< > wszystkie blogi

Na co wykładam,

czyli nie będę się męczył nad wymyślaniem tytułu.

Wojna prawdziwa, lecz najpierw wyimaginowana.

29 czerwca 2010
Dzisiaj krótko, moim zamiarem było napisanie tylko jednego tekstu semi-politycznie, ale aż sam ciśnie się na usta komentarz w sprawie dwóch aktualnych spraw. Obiecuję, że to już ostatni raz.

 Najpierw pan Napieralski. Nie odnosicie wrażenia, że tak naprawdę on wygrał? Już zyskał, bądź dopiero zyska bardzo wiele. To on wręcz majestatycznie przekaże wiadomość swoim wyborcom na kogo głosować. Nawet jeśli nie pójdzie za jego głosem te 15%, to i tak na pewno sporo ludzi, którzy mogą zdecydować który z kandydatów wygra w drugiej turze.
 Podoba mi się, że zarówno Kaczyński, jak i Komorowski JAK NA RAZIE nie uginają się byłemu już kandydatowi lewicy, na tyle, na ile liczył. Pewnie to się zmieni, albo coś na rzeczy jest za kulisami. Moim zdaniem chore jest natomiast to, że ktoś jawnie wodzi za nos i praktycznie rozkazuje swoim wyborcom (tutaj też niedawna wypowiedź pana Kwaśniewskiego, którego mimo wszystko uważam za osobę, które spełniała swoją funkcję nienagannie, bo co, że pił, skoro umiał się dogadać i z Bushem, i z Putinem). No, ale nie będę się rozpisywał, jako że chciałem tylko zwrócić uwagę na tę sprawę.

Następnie, nawiązując do tytułu wspomnę o nagonce PO na Kaczyńskiego. Nie wiem, czy to zamierzenia mediów, ale non stop czytam o tym, że kandydat PiS'u to zło, chaos, zniszczenie, dzisiaj nawet dołączyła do tego wypowiedź o tym, że wybierając Komorowskiego czeka nas pięć lat spokoju, w przeciwnym wypadku pięć lat wojny. Pytam: Wojny z kim? Jeśli wygrałby Kaczyński, wojnę zacznie PO i będzie tylko dolewać oliwy do ognia. Tak samo byłoby, gdyby wygrał drugi pan, tylko, że wtedy to PiS obrzucałoby błotem konkurencję...
 Jest to wszystko o tyle ciekawe, że Kaczyńskiego podali do sądu za jakieś tam szpitale, a on nie pozywa za te wszystkie głupkowate teksty...

Nie to, żebym był za Kaczyńskim, po prostu dochodzimy do sytuacji, że wszyscy naokoło są za tym, żeby zedrzeć skórę owcy z ukrytego w niej wilka (jak pan Palikot) i w końcu to się stanie. Nawet jeśli Kaczyński się zmienił, to otoczenie sprawi, ze szybko "wróci do siebie".

Męczy mnie już to, że zamiast głosić swój program, dwie największe partie polityczne, dodatkowo prawicowe, a więc takie, które teoretycznie powinny mieć podobne założenia kłócą się i prawie zabijają o władzę. Mam nadzieję, że w końcu im się uda...nie, nie dojście do władzy tylko powybijanie się nawzajem.

Miało być krótko, wyszło jak zwykle, więcej o polityce takich rozpraw nie będzie.

PS: Nie idę na drugą turę, bo nie wierze w "mniejsze zło".
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi