< > wszystkie blogi

Norweski dziennik, część 9 - góra. Wlazłem, zlazłem, mimo to żyję.

3 lipca 2013
Nie jestem wielkim fanem łażenia po górach. Ale, że lubię wyzwania, zwłaszcza takie malutkie, na moją miarę, to dałem się namówić. Kilka fotek z wycieczki na Gaustatoppen, górki, z której przy dobrej widoczności widać podobno 1/3 Norwegii.
Górka ma 1883m n. p. m. Dolina u jej podnóża znajduje się na wysokości 200 m n. p. m. Parking, z którego startowaliśmy - 1200 m n. p. m. Na tej wysokośći nie ma już wszędobylskich w Norwegii, zasłaniających widok lasów :) Nie ma co się rozpisywać, fotki: Szczyt ukryty w chmurach, widok z parkingu: Początek ścieżki, jeszcze łagodnie i bez kamieni: Im wyżej tym ciekawsze widoki: Tu już szczyt widać. Mimo to, jeszcze kawał drogi do wejścia. Ostatni dzień czerwca: Widoki coraz lepsze: Wreszcie, po dwóch i pół godzinie włażenia (bez przerw było by pewnie półtora) szczyt. Jak się okazało, warstwa chmur zaczęła się kilkanaście metrów przed szczytem i zepsuła widok z góry. No i na dół, tym razem tylko półtorej godziny. Kocham Cię, grawitacjo! W sumie, o ile samo wejście było fajne, o tyle fotki to nic szczególnego. Góra, jakich wiele na całym świecie. Największym utrudnieniem była droga, składająca się z ostrych skał, wymagała stałego patrzenia, gdzie stawia się nogę, bo powierzchnie rzadko bywały poziome. Niestety, zabrakło mi baterii w telefonie (a aparat został w Polsce) na zdjęcia doliny, w którą po wycieczce zjechaliśmy. Jest to bardzo malownicza dolina, o bardzo stromych ścianach. Dołem płynie rzeka, do której wpadają piękne wodospady spływające ze ścian doliny. Na dnie doliny leży miasteczko Rjukan - nieduża, post-przemysłowa mieścina. Na obrzeżach miasta jest między innymi fabryka - muzeum. W czasie drugiej wojny światowej Niemcy produkowali tam ciężką wodę. A norwescy partyzanci sabotowali tą produkcję, by powstrzymać hitlerowców przed stworzeniem broni nuklearnej. W pobliżu jest też jezioro. Na jeziorze tym partyzanci zatopili prom, który wiózł zapas ciężkiej wody. Woda ta leży sobie teraz spokojnie na dnie tego najgłębszego jeziora w Norwegii. Wydarzenia te stały się podstawą filmu "Bohaterowie Telemarku". Fabryka była zamknięta, gdy tam przybyliśmy. Z zewnątrz największe wrażenie robiły wielki rury biegnące kilkaset metrów w dół zbocza góry do fabryki. To zamknięty w nich wodospad napędzał turbiny zasilające fabrykę i znaczną część okolicy. Na koniec jeszcze zdjęcie zrobione dzień wcześniej w zupełnie innym miejscu - zrobione o godzinie 23.30, telefonem, z ręki, z w miarę normalnym czasem naświetlania (nie wiem jakim, robiłem w trybie auto, zresztą nie wiem, czy telefon ma jakiś inny tryb) Jak spać, panie królu, jak spać? Pozdrwiam
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi