Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CLVI

33 919  
83   4  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

POPROSIŁ PO SWOJEMU

Miałam 5 lat i bawiłam się z koleżankami na podwórku. Siedziałyśmy na śliwie i udawałyśmy, że jesteśmy tarzanami. Pod drzewem siedzieli starsi chłopcy z dziewczynami. My rozkrzyczane, rozradowane zagłębione w swojej przygodzie nie zauważyłyśmy, gdy zrobiło się ciemno. Słyszałam jak mama mnie z okna woła do domu, ale wcale nie miałam zamiaru się tam wybierać. Natarczywe wołanie mamy powtarzało się co chwila. Wiedziałam, że raczej liczy, że ja przyjdę niż będzie musiała po mnie wyjść. Nie dziś! Nagle usłyszałam wrzask: - NO IDŹ JUŻ DO DOMU! Poczułam, że mi ciepło w głowę, w uszach pojawił się szum i nie wiem jakim cudem zeszłam z drzewa. Dziewczyny, jak się później okazało były na dole przede mną i uciekły. Zeszłam, popatrzyłam się na tych dorosłych a Ci tacy mili. Uśmiechają się, jeden chłopak mnie bierze za rękę i prowadzi do domu. Potem nie pamiętam.
A było tak: ci dorośli (mogli mieć nawet 15 lat!) chcieli mieć spokój i jeden z chłopaków wziął kamień i rzucił w koronę drzewa na oślep. Kamień trafił mnie w czubek głowy, którą rozciął jak nóż. Podobno się strasznie krwią zalałam i dlatego moje koleżanki ze strachu uciekły a tamci, jak zeszłam, to zdębieli i mnie, z poczucia swojej winy, do domu odprowadzili. Od tamtej pory fryzura "z przedziałkiem" jest nie dla mnie.

ZMIENIŁA KONCEPCJĘ

Kiedyś nie było kostek brukowych do kupienia tak jak dziś, więc jeśli jakiś chodnik był modernizowany i te wielkie płyty odłożone na bok - chodziło się pytać, czy taka płytę odłożoną można wziąć i jeśli tak - znosiło do ogródka. Mój tata prężnie te płytki znosił i w ogródku była już dzięki temu prawie cała ścieżka do furtki. Ale mi (lat 3) się coś odwidziało w koncepcji tej ścieżki i postanowiłam ją po swojemu ułożyć. Wyszłam na ogródek, dźwignęłam płytę i chciałam ją gdzie indziej przenieść. Siły przeceniłam, płyta krawędzią upadła mi na nogę i zmiażdżyła środkowy palec. Krew, wrzask, pisk - nie do opisania. Do dziś się rodzina dziwi, że takie małe dziecko udźwignęło taką wielką płytę. A ja mam pamiątkę - bliznę na palcu, brak czucia, dziwacznie rosnący paznokieć i opuszkę, która wygląda jak kulka. Na szczęście w niczym mi to nie przeszkadza:)

by Rudamaupa

* * * * *

NIE WYTRZYMAŁ

Jak miałem około 8 lat to bardzo lubiłem jeździć na rowerze. I przyszedł taki dzień że przyjechał starszy brat (16 lat) i on jechał na rowerze na ulicy a ja biegłem za nim no i się złapałem bagażnika. takk powiem to nie było mądre.. No i brat przyśpieszył tak że mi kolana szurały po ulicy ledwo się trzymałem (miałem krótkie spodenki). I tak jak się mówi co się zaczyna, to się kończy. Tak też się stało. Nie wytrzymałem dłużej i się puściłem - spadłem do rowu i.. szpital... Efekt - Rozbite kolano, kamień w głowę - rozbita głowa i drut w szyi. Mówili mi że miałem szczęście z tym drutem. No cóż. I tak 3 miesiące po tym zjechałem rowerem do rowu (ok. 2 metry wysokości) i na szczęście nic się nie stało mi, ale rowerek nie przeżył.

by Nokurde @

* * * * *

KARUZELA

Było piękne upalne Polskie lato, kwiaty pachnęły i inne tego typu szmery bajery. Ja będąc w wieku przedprodukcyjnym jeszcze czyli jakieś lat 10. Zaprosiłam cała zgraje dzieciaków na wspaniała karuzele wybudowaną przez mego mocarnego dziadka Heńka. Karuzela była wielka nie taki wypierdek ja to na placach zabaw był. Dzieciarnia się pousadzała na siedzeniach a ja zaczęłam kręcić. A jak wiemy oczywiście, dzieci w tym wieku maja imbecylizmu we krwi więcej niż erytrocytów, więc wpadłam na pomysł, że będę kręcić w środku, a gdy osiągnę pożądaną prędkość niczym ręczna gazela wskoczę na rurkę. Powiedzmy ze połowa warunku była spełniona. Gdy karuzelsko kręciło się niczym bęben wirówki, ja wskoczyłam, tylko że pech chciał, że podeszwy moich butów nawilgły od trawy i nóżka mi się poślizgnęła. Wciągnęło mnie pod karuzelę i wylądowałam twarzą na trawie. Jakbym sobie tak poleżała tam trochę, to pewnie nic by mi nie było, ale ja oczywiście musiałam wstać. Problemem był jednak fakt nadal kręcącej się karuzeli. Wiec jak wstałam od razu dostałam w plecy ławeczką z dwoma ucieszonymi dzieciakami. Ból był straszliwy, oddychać nie mogłam właściwie to ja nic nie mogłam tylko jojcałam z bólu. Po 5 godzinach mi przeszło, a zaczerwienienia na plecach dziadkowie nie zauważyli.

MIAŁA TYLKO WYRZUCIĆ ŚMIECI

Parę lat temu (no dobra dokładnie to dwa ) poszłam wyrzucić śmieci. Śmietnik od klatki mojej znajduje się w odległości jakichś 10 - 15 metrów. Jak już wylazłam, zobaczyłam, że idzie moja kumpela. Myślę - podbiegnie do niej. I tak zaczęłam sobie biec truchcikiem, ale że ja mam czasem jakieś nieskoordynowane ruchy to mi się nóżki poplątały. Zaryłam twarzą w beton i troszkę się na mym zacnym licu przejechałam. Ja leże w pozycji misjonarskiej na środku ulicy, moja koleżanka zaśliniona w euforycznym szale kwiku nie chce mi pomóc. Wstałam sama i jakoś się nic nie działo w sumie. No oprócz krwi cieknącej z policzka. Koleżanka stwierdziła, że pójdzie ze mną do domu tak na wszelki wypadek. Wlazłyśmy do klatki i wtedy takiego helikoptera w ogniu we łbie dostałam, że to co mam po pijaku czasem to pikuś. No i co zrobiłam? Spadłam jeszcze ze schodów zdzierając kolana i rozcinając wargę o schodka. Policzek się pięknie zagoił i nie mam żadnej niedoskonałości w typie Frediego Krugera.

by Yolasia

* * * * *

REKORD

W liceum to było, wybraliśmy się do kina, jako że godzina późnawa, towarzystwo rządne wrażeń więc wybraliśmy GDZIE JEST NEMO. Ktoś kiedyś rzucił hasło, że film się ogląda świetnie po zjaraniu tego czy owego, my natomiast uskuteczniliśmy wersję normalniejszą (acz wtedy dla nas równie nielegalną), mianowicie zakupiliśmy produkty wysokoprocentowe. Przy takim wyposażeniu film okazał się naprawdę niezły. Po zakończonym seansie, w stanie dość mocno wskazującym wyruszyliśmy na poszukiwanie dalszych wrażeń. Godzina już była późna ale na szczęście (lub i nie) na wprost wyjścia z kina znajdował się salon gier (kręgle, bilard, automaty). Po udaniu się tam okazało się, że na samym środku stoi bokser (ten automat z gruchą i licznikiem), nie zainteresował by mnie gdyby nie karteczka, że kto pobije rekord ten dostanie piwo od dyrekcji.. No to co? JA NIE DAM RADY? (pomijając fakt, że nie dałbym rady wypić tego piwa). Zacząłem wrzucać drobniaki i nawalać, przebiłem dawno wartość piwa, ale w niczym to mi nie przeszkadzało, moniaki pokończyły się zarówno mi jak i towarzystwu, ale ponieważ z każdą próbą zaczynałem stosować coraz dziwniejsze techniki, to postronni widzowie zwietrzyli rozrywkę i dorzucali mi do automatu.. W końcu zdecydowałem, że rozbieg zacznę jeszcze przed salonem gier, rozpędziłem się i w czasie biegu ktoś mi podsunął żebym z dyńki spróbował, jak powiedział tak uczyniłem, strzał, podnoszę się z ziemi, patrzę na tablicę wyników, zabrakło dosłownie paru punktów, przy następnym strzale na pewno pobiję. Stoję zadowolony z siebie lecz po chwili orientuję się, że śmiechy i generalnie hałas dookoła cichnie, ludzie patrzą na mnie, bledną i pada komentarz, że krwawię. Podnoszę rękę do czoła i faktycznie cusik czerwona, patrzę w dół: t-shirt mocno zmienił kolor a wokół prawej stopy zebrała się już całkiem pokaźna kałuża (Z racji, ze do najniższych nie należę nie trafiłem całkowicie w obitą część gruszki tylko w jej metalowe mocowanie). Wyciągnąłem chusteczkę, przytknąłem do głowy i zacząłem podążać w kierunku toalety (żeby się do niej dostać trzeba przejść przez całą część restauracyjną centrum handlowego). Komiczny to musiał być widok kiedy tak szedłem z zakrwawiona całą twarzą, za mną podąża sprzątaczka z mopem i zaciera ślady, nie jedna osoba zamarła w pół gryza kanapki czy innej pizzy i odprowadzała mnie wzrokiem. W łazience jakoś się ogarnąłem, gdy wyszedłem przekonaliśmy ochroniarza, że nie trzeba wzywać karetki i jako, że mieszkam całkiem blisko rzeczonego centrum handlowego odstawiono mnie pod dom. Zakończyło się wszystko szramą na głowie długości ok 4cm (na szczęście całkowicie pod włosami, nic nie widać).

by Rivanel

* * * * *

KLAMKA

10 letni ja bawi się z rodzeństwem (20 lat temu) ganiając jak durny po całym domu. Postanowiłem przebiec przez drzwi, a moje kochane rodzeństwo (do dziś nie wiem które to, żaden się nie przyznaje) te drzwi równocześnie zamknęło. Klamkę miałem wtedy na wysokości zębów. Gdy matka wróciła do domu, ja dumny pokazałem jej w ręce kawałek górnej jedynki, pytając, czy można to jakoś przylepić. Później na fotelu dentystycznym miła pani doktor wkręciła mi w szczątki zęba przypominającą sprężynkę igłę, a następnie ją wykręciła razem z niewielkim flaczkiem-nerwem. I ten właśnie zabieg jest najboleśniejszym momentem w moim życiu.

by Fiol78

* * * * *

ZJECHAŁA SOBIE

No więc, mnie kiedyś zachciało się ojca z rodzinką do Czech na sanki wyciągnąć. Miałam jakieś 10 lat, wielka wielbicielka sportów ekstremalnych (znaczy się jazda na jabłuszku, bliżej mi znanym jako "dupoślizg" bądź "dupolot" mnie interesowała) ze mnie była, w połączeniu z szerokim stokiem dla nowicjuszy - mieszanka wybuchowa. No więc wdrapuję się na połowę stoku i ignorując kręcenie w głowie (lęk wysokości), macham odważnie do roześmianej rodzinki na dole, dosiadam mężnie dupolota i odpycham się. Pech chciał, iż ułożyłam nogę tak, że śnieg spod buta leciał prosto na moją czerwoną i zamarzniętą mordę. Pęd był zbyt silny, żeby tą nogę, usztywnioną zresztą starymi watowymi spodniami, zmienić. Kiedy dojechałam na dół, twarz miałam zesztywniałą w bliżej nieznanej mi minie, niemniej rodzinka zamiast współczuć, skręcała się ze śmiechu na śniegu. Postanowiłam więc wrócić na górkę, z sankami tym razem, i nogi postawić po bokach. Do poprzedniej wysokości nie doszłam, za to dosiadłam nowego pojazdu i pojechałam w dół. W połowie zjazdu z prędkością dźwięku (tak mi się wydawało) stwierdziłam, że nie umiem zapanować ani trochę nad sankami. A przydałoby się, dokładnie na środku tego szerokiego, przypominam, stoku znajdował się słupek podtrzymujący siatkę chroniącą narciarzy przed zjazdem do rowu. Nie myślcie, że wylądowałam w siatce bądź obok słupka. Wylądowałam dokładnie na nim. Raz w życiu cieszyłam się, że nie jestem facetem, chociaż wtedy nie sądziłam, że może boleć jeszcze bardziej. Drogę do samochodu pokonałam na plecach taty. Na tym skończyła się moja przygoda ze sportami zimowymi.

by Importowana @

* * * * *

STARY A GŁUPI

JUŻ SPRAWDZA


Dawno, dawno temu jechałem ze swoim ojcem gdzieś tam i postanowiliśmy odwiedzić naszego krewnego, księdza zresztą. Jak nas zobaczył ucieszył się szalenie, zaprosił swoje dwie kuzynki (bez śmiechów - autentyczne!), postawił browarek i graliśmy w brydżyka. Po jakimś czasie zachciało mi się zapalić, a przy ojcu (szesnastolatek) mi nie wypadało. Wyszedłem przed plebanię, zajarałem, ciemno jak u Murzyna... Papierosek się pali, a ja odczułem gwałtowną potrzebę połączenia z hydrauliką. Stosowne reparacje i nagle wrażenie, jakby coś mi złapało wiadomy organ w kombinerki. Trafiłem na elektrycznego pastucha. Od tej pory jak siusiam w plenerze, to bardzo dokładnie sprawdzam przedpole.

by Jotem02 @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A co na koniec? Oczywiście bonusik! Pisownia oryginalna, autora nie ujawnię (dla jego dobra).

kiedy chodziłem może do 3 grupy przedszkola . To pewnego razu graliśmy w piłkę i obk boiska buła mała górka i piłka tam spadła a ja mądry poleciałem za nią aż tu bęc wywrota na rozwalony kapsel od piwa. Po chwili patrze a tu noga rozwalona gdzieś 1,5cm gł.krew miałem na całym ciele i opryskałem kolegę .A teraz tylko blizna.

Oglądany: 33919x | Komentarzy: 4 | Okejek: 83 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało