< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Ważka

11 czerwca 2015
Skąd w centrum miasta ważka? Od wody daleko, fontanna wprawdzie jest, ale żeby regularna, złotozielona ważka mi po kiosku latała? W dodatku macha skrzydłami na oślep i wali w co popadnie, albo i w kogo popadnie. Pacnęła mnie parę razy w czoło, zanim obsłużyłam wszystkich klientów stojących w niewielkiej kolejce. Został tylko chłopak z kebabem w ręce. Stoi i patrzy, jak macham kartką papieru chcąc przegonić mały helikopter.
- Jak zjem, to ją złapię.
- Tak? Niech będzie, tylko jej nie zabij.
- Dobra.
Ważka zmęczona gonitwą usiadła na paczce Marlboro. Chłopak skończył jeść, wziął ode mnie kartkę papieru, zmontował z niej coś w rodzaju rożka i... zwyczajnie złapał ważkę, zaginając końce kartki. Podziękowałam. Zadowolony z siebie i uśmiechnięty zmierzał w kierunku drzwi niosąc niewielki pakunek w wyciągniętej ręce, kiedy zderzył się z nim spocony grubas. Ważka w papierku wyglądała jak awangardowy kolaż z jeszcze ruchomymi częściami w postaci skrzydełka.
- Rozgniótł nam pan ważkę.
- Ważkę? W kiosku? To kiosk, nie sklep zoologiczny. Niech mi pani da film do aparatu.
- Film do aparatu? To kiosk, nie zakład fotograficzny.
I poszedł. Chłopak zawahał się chwilkę, zanim wrzucił ważkę do kosza.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi