Przedwczoraj jak ostatni łoś zostawiłem samochód na zewnątrz, zamiast wjechać do garażu. Bo niby przestało padać.
Efekt? Totalne oblodzenie po całości. Kilkumilimetrowe.
Odrapałem miejsce gdzie drzwi schodzą się z dachem, złapałem za klamkę, próbuję otworzyć ale ni chu chu.
Pociągnąłem więc nieco mocniej i... wyrwałem klamkę z korzonkami.
No i dobra.
Otwarłem tylną klapę, żeby wleźć przez bagażnik. Nachylam się, kładę oparcie, szykuję do gramolenia, aż tu nagle jak mnie nie *ebnie w plecy opadająca klapa. Siłowniki złożyły wymówienie.
Właściwie to jeden.
W międzyczasie siódma minęła, więc spokój grabarza - telefon do szefa.
Drapię szyby ale widzę, że ni cholery - za gruby lód.
Zegarek tyka. Dwadzieścia minut "pękło" a efekt mizerny.
Na szczęście w tym momencie nadciągnęła kawaleria, w postaci kobiecej, pomocnej dłoni z czajnikiem gorącej wody i jakoś poszło.
A jak już poszło, to i pojechało. Się.
Znalazłem wczoraj nową klamkę w sklepie internetowym, ale teleskopu do klapy nie mają. W innym mają teleskop, ale nie mają klamki. A w nosie was mam wszystkich - dzwonię na autozłom.
Mają klamkę, teleskop też się znajdzie, można przyjeżdżać.
Pojechałem dzisiaj i co?
Tak jest. Klamki nie mają.
To znaczy, tak właściwie to mają, ale gdzieś tam, o! tam, w tym rzędzie drzwi, stoją drzwi od renówki i mają klamkę, którą trzeba by zdemontować, ale nie zdemontują, bo "wiesz pan", te klamki strasznie pękają jak je ruszać na mrozie. No wiem.
Ale.
Na jutro sprowadzą nówkę sztukę, a póki co to teleskop można sobie poszukać w tych koszach. Pan pomoże.
I faktycznie - znalazł się jeden oryginał, który podmieniłem na miejscu żeby sprawdzić czy działa. Klapa nie opada, sprzęt robi robotę, więc mówię: biorę.
A tak przy okazji, skoro już tu jestem, to może znalazłaby się taka listwa podreflektorowa, co to jej nie mam od zakupu i pusty pasek nad zderzakiem przednim estetykę mi podrażnia?
Co by nie, jak tak. Proszę bardzo: z uchwytami i w ogóle, nawet bez rdzy, tylko "wie pan", czerwonej nie mamy, jest czarna.
I bardzo dobrze - czarny do wszystkiego pasuje, tylko jeszcze jedna kwestia: ile za ten luksus?
Teleskop - dycha, listwa - dwie dychy, klamka nówka, francja-elegancja - dwie dychy.
Wracam do domu i tak sobie myślę: jak miałem Suzę, to za kołeczki do tapicerki buliłem po dysze od sztuki w serwisie firmowym, bo nie szło zamiennika dobrać. Do Kijanki za same filtry i płyny płaciło się stówkami. Po jaką cholerę?
Czemu ja wcześniej nie wpadłem na to, żeby dorosłą francuzkę sobie sprawić?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą