< > wszystkie blogi

Neovigonczarnia

Patterning your life around othes's opinions is nothing more than slavery.

Kawałek opowiadania [18+]

9 października 2007
Opowiadanie (a właściwie zlepek krótkich form), pisane niegdyś na spółkę z bojownikiem Aszotek... Opowiada (w satyryczny sposób) o wpływie obcokrajowców na świadomość społeczną Polaków. Pisane i czytane z przymrużeniem oka. Zawiera wyrazy powszechnie uznane za niecenzuralne.

- Cały świat to pieprzone ruskie. - menel splunął przez zęby. - Że co proszę? - odpowiedziałem uprzejmie. - No toż kurwa mówię, że ruskie wszystko jest. Wszystko. - Pan się myli - grzecznie zaprzeczyłem - żelaznej kurtyny już dawno nie ma, Układ Warszawski... - Srawski - zdenerwował się menel - mówię że wszędzie Ruscy, to Ruscy. Trzeba tylko spojrzeć z odpowiedniej strony. - Nie rozumiem. - No to weź pan, kurwa, na przykład, tego naszego premiera za dychę. Jarosław Kaczynki się nazywa? Tak? To przeczytaj pan od tyłu. Wałsoraj Iksnyczak. Rusek zasrany - menel ponownie splunął. - To zbieg okoliczności - spróbowałem zaoponować nieśmiało. - Gówno. Cały świat to jedno wielkie gówno. Weź pan Hitlera. Adolf Hitler, a od tyłu to Floda Reltih. Żyd jak malowany. E, gówno, jak mówię - obdartus znowu się zapluł. Prawdę mówiąc, był ohydny. - Pan mi próbuje udowodnić coś dziwnego. Podobną scenę widziałem chyba w "Seksmisji". - Onwóg. Ajsimskes. Awruk. - Co też Pan gada, po co te wulgaryzmy, niech się Pan uspokoi... - zaprotestowałem. Facet zaczynał być niesmaczny. - No widzi Pan? Ja pieprzę od tyłu, a Pan mnie rozumie. Skąd, no pytam, skąd? No bo kurwa, mówię, wszystkie to ruskie lub żydowskie. Zna Pan ruski, zgadza się? - zapytał. - Tak jakby... - chcąc, nie chcąc, potwierdziłem. - To Pan kurwa widzi sam. Zna Pan ruski. Ja pierdolę od tyłu a Pan mnie rozumie. Wszystko to ruskie - zakończył flegmatycznie. - I niby Curie - Skłodowska też była kobietą? - spróbowałem dowcipu. - Kurwa, to ja tu jestem menelem - obruszył się tamten - to ja jestem tu od pierdolenia od rzeczy. - Przepraszam. Ma pan jakieś rzeczowe argumenty na poparcie swojej tezy, bo jeśli nie, to poczuję do Pana abominację? - Przyjmij to Pan za aksjomat. - Co proszę?! - nie wierzyłem własnym uszom. - Aksjomat. Przecież mówię. Nie pierdolę andronów. - Pan chyba znowu mówi po rusku. - Teraz pierdolę po polsku. A widzi Pan. Ruski Pan rozumie, a polskiego już nie. Cały świat to ruskie, kurwa. *** Ajsimskes. Seksmisja. Awruk. Kurwa. Onwóg. Gówno. Po cholerę ja gadałem z tym wymuskanym fircykiem. Jeszcze mi, żeby go szlag jasny trafił, karton butem rozwalił. Wandal jeden. Nedej ladwan. Świetnie, z ruskiego przeskoczymy na esperanto. Jak tak dalej pójdzie, to skończymy na flamandzkim czy innym mandaryńskim. - Przepraszam pana. Że co? - Halo, proszę pana! Niech się pan obudzi. Haloo! - poczułem delikatne kopnięcie w kostkę. Wystawiłem jedno oko spod sterty gazet. Kopał mnie jakiś pantofel. Damski pantofel. Chryste, od jak dawna nie gadałem z kobietą, która nosi pantofle. Wtedy jeszcze, kurwa, myłem się codziennie, karierę robiłem. Matematyk to było coś, ze wszystkich banków w okolicy miałem pantofle. Znaczy się oferty pracy. Żeby nie te durne ruskie, to ten fircyk mógłby mi buty czyścić. - Czego? - zapytałem jak umiałem najgrzeczniej. Koniec końców kultura obowiązuje. - Zna pan może rosyjski? - Znam - potwierdziłem. Swoją drogą, inteligentna z niej kobieta. Podchodzić do menela zagrzebanego w gazetach, kopać go w nogę i pytać, czy zna ruski. - No bo ten pan, co z panem rozmawiał, szedł i ciągle coś mówił w jakimś języku, który brzmiał jak rosyjski. Jak to on mówił? - zastanowiła się - Wałsodar? Wałsoraj? Iksnyczak? A to miał być tylko żart. Jedna z tych gazet spadła mi na oczy do góry nogami i zamiast nagłówka mówiącego o tym, że Jarosław Kaczyński spotkał się z Angelą Merkel, przeczytałem że nastąpiło spotkanie Lekrem Alegny z Wałsorajem Iksnyczakiem. To miał być tylko dowcip, a robi się z tego ciekawie. Wystawiłem spod gazet drugie oko. O żesz szlag. Była ładna jak szlag. Chyba tylko Rosjanki są takie ładne. Wszędzie te ruskie. - Dobrze pani słyszała. W odpowiedzi ona się tylko uśmiechnęła. Debilka jakaś. Nie dość, że podchodzi do menela, kopie go w nogę, zagaja, to potem się głupkowato uśmiecha. Nienormalna chyba. - Dobrze się pani czuje? W tym momencie zorientowałem się, że kobieta zniknęła. Naprawdę, nawet nie zauważyłem jak to się stało. W jednej chwili gapiłem się na jej dekolt - który, skądinąd, miała pokaźny - a w następnej zdałem sobie sprawę, że patrzę się na ceglaną ścianę swojego zaułku. Zdecydowanie coś było nie tak. Spojrzałem niepewnym wzrokiem na kilka butelek "Komandosa", które obaliłem zeszłego wieczora. Sprawdziłem datę ważności, lecz wszystko było w porządku. Doszedłem do wniosku, że najlepiej położyć się spać i poczekać, aż mój układ wydalniczy oczyści organizm z nadmiaru siarki. Zakopałem się z powrotem w gazety. *** Ruszyłem nad rzekę. Rozmowa z tym menelem była ponad moje siły. Wszystko to ruskie? Zastanowiłem się. - Wałsodar. Kurwa, Wałsodar! Przechodzący obok mnie mężczyzna cicho szepnął: - Pan się aby na pewno dobrze czuje? - Wszystko to ruskie, panie! - Widzę, że to było pytanie retoryczne, acz nieświadomie... - Jak Pan ma na imię, Panie imię? - Nazywam się Stanisław nazywam. - Wałsinats. Pierdolony rusek. - Kto? - Pan Panie, Pan. - Ja Panie, Ja? - Nap. - Tak się składa, że jestem lekarzem. Nazywam się Wrześniowski i... - Ikswoinśeszw. Tego to nawet, kurwa, wymówić nie umiem. Pierdolony Żyd i Rusek jednocześnie. - I chyba, ale nie jestem tego pewien, potrzebuje Pan... - Spokoju. Kurwa! Świat żydokomuny, świat pieprzonych rusków... *** Pospiesznie ruszyłem w kierunku posterunku policji. Ten człowiek, jak on właściwie miał? Z tego, co zrozumiałem - Wałsodar, przeraził mnie. To nie jest normalne, by ktokolwiek, nie znając mnie, odkrył, że moja babcia była Rosjanką, a matka Żydówką. To moja największa tajemnica, skrywana od wielu, wielu lat. Dożyłem sześdziesiątki w spokoju... Aż w końcu. Kurwa. Z reguły jestem spokojnym człowiekiem, ale dość... Kim był ten szarlatan? I co on w ogóle mówił... Że wszystko to ruskie... Czyżby każdy skrywał taką tajemnicę, jak ja? Czy każdy ma przodków z Rosji? Czy ten człowiek rzeczywiście poznał to wymawiając imię i nazwisko od tyłu? Kim więc był Mickiewicz? Cziweikcim? Też Rusek? Nasz wieszcz narodowy? Kurwa, kim jesteśmy... Czy wszyscy jesteśmy Ruskami? W ogóle... Rosjanin... Ninajsor... I z jednej, i z drugiej strony brzmi po rosyjsku... Oni jako jedyni są odporni... Wszystko na świecie, to Ruskie... Zanim doszedłem do posterunku policji, zaczepiła mnie jakaś kobieta. - Yrros, erehw si Agarp Teerts? - Prosto i w lewo... Zastanawiacie się, jakim cudem ją zrozumiałem? Proste... Znam hebrajski. Dalej zaczepiła mnie jakaś mała dziewczynka... - Da mi Pan Cucacka? Pozibim mi cucacek... - Nie mam cukierków, przykro mi... Pytacie się, jakim cudem ją zrozumiałem? Znam rosyjski.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu