie bez celu umarlam juz nascie razy i jak feniks za kazdym razem wychodze z popiolow. ale tym razem przykryta kamieniami nie umiem nawet drgnac ma powieka... by nadac bieg sensownosci tego zdarzenie staram sie po prostu wylaczyc, moze stanac z boku, ale ktos ciagle wypycha mnie na srodek tej areny... i po prostu nie potrafie byc soba ani chwili mimo, ze w tym samym ciele uwieziona jestem z ta sama dusza i sumieniem... patrze w lustro i oczy zdaja sie nie te same, jakby patrzyly tam, gdzie zbrodnia juz sie dokonala... jakby widzialy to, co jeszcze sie nie zdarzylo, lub zdarzyc sie nie powinno... ironio zwana zyciem karajaca tych, co chcieli grac z Toba przez chwile... zartem sie wydaje kazda kolejna minuta, ktora zamienia sie w godziny czekania na cos co moze juz sie wydarzylo, a ja w mojej slepocie pominelam niechcacy... a moze zdaje mi sie widziec zbyt wiele mimo, ze swiatla
nie ma w poblizu a ciemnosc nie jest przecieta nawet przez promien ksiezyca. a moze aniol moj wlasny siedzi wlasnie na skraju lozka mojego i nasmiewa sie ze mnie glosno, bo na imie mi naiwna... stapajac po kruchym lodzie nie czuje leku ale kiedy podasz mi swa dlon pomocna boje sie, ze spadne i nie podniesie mnie nikt... kiedy dusza moja zdaje sie krzyczec staram sie nazwac to muzyka i zamienic rytm ten w bicie serca mego. tak chcialabym wierzyc... ale nadzieja zostala zabita tego samego ranka, gdy zginela niewinnosc... stojac wtedy nad przepascia chcialam skoczyc i nawet nie ogladajac sie za tym co zostawiam za soba, pytanie o taka egzystencje nie ma sensu bowiem a wszystko o czym zdolam pomyslec obraca sie przeciwko mnie i wbija mi kolejny noz w moje plecy. zamknelam wiec oczy i wtedy cos mnie przytrzymalo. ale nie moge nazwac tego dobrym darem od losu bo ten chcial pokpic tylko przez kolejna chwile. napawajac sie widokiem kogos, kto w zagubieniu swym nie odnajduje juz nawet odrobimy siebie i z braku nawet rezygnacji jest w stanie trwac tak przez wiecznosc grajac jak najlepszy aktor swoja role, scenariusz zwany zyciem, ktory ktos pomazal korektorem i wymazal wszystkie happy endy. A potem zaczyna sie liczenie gwiazd, jakby czas wtedy nie istnial, jest ten moment, kiedy moge zatrzymac sie na chwile i po prostu byc. i one nie zapytaja mnie jak mam na imie i nie beda kpily, ze wiara moja sprawila, ze zamienilam sie w naiwna. i moze nawet potrafia sprawic, ze marzenia na chwile powroca a leki wszystkie pojda w niepamiec.. choc na te piec sekund jakby pomalowac swoje zycie kredka... udawac ze zawsze mozna cofnac czas, wrocic do poczatku, zaczac od nowa i nie popelnic bledu po raz kolejny... a potem 5 sekund dobiega konca i stopy moje krwawia already jakbym stala na rozbitym szkle, ale nie moge sie zatrzymac bo ta sila, ktora pcha mnie w przod jest nie do pokonania i nie staram sie juz nawet walczyc. i przestalam pytac co przyniesie jutro bo wciaz zyje z nadzieja, ze ono nie nadejdzie a dzien dzisiejszy bedzie w koncu idealny jak z tego snu, ktorego tylko fragmenty zdolalam pamietac... na chwile zamienic sie rolami z tym do gory, co rozdaje karty i rozdac je raz wedlug swojego uznania. i tego dnia nie bedzie niepewnosci ani leku i znow bede mogla oddychac pelna piersia a usmiechu mojego nie przysloni zadna lza. i nazwe go najszczesliwszym dniem swego zycia i pozostane w nim zupelnie sama, by nie dac nikomu nawet najmniejszej szansy na pozbawienie mnie chociaz sekundy radosci chociaz chwili satysfakcji z tego, ze moge zdobyc i osiagnac wszystko... i wejde na najwyzszy szczyt, zdobede go sama... ale w sercu mym bedziesz przez caly ten czas... i nawet na chwile nie pozwole Ci odejsc i nie pozwole Ci watpic i nakaze Ci wierzyc, ze zdobyles wlasnie to, co zawsze chciales miec i uczynie Cie najszczesliwszym a usmiech Twoj sprawi, ze po srodku tej ciemnosci pojawi sie tecza z niezliczona liczba kolorow i usmiech Twoj nie zniknie z twarzy i przepelni me serce i dusze moja i zycie nabierze sensu... a po chwili uswiadomie sobie, ze jednak oczy swe zamknelam na chwile i wszystko co piekne, bylo kolejnym snem, ktory wlasnie zmienia sie w kolejny koszmar egzystencji dnia codziennego...

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • tyle samo dobra co zla... tyle samo smutku i radosci... tyle samo lez co usmiechu... bo kazdy z nas jest Aniolem! Lepszym albo gorszym, ale zawsze aniolem...
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu Kat_eS
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi