Sąsiedzi nad nami lubią gołębie. Cóż, my nie.
Młoda szoruje parapet z gołębiego guana w ramach współdzielenia domowych obowiązków. Przecież nie muszę być jedyną osobą, która jest za to odpowiedzialna, prawda? Sekret polega na tym, żeby nie pozwalać tego robić domownikowi, który słabo panuje nad odruchem wymiotnym. Później jest zwyczajnie więcej sprzątania. Symulanta rozpoznam od razu, więc wypadło na Młodą.
Klnie pod nosem, ale na tyle cicho, by nie doleciało to do moich, matczynych uszu. Dolatuje jednak, razem ze strzępkami rozmowy toczącej się na dole. Im robi się ciekawiej, tym bliżej okna podchodzę. Samo się podchodzi jakoś, co poradzę. I słyszę:
- Żartujesz, prawda? - mówi pani Krysia.
Pani Krysia jest naszą sąsiadką, razem z mężem i suką Perłą cierpiącą na hemoroidy zamieszkali tu całkiem niedawno. Zwracają więc uwagę. Pani Krysia donośnym głosem, a Perła tymi hemoroidami, co się za biedną psiną pałętają i nieznacznym wytrzeszczem gałek ocznych. Tyle tytułem wstępu.
- Tak to włożyłeś? Specjalnie, co?! Jeżeli nie specjalnie, to bezmyślnie!
- Krystyna, o co ci chodzi? - pyta mąż. Takim tonem męża, który wie, że co by nie powiedział, zaraz się zacznie.
Młoda melduje, że wsiadają do samochodu, który wcześniej pan mąż załadowywał bagażem ewidentnie wskazującym na wakacyjny wyjazd. Pani Krysia z tyłu, bo Perła w kontenerku z przodu. Nie wiem, dlaczego. Drzwi nie zamykają. Się wychylam, rzeczywiście, akcja w otwartym samochodzie.
- Bo ja muszę mieć więcej miejsca! Nie rozumiesz?! Czego nie rozumiesz?!
- Uspokójże się!
- Mam to mieć pod łokciem?! - nie uspokaja się pani Krysia - To?! Ja się tu uduszę zanim dojedziemy!
- Nie dramatyzuj, w bagażniku się nie zmieści.
- Ty nic nie rozumiesz! Ty nigdy nic nie rozumiesz!
- Przecież kazałaś mi to spakować, czego chcesz? Gdzie się ma zmieścić? Toć mówię, że bagażnik pełny! - dzielnie walczy pan mąż.
- Ja muszę mieć przestrzeń! - wykrzykuje pani Krysia. - Przestrzeń w aucie, przestrzeń życiową! Ja się przy tobie duszę, jak ten kaszalot wyrzucony na brzeg!
Cisza. Trzaśnięcie drzwiami samochodu. Szloch pani Krysi miesza się z głosem pana męża:
- Kaszalot. No. Od czterdziestu lat i na to wpadłaś.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą