gwoli wstępu - moje specyficzne poczucie humoru lubi ujawniać się w stanach niepełnej dyspozycyjności psychicznej. Nie, nie mówię tu o kosmicznych dawkach piwa, czy innych używek, ale o zmęczeniu.
Wchodzę dziś do osiedlowej piekarnio-cukierni celem zakupu odpowiednich produktów i mówię tym moim głosem, mrocznym jak gotyckie majtki:
"poproszę małą szwedkę..."
sprzedawczyni dostała dziwnego ataku kaszlu. podaje, w tym czasie nasunęła mi się refleksja, którą nieopatrznie wyraziłem na glos:
"hm... ale to zabrzmiało..."
sprzedawczyni - banan na twarzy i coś ją ten kaszel bardzo męczył. postanowiłem zatem iść za ciosem:
"to ja poproszę jeszcze dwa razy francuskie"
reakcji chyba nie muszę opisywać? :C :C :C
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą