< > wszystkie blogi

Legalna Blondynka

rzeczy ważne, a czasem takie tam... popierdółki...

POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI

25 lipca 2013
Czyli jak na własne życzenie spieprzyć sobie plany na weekend.
Louise Hay mówi: wyobraź sobie cel którego pragniesz, potem głośno wypowiedz i uwierz, że tak się stanie a już wszechświat zadba o to aby marzenie się spełniło. Najszybciej działają prawa Murphye'go i przypadki pokrewne.  
 Tak, tak... 
Wszystko to co proponuje Louise Hay w swoich książkach można sobie wypracować.
Jestem tego najlepszym przykładem, bo życie pieprzyło mi się na każdym kroku do czasu kiedy nie sięgnęłam po jej i jeszcze kilku innych autorów książki.
Mocno wierzę w to, że mam czego chcę i czego sobie zażyczę. 
 
Od pewnego czasu intrygują mnie Alpaki. Kochane zwierzątka a przy okazji jak bym się dochrapała jakiejś działeczki to długofalowo może z tego być fajna inwestycja. Tak chodzę i co i rusz wspominam o Alpakach, nawet mój wielkiej cierpliwości małżonek zaczyna się niecierpliwić. 
 
Ale wróćmy do weekendowych planów. 
Zostaliśmy zaproszeni na weekend na wieś, z pewnych osobistych względów i zmęczenia materiału po odbytych przez mojego męża operacji chcieliśmy się z tego jakoś ładnie wyślizgać. Szukaliśmy powodu, ale ciężko nam było coś wymyślić. M. mówi: Powiemy, że się źle czuję. Ja na to, że nie nie nie ma mowy, bo wywołamy wilka z lasu i tylko kłopot będzie...
 
Nagle olśnienie! 
Wiem! 
Powiemy, że w nocy w piątek spierdzieliły nam się serwery i musimy siedzieć i to wszystko reanimować, a portali jest kilka i to całkiem duzych, nie można zostawić ludzi nawet na jeden dzień bez działających stron.
No to gites majonez - ustaliliśmy i siadam na fejsie i zaczynam rozmawiać ze szwagrem. 
Pyta czy będziemy, więc zgodnie z prawdą pytam czy chce znać wersję prawdziwą czy wersję jaką usłyszy świat.
Szwagier z siostrą to dobre ludzie więc nie mam oporów z tym, żeby akurat z nimi podzielić się rzeczywistymi powodami naszego lenistwa na weekend. 
Szwagier oczywiście chce znać prawdę więc mówię: nie przyjedziemy, bo mamy lenia w dupie, a oficjalnie to nam w piątek w nocy padną serwery i bla bla bla... 
Ale tak jeszcze trochę pogadaliśmy, szwagier zrobił soczek malinowy, nalewkę czyli miód malina rulez. 
Zgadalismy się, że ostatnio po pijaku śpiewałam Barkę, On na to, że to jego ulubiona pieśń i nawet ją by ze mną zaśpiewał. No to na taki obrót spraw zaczęłam męża zagadywać i już powoli słyszałam gdzieś w tyle głowy jak po pijaku zawodzę: 
 
"Paaaaaan, kiedyś stanął nad brzegiem
szukał ludzi gotowych pójść za nim
by łowic serca
słów bożych prawdą
 
 
OOOOOPAAAAAAAAAAnieeeeeeeee!!!
to ty na mnie spojrzałeś"
 
Piękny bełkot na dwa głosy, w ciemnej wsi, kury śpią, wilki wyją... 
Żyć nie umierać. 
 
Ok, stwierdziliśmy: przyjedziemy! 
Tym bardziej, że siorka ma imieniny to się młodą trochę bezkarnie pocmoka.
 
Dziś rano, czwartek, godzina jedenasta z minutami przyszedł obudził mnie pudel.
Zaraz po nim przyszedł mój wielkiej dobrotliwości mąż i mówi: SERWER SIĘ ZESRAŁ... 
 
NIE WIERZĘ!!!!
 
Ależ owszem owszem, mówię prawdę. 
Prawdopodobnie łatki aktualizacyjne przewróciły jeden z większych serwisów. Po kontakcie z supportem dowiedzieliśmy się, że po naprawie tego ku*wa "kritical error'u" serwis wstanie, ale wszystkie modyfikacje, dostosowania wyglądu mogą się pójść je*ać delikatnie mówiąc.
 
Załamałam ręce, bo jeśli się to sprawdzi to mamy oboje tydzień w plecy.
Nie będzie Barki, nalewki malinowej, cmokania blondynki, pijaństwa do białego rana i słuchania trajkotania starszej pani... tylko to ostatnie dobre, ów przyczyna o której wcześniej wspomniałam. 
 
No w dupę jeża!!!! Jak by mi nie mogły spaść z nieba ze dwie alpaki, nie?!
Albo nie, bo by jeszcze kogoś zabiły... 
 
Zawołałam więc dziecię swe do saluunu i zrobiłam wykład podpierając go namacalnymi dowodami.
(bo młody też wymyślał co by tu wymyślić wcześniej)
 
Wytłumaczyłam, że nie można kłamać, bo jak się coś takiego głupiego jak mama wymyśliła wymyśli to się to na pewno ziści. 
 
Chciałam. Wypowiedziałam życzenie i mam za swoje.
Ator-Ator-Ator.... jak by rzekł Rademenes... 
 
Dziękuję za uwagę i idę do roboty.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi