<< >> wszystkie blogi

o niczym...

2014-10-02 19:57:16 · Skomentuj
Coraz żadziej wracam do piosenek Dżemu i Ryśka coraz rzadziej się wzruszam mój mąż płacze na  momentach serialu Na dobre i złe a ja nic nie czuję,czasem się śmieję lub obracam w żart. Kiedyś myślałam że jestem wrażliwa, teraz jestem pusta jak słoik po kompocie jak karafka bez wina. Ostatnio chciałam pstryknąć pare zdjęć i  nie zrobiłam ani jednego, fotografia dla mnie to jak malowanie obrazu bez użyci farb, a jak namalować obraz bez uczuć-to kicz-tak powstaje wysokiej klasy kicz.Lub niskiej klasy :)
Jak być człowiekiem? Jak wieżyć w innych, bo ja wieżę nadal w moją babcię która parę dni temu skończyła 93 lata,wieżę  w moją mamę, która wyzdrowiała  i wygrała z guzem mózgu, tylko w siebie nie wieżę-dlaczego?
Tylko siebie się boję-dlaczego?

wiersze z dębowej szuflady...

2014-09-01 19:12:18 · Skomentuj
choć zapukaj do mych drzwi
tak z samego rana
choć wiem że czekasz tam za ścianą

choć zamkniemy wszystkie drzwi
w pokoju bez okien schowamy się
przed światem złym

odłączymy telefony, komputery
i schowamy się jak dzieci
i udamy że nas nie ma

zakryjemy kołdrą głowy
posłuchamy Cohena
posłuchamy Nirwany
przecież się nie znamy
w dotyku ciepłych ud
znajdziemy lek na samotność

najpierw upadniemy
później powstaniemy
liczy się tylko dziś
jutro jest nie znane

czujesz to?
to tylko umieranie
nie bój się
obronimy się
i znikniemy...

****

2014-08-30 21:56:59 · Skomentuj
na zimnym betonie
czuje siebie
może myślę o sobie
a może myślę
o tobie
spać
znów nie mogę
choć radości
czas
cieszyć się
nie mogę
chcę spać
choć za wcześnie
choć za późno
by śnić
o dotyku
twej ręki
zielona herbata
w kubku
tak zimna
też spać
nie może
wycisz myśli
ukołysaj
do snu
nas
ostatni
raz

***

2014-08-29 23:24:03 · Skomentuj
  ***
jak Ikar nagle w morze upada
tak rozpada się ma wiara
na tysiąc szklanych okruchów

wśród ludzi w tłumie na ulicy
w sercu miasta  wielkiego
w chaosie zgiełku wrzawy

stoję naga i marzę

Pisane nocą bezsenną...

2014-08-29 23:18:00 · Skomentuj
Jestem jaka jestem ani dobra ani zła,czasem do bólu przeźroczysta,dosyć pokiereszowana, najczęściej zwyczajna. Zawsze Czarna o mnie mówili i nie wiem czy przez czarne włosy przefarbowane z blondu bo w sumie blondynką byłam, czy przez czarny charakter, czy to że zawsze swoimi drogami chodziłam jak
ten biedny, znienawidzony czarny kot -pomijając, że na koty to alergię od dziecka mam-tak się utarło i nic nie poradzę. A może przez czarny humor i cynizm do dzisiejszego świata-no nie wiem. I choć z psychologią moje drogi czasem się krzyżowały to wolę się sama nie diagnozować bo bym zdołować się musiała.Zresztą pokażcie mi dzisiaj normalnego człowieka, ulice pełne są niegroźnych wariatów. Ostatnio ktoś powiedział, że ludzie nieszczęśliwi są wytworem naszych czasów,że nie ma depresji jako takiej,że wszystko to stan umysłu  jaki osiągamy czyli gdy szklanka jest do połowy pusta albo do połowy pełna zależy tylko od nas. To co jednego cieszy drugi ocenia jako porażkę siebie i całego systemu.Zresztą narzekanie to nasza cecha narodowa-pojedziesz kilkaset kilometrów dalej i ludzie się cieszą z każdej drobnostki jak głupi- i taki zrzęda pomyśli-z czego oni się cieszą, to jakiś saint-faction. A ja im zazdroszczę, chciałabym w taki sposób we Włoszech, w Afryce,mieć tą pogodę ducha co oni. Popijając lampkę wina proszę, odpuśćmy czasem i cieszmy się chwilą,póki trwa.

O alchemii życia

2014-08-28 18:55:38 · Skomentuj
Końcówka lata, które przeciekło mi w tym roku przez palce, jakby go w ogóle nie było. Może to kwestia pogody,zabiegania, dziwnej wewnętrznej pustki jakby nic nie miało się wydarzyć - ani złego ani dobrego. Skłoniło mnie aby sięgnąć po książkę, lato zawsze kojarzyło mi się z leżeniem na zielonej trawie lub na dachu garażu i pochłanianiu w ilości hurtowych nowych historii,przygód, tomów. I padło na Alchemika Paulo Coelho wygrzebanej gdzieś z zakurzonych półek wiejskiej biblioteki. Tyle razy miałam ją przeczytać, ale jakoś nam było nie po drodze,czasem to książka się jeżyła, czasem to ja szukałam czegoś bardziej lekkiego. W sumie mały tomik,niewiele stron, a tyle prawdy odnośnie naszego istnienia. Wystarczy słuchać siebie, swej intuicji, być cierpliwym, robić to co się lubi i kochać szczerze - i wówczas człowieku będziesz szczęśliwy, ba nawet bogaty w sensie materialnym jak i duchowym bo jeżeli robisz to co kochasz da ci to w końcu pieniądze, jeżeli kochasz i nie boisz się okazać swojej miłości drugiej osobie staniesz się bogaty duchowo. Dlaczego więc tyle jest nieszczęśliwych szarych ludzi na ulicach miast, miasteczek,wsi,niekochanych,biednych? Czy tak bardzo zatopiliśmy się w medialnym świecie, że najprostsze prawdy stały się kolejnym banałem, głupotą. Czy nie potrafimy znaleźć już swojego szczęścia i własnej drogi?

Stuczka z hot-dogiem w tle...

2014-08-23 16:06:13 · Skomentuj
To nie był dobry dzień, nie miał szans być dobrym. Od rana głowa bolała ją niezmiernie jakby metalowe kleszcze ściskały pomalutku coraz bardziej i bardziej. Po za tym lało, strugi deszczu bębniły o parapet. Lubiła deszcz, ale nie wtedy gdy trzeba wyjść poza próg domu. Chwile zastanawiała się czy nie przełożyć spotkania, niestety poczucie obowiązku i szybkie załatwienie sprawy zadecydowało że jedzie. Powinna posłuchać intuicji-gdy jej słuchała wszystko się układało, nawet gdy wydawałoby się to niemożliwe. Ubrała sukienkę, zrobiła ekspresowy makijaż, który podkreślił jej duże oczy, wrzuciła jednym ruchem ręki wszystkie niezbędne rzeczy do torebki i zbiegając po drewnianych stopniach chwyciła czerwoną parasolkę...
Sprawy nie dało się od razu załatwić co ją zirytowało, chciała kupić coś na poprawę humoru, ale obiecała sobie ostatnio, że musi przestać poddawać się chwilowym pokusom. Nie miała ochoty moknąć, wsiadła do swojego srebrnego auta i skierowała się drogą do domu. W ostatniej chwili zauważyła zjazd na stację paliw, zapaliła się w głowie czerwona lampka, że może nie dojechać szybko skręciła. Znajomy pan nalał jej paliwo bo ona do tej pory tankowała raz w życiu w okresie 7 lat odkąd ma prawo jazdy.To była jedna z tych czynności, których robić nienawidziła. Płacąc zobaczyła kobietę kupującą hot doga. Zawsze się dziwiła jak ludzie mogą jeść te ociekające tłuszczem parówki smażące się (oby tylko) cały dzień. Wyjeżdżając ze stacji poczuła, że świat i wnętrze jej auta niebezpiecznie się zabujało-co żesz....No tak laska od ohydnego posiłku, pewnie konsumowała i stanęła. Co się robi jak się kogoś stuknie - zastanawiała się-nigdy nie dostała nawet mandatu...Oczywiście jej cadillac nie miał nawet zadrapania, ale babeczka nie należała do zachwyconych niestety...Zgłoszenie, miły Pan policjant, niski mandat-no cóż każdy musi zaliczyć swój pierwszy raz :) ...

Facet z tatuażem

2014-08-16 21:28:00 · Skomentuj
Pierwszy raz spotkałam go w małej knajpce, w niewielkiej miejscowości. Siedziałam w sobotni wieczór i sączyłam przez słomkę piwo na małym tarasie obrośniętym winem. Zalecał się do właścicielki lokalu,która była jednocześnie moją matką. Znałam ten typ facetów, jak mi się wówczas wydawało i od razu nie polubiłam wysokiego faceta, z zakolami, tym bardziej że był jasnym blondynem, z tatuażami na umięśnionych bicepsach. Przysiadł się do mnie i o nic nie pytając zaczął opowiadać swoją historię życia. O tym jak był młody, jak chciał wyrwać się z wielodzietnej rodziny z problemami, jak poznał dziewczynę, jak było sielsko i wspaniale, jak oczekiwał pierwszego dziecka. Później następnego. Jak zmieniły się czasy i nie miał za co wykarmić licznej rodziny,popadł w nałogi. Jak odsunęła się żona i puściła z innym. Alimenty zżerały większość wypłaty, którą zdobywał pracując na budowie. Jak poszedł do więzienia za niepłacone alimenty.Mówił sam o sobie człowiek duch. Nie był nigdzie zameldowany, nie miał dowodu, ubezpieczenia. W końcu powrócił do tego domu z którego próbował uciec. I spotkał ją, moją matkę, starszą o 15 lat od niego, po przejściach, bez rozwodu w separacji od 20 lat z dorastającą córką. I nagle poczuł, że może zacząć wszystko od początku. W dziwnym domu i na dziwnych zasadach.Przez cały jego monolog nie odezwałam się słowem. Wówczas jeszcze nie sądziłam,że połączy nas przyjaźń tak niesamowita-był mi przyjacielem, ojcem, starszym bratem.On chronił mnie, a ja go wyciągałam z najgorszych melin. Nie nie było tu żadnej miłości i fizyczności.Był moim aniołem stróżem, duchem i zmarł w wieku 41 lat,na jego pogrzebie płakałam gorąco i szczerze wraz z moim mężem. Do dziś jak w moim życiu coś złego się dzieje-przychodzi i stoi nad moim łóżkiem, z taką smutną miną. gdy moja matka zachorowała na guza mózgu, dzień przed diagnozą też stał. Jak miałam wypadek samochodowy też był, wszyscy wyszliśmy wówczas bez szwanku choć powinniśmy nie żyć. Zawsze byłam jego Czarną tak mi mówił ze względu na długie, czarne włosy. Czasem wydaje mi się, że moi przyjaciele szybko żyją i szybko umierają,zawsze przy mnie. Chroniąc mnie jednocześnie. Był dla mnie ważną osobą,nigdy nie zapomnę jego i tego jak zmienił światopogląd młodej dziewczyny, którą wtedy byłam. To autentyczna historia, nie fikcja literacka. Zawsze kojarzył mi się z piosenką Dżemu ,, Whisky",gdy zmarł zapaliłam świeczkę w oknie, żeby znalazł spokój. Do dziś żałuję, że nikt mu nie pomógł gdy było to jeszcze możliwe. Zmarł dwa dni przed świętem zmarłych-mój anioł stróż.

wiersze z dębowej szuflady...

2014-08-15 15:37:38 · Skomentuj
Do ciebie

Szukam prawdziwości istnienia
W twoim świetle cienia
Jaką drogą podążać  mam

Proszę przy mnie stój
Jak mój anioł stróż
I choć bolą cię
Anielskie skrzydła twe

Proszę cię przy mnie trwaj
Nie pozwól w otchłanie
stoczyć się
w podzięce zapalę ci
na grobie twym biały znicz
przyjacielu mój

O samotnym muzyku z gór

2014-08-15 15:15:55 · Skomentuj
Najstarszy dom na ulicy, stare budownictwo wysoki, z wielkim zaniedbanym ogrodem. Balkon i okna zarośnięte dzikim winem. Ludzie mówili o nim dom pechowy. Może dlatego,że nikt na dłużej nie zagrzał w nim miejsca. Oprócz Niego. Był młodym, niskim mężczyzną o opalonej twarzy wiatrem, ciemnych włosach do ramion. Od lat mieszkał ze starą matką, lubił imprezowe życie, głośno się śmiał, dużo pił i ćpał. Nie lubił ludzi, chodził zawsze swoimi drogami, czasem dawał dzieciom korepetycje lub grywał w knajpkach za przysłowiowe ,,piwo i chleb". Jednak  był bardzo inteligentnym człowiekiem, oczytanym, z poczuciem humoru, a jak grał ... Na starym fortepianie grywał Bacha i Niemena. Pamiętam jak uczył mnie ,,Dla Elizy" jego dłonie delikatnie nakierowywały moje palce i choć byłam jeszcze dzieckiem ta chwila, bardzo magiczna w swojej prostocie, utkwiła mi do dziś.I śpiewał - z lekką chrypką potrafił tak godzinami...bez przerwy...bez wytchnienia...,a potem zmarł, był niewiele po 40...
Autor
O blogu
  • Świat w krzywym zwierciadle codzienności
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty
Moje pliki
Moje albumy w Szaffie
Statsy bloga
  • Postów: 10
  • Komentarzy: 0
  • Odsłon: 1742

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi