Opowieści i pisownia autentyczne.
...
Do mojego płotu na bezludziu Podlasia podszedł przechodzący obok turysta z psem.
A że już zmierzchało udzielił się nam nastrój do wspomnień.
Szybko okazało się że mamy wspólne epizody z zagranicy.
On z Londynu, ja z Niemiec ale wspólne.
Co takiego?
Ano, obaj często byliśmy wzywani na tłumaczy.
Były tam sytuacje zabawne, głupie i żenujące dla nas jako Polaków.
Turysta mnie „przelicytował” doszczętnie swoją opowieścią.
Zarówno żenującą jak i zabawną.
Facet był w Polsce nauczycielem angielskiego w liceum.
Żeby się dorobić pojechał do Londynu gdzie dostał posadę kuriera.
Radził sobie nieźle na tyle że pracował tam LEGALNIE .
A było to jeszcze w czasie gdy turysta przyłapany na pracy był wydalany z Królestwa i dostawał zakaz wstępu.
Deportacja!
Po ok 2-3 latach poproszono go o tłumaczenie bo jakiegoś Janusza aresztowano przy nielegalnej pracy i grozi mu deportacja.
Zadaniem „T” było wyrwać Janusza z aresztu.
Co okazało się na posterunku Policji?
Janusz pracował na środku ulicy zrywając asfalt młotem pneumatycznym.
Takim ciężkim ustrojstwem robiącym potworny hałas i wzniecającym tumany kurzu.
Gdy go aresztowano, zabrał ze sobą kufajkę roboczą wiszącą na gwoździu obok, a on sam miał na sobie drelich roboczy.
Mało tego. W kufajce miał payslipy (kwitki wypłaty tygodniowej) z kilku miesięcy wstecz.
Po co mu one były? To już zagadka.
Pomimo tych faktów Janusz uparcie twierdził na przesłuchaniu że on
NIE PRACOWAŁ. ON jest zwykłym przechodzącym obok TURYSTĄ !
I powtarzał te zdanie jak mantrę w obu językach.
-Ja nie pracować! Ja turysta!
Kilka- kilkanaście (?) minut rozmowy z urzędasem nie zmieniło decyzji.
Bo …JA …Turysta!
„T” wychodząc z posterunku usłyszał takie zdanie skierowane do niego z ust Janusza:-
„Chłopie! Ty się naucz angielskiego.
Jak byś umiał po-rząd-nie to … to by mnie wypuścili” !!!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą