< > wszystkie blogi

Bez Izy

Była i nagle jej nie ma

Społeczność Joe Monster

22 sierpnia 2016
To co się stało po publikacji na Głównej rozsmarowało mnie na podłodze. Niedziela była deszczowa. To była niedziela, 30 dni po pogrzebie. O 18 msza za Izę. Oboje nie byliśmy wierzący. Nie to, że nie wierzyliśmy w nic. Wierzyliśmy, że gdzieś jest ta siła sprawcza, którą można nazwać Bogiem. Natomiast nie zgadzaliśmy się z jedynie słusznymi prawdami, głoszonymi przez jakiekolwiek religie. Dla rodziny, dla Izy mamy, nie protestowałem kiedy organizowała ostatnie namaszczenie. Pogrzeb również odbył się w kościele. Pierwszy raz spotkałem księdza, który mógłby mnie przekonać do zmiany poglądów. Ale o tym innym razem. Dosyć napisać, że dzięki ks. Jarkowi organizacja pogrzebu była szybka i bezbolesna. I przyszła niedziela, 30 dni po pogrzebie. Z jednej strony moje podejście do wiary, z drugiej ta potrzeba pójścia mimo wszystko. Może jednak ona gdzieś tam tego potrzebuje. Deszcz, tylko pogłębił mój nastrój. Snułem się po domu, łzy mi ciekły jak krople deszczu na szybach. Nawet nie szlochałem. Po prostu lało mi się z oczu. Moje małe skarby wyczuwały mój nastrój tak samo dobrze jak ja wyczuwałem wzruszenia Izy podczas oglądania filmów. Co chwila był przytulaniec z córkami, spojrzenia w oczy. Trochę razem popłakaliśmy, trochę ja pocieszałem je, trochę one mnie. W kościele staliśmy razem, tuląc się razem. Płakałem całą mszę. Wróciłem zmasakrowany. Nie wiedziałem jak znaleźć siłę na jutro, pojutrze. Wtedy zajrzałem do emaili. Powiadomienia od Joe pojawiały się hurtowo. Przez chwilę nie połączyłem wątków. Komentarz na profilu i słowa wsparcia.. co jest, ktoś trafił na bloga? Zaglądam na Główną, o matko! Czytam komentarze od góry do dołu. I im dalej tym gorzej mi idzie. Nic nie widzę przez tych ninja od cebuli. Tyle wsparcia, tyle dobrych, mądrych słów. Tyle pozytywnych emocji. Wasze historie, które mówią, że nie jestem sam w niedoli. Wasze historie, smutki po starcie najbliższych, mówiące mi – nie jesteś jedyny, ale nie jesteś sam. Prawie się odwodniłem, płacząc przed ekranem. Nie z żalu. Ze wzruszenia. Ze szczęścia, że tyle osób bezinteresownie, ze zwykłego odruchu serca wspiera kogoś, kogo nigdy nie widzieli, nie znali. I znów Iza miała rację. Ludzie są dobrzy. Pomagają. Ostatnie miesiące byłem w dołku, z powodu różnych niespełnionych ambicji. Było ze mną źle. Zacząłem zaniedbywać dzieci. Odcinać się od świata i chować do nory. I tak sobie myślę, że Iza odeszła, poświęciła soje życie, żeby mnie ratować. Żebym nie popadł w depresję, docenił to co mam. Żebym nie miał wyjścia jak być blisko córek. Żebym znów potrafił cieszyć się chwilą i drobiazgami. Dziękuję Wam, że jesteście. Za wszystko co napisaliście. Nie mogę i nie pęknę. Nie mogę rozczarować tylu Bojowników. A już na pewno nie mogę rozczarować Izy. Dziękuję.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi