< > wszystkie blogi

Coś o piłce nożnej

Patrzę jak kopią, piszę jak grają

Więcej niż upadek. Jak mogło dojść do zrujnowania potęgi Barcelony?

20 lutego 2020
Kibice Barcelony są przyzwyczajeni do sukcesów, a obecna sytuacja panująca w klubie z Camp Nou jest im na pewno nie w smak. Pewna generacja już się skończyła i zwyczajnie trudno się z tym pogodzić, a najgorsze dopiero przed “Dumą Katalonii”.

Czego by nie powiedzieć o Neymarze, to właśnie po jego odejściu i nieudolnych próbach zastępowania go, zaczęły się wielkie problemy Barcelony. Nie był to oczywiście jedyny powód, bo do tego dochodzi również fatalne zarządzanie klubem przez Josepa Marię Bartomeu.

Następcy Neymara zawiedli, a prezes jest komediantem

Ani Dembele, ani tym bardziej Coutinho nie stworzyli z Suarezem i Messim takiego trio jak Neymar. Pierwszy z nich miał potencjał, ale jest wiecznie kontuzjowany i wypadałoby z niego zwyczajnie zrezygnować. Drugi może żałować, że odszedł z Liverpoolu, bo “The Reds” stali się potęgą, a Barcelona powoli przejmuje status upadłego giganta.

Dopóki w Barcelonie jest Messi, jakoś się to wszystko jeszcze trzyma, ale po odejściu Argentyńczyka klub czeka niezwykłe wyzwanie i jestem pewien, że Bartomeu sobie z nim nie poradzi. Polityk, który zatrudnia firmy, aby te oczerniały jego przeciwników w Internecie to nie jest polityk. To nawet nie jest mężczyzna. Jego imię jest już nie do uratowania, bo odpowiednia chwila na podjęcie decyzji o dymisji już dawno minęła.

Brak lidera i trenera ze światowego topu

Barcelonie brakuje też kapitana z prawdziwego zdarzenia. Po odejściu Carlesa Puyola funkcję tę przejmowali Xavi Hernandez, Andres Iniesta i Lionel Messi. Nie ulega wątpliwości, że każdy z nich jest lub był piłkarzem klasy światowej, ale tutaj chodzi o charakter, którego im brakowało. Na odejściu Puyola stracił również Gerard Pique, który nie radzi sobie z rolą lidera defensywy, gubi krycie i źle ustawia się przy ataku rywali.

Teraz szkoleniowcem “Dumy Katalonii” został Quique Setien, wcześniej był nim Ernesto Valverde. Nie ukrywajmy, nie są to nazwiska kojarzone wcześniej przez wszystkich piłkarskich kibiców na świecie. Sądzę, że najlepsi trenerzy nie chcą przyjść do pracy w Barcelonie, ponieważ doskonale wiedzą, jak może prezentować się praca z tym zarządem. Josep Guardiola i Luis Enrique to osoby, które na pewno odradzają tę posadę wymarzonym kandydatom.

Konflikty i dziwne transfery

Zła krew występuje też na linii Messi-Griezmann i chyba nikt nie wierzy, że jest to tylko wymysł mediów. Argentyńczyk podaje do Francuza tylko wtedy, kiedy już naprawdę musi i nie ma innego wyjścia. W innych okolicznościach stara się kończyć akcję sam i często jest to błędna decyzja. Kimkolwiek nie byłby Messi, w tym momencie pełni rolę piłkarza i otrzymuje pensję za to, aby działać na korzyść drużyny. Niestety, nie zawsze to robi i jest to jego najbardziej irytująca cecha. Jest geniuszem, któremu brakuje dojrzałości.

Dlaczego panowie mogą za sobą nie przepadać? Griezmann też nie jest bez winy. Francuski napastnik lubi robić wokół siebie sporo szumu i tak było rok przed transferem, kiedy nakręcił specjalny film, na którym ogłosił swoją decyzję. I nie był to filmik nagrany kamerą od telefonu tylko profesjonalny materiał, w którego realizacji pomogła… firma Gerarda Pique. To był absurd.

Problemy Barcelony można mnożyć i mnożyć. Bardzo możliwe, że sezon 2019/20 będzie najgorszym po odejściu Franka Rijkaarda w 2008 roku. Na zwycięstwo w Copa del Rey nie ma już szans, w Primera Division prowadzi Real Madryt, który też nie błyszczy formą, a w Lidze Mistrzów rokrocznie przydarza się jakaś wpadka lub, jak kto woli, kompromitacja. Najpierw wysoka przegrana z Juventusem, później hańba w Rzymie, a rok temu roztrwonienie trzy bramkowej przewagi w dwumeczu z Liverpoolem. Teraz Barcelona nie jest już faworytem do wygrania Ligi Mistrzów według bukmacherów, ponieważ przestała być zespołem, przed którym większość rywali chce się wyłącznie bronić. Cierpliwość jest cnotą, ale w przypadku drużyny, która regularnie odstawia taki numer trzeba usprawiedliwić każdego, kto ją straci.

Doszło do tego, że w wyniku kontuzji Luisa Suareza, klub sprowadził… Martin Braithwaite’a. Rozumiem, że wybór nie był zbyt szeroki, bo klub mógł kupić wyłącznie piłkarza z ligi hiszpańskiej. Tym niemniej już dużo wcześniej mówiło się o tym, że drużyna potrzebuje drugiego napastnika, bo posiada tylko Luisa Suareza. Uraz Urugwajczyka sprawił, że Barca została z ręką w nocniku i sięgnęła po zawodnika, po którym kibice niczego nie oczekują. Martin Braithwaite w tym sezonie w barwach Leganes rozegrał 27 meczów, zdobył 8 goli i zaliczył jedną asystę. Duńczyk na pewno sam nie może wciąż uwierzyć, że ten transfer mu się nie przyśnił. Kiedy kibice pomyślą, że mogliby mieć Erlinga Haalanda, ale mają zbyt nieudolny zarząd, żeby sprowadzać poważnych piłkarzy w kryzysowych momentach, to na pewno czują duże rozgoryczenie.

Podsumowując, FC Barcelona już od dawna nie była tak słaba i podzielona. Pożar nie wypalił jeszcze wszystkiego, ale potrzebne są odpowiednie kroki, aby sprawić, że najważniejsze rzeczy zostaną uratowane. Pierwszym z nich musi być dymisja prezesa.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi