< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Kobieta wyjeżdża, facet zostaje sam w domu, to co on może robić?

11 lipca 2013
 On może dużo różnych, ciekawych rzeczy robić. Widziałem na filmach, to wiem.
W ostateczności, jak już kompletnie nie ma lepszej koncepcji, to może nawet wziąć i się zalać w pesteczkę, nie myć wieczorem i zasnąć w fotelu przed telewizorem, z ręką w czipsach.
Telewizji nie oglądam, koncepcję jakąś tam miałem, ale wyszło jak zwykle.
 W dniu wyjazdu wsiadam rano do auta, chcę jechać do pracy, przekręcam kluczyk, zapłon... 
O, a czemu kontrolka ładowania nie gaśnie?
Czyżby alternator poszedł się paść, tak bez słowa? Przez noc widać podjął decyzję.
Do pracy w sumie niedaleko, więc pojechałem na akumulatorze i tak samo wróciłem. W tak zwanym "międzyczasie" sprawdziłem napięcie - faktycznie - alternator padł i leży nietomny.
I proszę bardzo: już jest plan na wieczór. Akumulator pod prostownik, alternator na "warsztat".

Zdjąłem regulator napięcia - szczotki całkiem jeszcze znośne, gdyby nie to, że nierówno starte. Pierścienie trochę jednak jakby wyjechane. Gorzej, że też nierówno. Pasuje wymienić jedno i drugie.

Osłonę zdjąć, zerknąć na diody, obwąchać. Hm, nic szczególnego.

No to jedziemy dalej z tym koksem.
Mostek trzeba odlutować, najlepiej kolbą porządną, a ja mam tylko lutownicę transformatorową .
Próbowałem już nie raz taką kolbę wygrać w tych różnych konkursach, ale coś nie mam szczęścia.

Dwa groty później, po zdjęciu mostka - czyszczenie, oględziny lutów, test.

Wygląda, że wszystko porządku, więc jedziemy dalej. 
Nakrętki szpilek napuścić penetratorem, bo przecież nie będę się z nimi szarpał.


Delikatne obstukiwanie korpusu, i w końcu jest wszystko na wierzchu.

Zdjąć łożysko - do wymiany.

I teraz zaczęły się schody. Odlutowanie końcówek uzwojenia to nie problem, pomimo ich dwukrotnego nawinięcia, ale pierścienie są wprasowywane na wałek, na którym są ząbki zabezpieczające je przed obróceniem się. 
Powolutku, po milimetrze, podważając wkrętakiem i napierając dłońmi trzeba to było jakoś zdjąć.

Czasu zabrało to sporo, bez uszczerbku się nie obeszło. 

Prepiteta w plecak, na rower i do sklepu po części na wymianę. 
W sklepie pan właściciel zainteresował się co robię, pogawędziliśmy sobie o dawnych czasach, przypomniałem mu jak lata temu pomógł mi z sondą lambda do suzuki i tak jakoś od słowa do słowa... żegnaliśmy się przed sklepem.
Dostałem od pracownika rabat i kartę stałego klienta. W powrotnej drodze kupiłem sobie piwo z tej okazji. 
A dzisiaj w drugą stronę.
Poczyściłem co się dało, przejechałem szczotką z twardego włosia, natarłem tu i ówdzie sprejem sonaxa z olejem MoS2 i zabrałem się do składania.

Nowe pierścienie (obstawiam made in china) nabiłem wykorzystując stare, łożysko tak samo.

Mostek prostowniczy oczyściłem i polutowałem, trochę kosmetyki styków, polerowanie nakrętek, podkładek, końcówek i troszkę spreju do konserwacji styków na koniec.

Regler wymieniłem na nówkę podróbkę, zamontowałem alternator, popodłączałem wszystko jak trzeba i uruchomiłem silnik.
Mądrzy ludzie mówią: napięcie ładowania ma być przy obciążeniu 13,4-13,8 V a bez obciążenia 14,4-14,8V.
No.

I bardzo ładnie.
Ożywiony "na kolanie".
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi