Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCLXI - Dyskretne zakupy

81 071  
322   17  
Kliknij i zobacz więcej!W dzisiejszych historiach prosto z życia opowiemy Wam o tym, dlaczego należy uważać na zakupach, na działce, na to, co się mówi na weselu oraz o ostrożnych świątecznych porządkach.

NA INFOLINII PEWNEGO OPERATORA

Pracowałem kiedyś w infolinii jednego z operatorów komórkowych (przez wrodzoną grzeczność nie podam którego...)
Do moich obowiązków należało między innymi proponowanie chcącym przedłużyć umowę klientom nowych telefonów w kombinacji z odpowiednimi abonamentami, jak również odpowiedź na nurtujące ich pytania (generalnie - jak to w infolinii). I teraz trzy historyjki:

1.
Dodzwoniłem się do pacjenta, chcę mu zaproponować nowe warunki, a tu gość mi przerywa i zadaje pytanie:
- A kiedy poprawicie zasięg na moim terenie?
Na co ja standardowa formułka:
- Nieustannie nad tym pracujemy, w pobliżu pańskiej miejscowości powstaje właśnie nasz przekaźnik - I tego typu bzdety, na co słyszę odpowiedź:
- Tia, bo wie pan, żeby odebrać telefon od pana musiałem wejść na parapet, od wschodniej strony mojego domu, złapać się framugi i wychylić o pół metra. Do widzenia.

2.
Klient sam zadzwonił i pyta o jakiś nowy telefon dla siebie. Sprawdzam jego dotychczasowy abonament - wysoki, ilość zebranych punktów premiowych - sporo. Ogólnie każdy dostępny wtedy w sieci telefon dostawał za zeta. Wybrałem mu jakiś tłusty model, niestety go nie znał, więc powoli opisuję mu jego funkcje. Szanowny klient wysłuchał, po czym słyszę w odpowiedzi:
- Panie, ja potrzebuję telefonu, zwykłego, prostego, żeby dzwonił i sms-y wysyłał, a to, co pan mi proponuje, to jak zasnę to pewnie samo w kosmos poleci!

3.
Tym razem gość był konkretny, usłyszałem od niego na dzień dobry tylko dwa zdania:
- Wy jesteście k**wa złodzieje. Zbieram zabawki i spie***lam do innej piaskownicy!

by Pitar

* * * * *

SWAT

Do mojej maci ostatnio przyjechał z wizytą znajomy. Posiedział, poplotkował, ale w końcu zaczął mówić, w jakiej sprawie się z nią spotkał:
- Bo wiesz, droga koleżanko, mój serdeczny przyjaciel poszukuje żony. Moim zdaniem jesteś najlepszą kandydatką, dobrze gotujesz, sprzątasz perfekcyjnie, ognista z ciebie jeszcze kobitka... No taka akurat dla niego!
Mać paszczę rozdziawiła ze zdumienia, bo pierwszy raz jej się taka sytuacja zdarzyła, ale grzecznie, a jak myślę, że bardziej z ciekawości, o kandydata na męża zaczęła wypytywać.
- Bo wiesz, droga koleżanko, to chłop majętny, ma wysoką emeryturę, piękny dom pod Warszawą, spory ogród, a ty przeca roślinki lubisz, więc miałabyś niezłe pole do popisu, bo ten ogród trochę ostatnio zdziczał, bo nie miał się nim kto zajmować... Posiada bardzo dobre auto, mogłabyś sobie prawo jazdy zrobić, miałabyś się czym po mieście poruszać na zakupy na ten przykład...
No pięknie jej to wszystko wyglądało, więc znowu chciałaby coś więcej wiedzieć na temat samego kandydata na męża.
- Bo wiesz droga koleżanko, on bardzo sprawny jest jak na swój wiek, nie chodzi już wprawdzie, na wózku się porusza...
- A to ile on ma lat?
- Bo wiesz... On ma osiemdziesiąt lat, ale paluszki ma, jak jaki pianista! A jak twoje zdjęcie pokazałem, to mu od razu ze 20 lat odjęło!

by Anieliczka


* * * * *

PODPIS

Pracuję ja sobie w sklepie, gdzie od czasu do czasu pełnię funkcję kasjera. Studiuję sobie ja też przy okazji, z tym, że dziennie. Miałem ja sobie również egzamin komisyjny rok temu (czyli oceny z jednego przedmiotu mam w indeksie trzy...). To tytułem wstępu. Podchodzi ostatnio do mnie w pracy mój egzaminator, rozpoznał mnie i zagaja:
- O, to widzę znajduje pan czas nie tylko na naukę...
Generalnie zrozumiałem aluzję. Nic nie odpowiedziałem, czekam na zapłatę. Dostaję kartę zamiast gotówki. Oglądam rzeczoną kartę, patrzę, nie ma podpisu:
- Tutaj karta jest niepodpisana, teoretycznie nie powinienem jej przyjąć...
Myślę sobie, udała się riposta.
Jednak się nie udała, słyszę odpowiedź:
- No mój podpis to pan chyba dobrze zna...

by Pitar

* * * * *

NIEBEZPIECZEŃSTWA

Moja mamuśka[M] była dziś na "działce rekreacyjnej" (emeryci i renciści sadzą tam i obrabiają warzywa i owoce, reszta zgodnie z przeznaczeniem). Sąsiad[S] z przeciwka zagaduje:
[S] - Gdzie mąż?
[M] - Nie ma. A co?
[S] - I nie boi się pani tak sama na działkę chodzić?
[M] - A niby dlaczego?
[S] - Pani sama, dookoła sami mężczyźni, ktoś mógłby pani coś zrobić...
[M] - A niby kto? Ci starzy, czy ci pijani?

by ohoho

* * * * *

JAK W WLIIA

Na poczcie
Ja: ja
Przeurocza babcia: sympatyczna staruszka
Męczę się dziś na poczcie ze znaczkiem, który za nic w świecie nie chciał się przykleić... Odwracam się odruchowo i widzę sympatyczną staruszkę, która tak do mnie rzecze:
- Poliż... Jeśli wiesz, co mam namyśli...

I to spojrzenie...
 
by falubaz

* * * * *

OŚWIECENIE

Tytułem wstępu:
- Byłem z synem na spływie kajakowym, spaliśmy w namiocie.
- Wszędzie zabieramy z sobą „słowo drukowane”, bo przecież dzień bez czytania jest stracony.
- Pod namiotem nie da się czytać bez latarki.
Akcja właściwa:
Na drugim przystanku - rozbijamy namiot, rozpakowujemy się, obiad, spacer, sauna itd... Robi się szaro, trzeba, zatem „włączyć światło”. Okazuje się, że „światła” nie ma. Przewracamy wszystkie możliwe kieszonki i skrytki w bagażu - nigdzie nie ma. Po drugim przeszukaniu wszystkiego położyliśmy się, żeby przez chwilę pomyśleć, co stało się z latarkami. I w tej samej chwili wybuchnęliśmy śmiechem, widząc latarki przymocowane do stropu namiotu - rano zwinęliśmy namiot razem z nimi.

by ziggrin

* * * * *

CZASOPRZESTRZEŃ

Dzwonię dzisiaj do syna
- Gdzie jesteś?
- Tatoooo, a gdzieś w połowie piwa...

by Bernardo

* * * * *

PERSONA NON GRATA

Moja koleżanka jest sekretarką w miejscowym PKS-ie. Mają tam jednego brygadzistę zwie się Tadzio Wódka (przykro mi, ale muszę złamać ustawę o ochronie danych). Łaził od rana i jęczał, że chce do dyrektora. Dyrektor jednak jak tylko rano przyszedł, powiedział, że nikogo nie przyjmuje, bo jest strasznie zapracowany i w ogóle. Ale rzeczony Tadzio, kiedy już przylazł po raz ochnasty tak wkurzył koleżankę, że ta wpadła do gabinetu i od drzwi do dyrektora:
- Panie dyrektorze, Wódka na pana czeka!
Biedny chłop zerwał się zza biurka jak oparzony i galopem udał się w kierunku toalety świecąc bladozielonym licem. Dzień wcześniej były imieniny sąsiada...

by atitta

* * * * *

POŻĄDANIE

Pojechaliśmy z kumplami na biwak nad rzekę Wartę do rodzinnej wioski jednego z nas. Główną sobotnią atrakcją była dyskoteka wiejska szumnie zwaną „Miami”, na którą tłumnie zjeżdżali goście z okolicznych wiosek w celu wypicia kilku szlachetnych winek typu „SiO2”, przywalenia komuś sztachetą, tudzież zapoznania partnera w celach gimnastycznych na sianku czy w pobliskim lasku.
Nie pamiętam już dokładnie przebiegu wieczoru, ale stoimy sobie w kilka osób przed „klubem”, palimy, gadamy a obok mnie stoi jakaś niewiasta, mnie obejmuje i patrzy głęboko w oczy, a w oczach tych pożądanie. Oboje to czujemy, szybsze bicie serc, ogarnia nas fala podniecenia, gwiazdy na nieboskłonie wirują... I słyszę jej aksamitny, erotycznie wibrujący głos:
- Ale mi się odbiło kiełbasą.

by PCSpider

* * * * *

NIEWDZIĘCZNOŚĆ

Siostra moja filmuje wesela i inne takie. Wczoraj tez było jedno. Skończyło się dość szybko ogólną bijatyką - nawet do oczepin nie dotrwali. Ale pan z orkiestry opowiedział jej, że był kiedyś na jeszcze krótszym weselu. Pierwszy toast już po powitaniu chlebem i solą, goście intonują:
- Gorzka wódka, gorzka wódka, nie będziemy pili...
I odzywa się ryk matki panny młodej, która w trakcie podbiegła do mikrofonu:
- Nie smakuje wódka?!?!?! To wypi***alać!!!

by atitta

* * * * *

DESPERACJA

Kolega zorganizował w domu małą imprezę dla najbliższych znajomych, której główną atrakcją była gra w Alkochińczyka (Gra na oryginalnych zasadach to zabójstwo, więc graliśmy na kieliszki mocnych drinków).
Jedna z koleżanek, już w „zaawansowanym stanie gry”, wpadła na pole „Rzuć kością, jeśli wypadnie 3 lub mniej pijesz ile wypadło”. Wypadło 3, co przyszło jej wypić. Następnie wskoczyła na pole „Rzuć kością. Jeśli wypadnie 4 lub więcej, pijesz ile wypadło”. Kobitka miała takie szczęście, że wypadło 6. Męczyła dopiero 3 kielonka, kiedy ja wszedłem na pole „Piją dziewczyny”. I tutaj biedulka nie wytrzymała, bez zastanowienia i z rozpaczą w głosie krzyknęła:
- JA MAM WACKA!

by Weiss0

* * * * *

CHOINKA

Gdzieś tak o tej porze roku. No może z lekka wcześniej. Kumpel wraz ze znajomymi kumplami wpada na imprezę do gościa, co przed świętami się rozwiódł. Totalna rozpierducha. Rozmowy o starych polakach itp. W pewnym momencie gospodarzowi zbiera się na wspomnienia, ale jednocześnie na prośbę do kolegów:
- Panowie! Pomożecie mi w jednej kwestii?
- Jasne... O co chodzi?
Gospodarz wstaje. Otwiera drzwi do sąsiedniego pokoju... A tam stoi.... CHOINKA. W pełni ubrana. Bombki. Lampki się palą. Ino choinka już nie ma nawet jednej igiełki, bo po tylu miesiącach stania nie miała mieć ich prawa. Lekka konsternacja następuje. Wszyscy na gospodarza patrzą...
- Wiem Panowie, jak to wygląda. Ale mi się nie chciało jej wynosić... Ale chyba już pora. Pomożecie?
- No jasne! Dawaj wynosimy!
- Jej... Zaraz! Nie przez drzwi. Przecież jak mnie jakiś sąsiad zobaczy, to będzie miał polewkę do końca życia.
- Hmm... No dobra... To wywalmy ją dyskretnie przez okno. A potem w nocy wytaskamy na śmietnik.
Zgodzili się, co do tej opcji...
- Dobra zdejmuj te lampki i bombki i wyrzucamy...
- Lampki zdejmę, ale bombki, a ch*j z nimi... Niech lecą.
Wyszli z choinką na balkon. 4-Te piętro. Rozejrzeli się czy żaden sąsiad z boku nie widzi i hej.. POLECIAŁA!
Ale dźwięk, który z dołu się wydobył nie przypominał dźwięku spadającej choinki uderzającej z impetem o bruk. Jeden z odważniejszych kolegów wyjrzał na dół i skomentował:
- JA PIER.. LEPIEJ NIE MOGLIŚMY TRAFIĆ!
No i teraz sobie wyobraźcie akcję. Jesteście na patrolu policyjnym. Siedzicie z kolegą w radiowozie. Jest pełnia lata.
A TU NA MASKĘ RADIOWOZU SPADA WAM CHOINKA. UBRANA W BOMBKI!

Na szczęście panowie policjanci mieli poczucie humoru i skończyło się na mandacie 300 PLN...

by Misiek666

* * * * *

IRLANDZKIE OPOWIEŚCI

Kto był w rejonie Galway (zachodnia Irlandia), ten wie, reszta zaraz się dowie: Connemara to rejon w zachodniej Irlandii, który można objechać wycieczką autokarową startując z Galway. Z reguły kierowcy w takich autobusach mają mikrofony zaczepiane na uchu i oprócz kierowania autobusem robią też za pilotów wycieczek. Najczęściej to miejscowi i uraczają ciekawymi opowiastkami i dowcipami z regionu. Trochę spisałam na karteluszku, trochę zapamiętałam, aby zanieść wam słowo prostego ludu irlandzkiego:
„Po lewej stronie, u stóp wzgórza, mieści się pub, w którym pasterze owiec jadają śniadanie. Dobijają się do niego od samego ranka, czasem jest tam ich z tuzin! Czy wiecie, co stanowi śniadanie pasterza? Nie? To wam powiem: pinta Guinnessa. Albo dwie. Albo trzy. Albo cztery. Potem idą na łąki liczyć owce, wychodzi im dwa razy więcej niż rzeczywiście mają i są bardzo zadowoleni. I w południe wracają na lunch, taki jak śniadanie. Guinness to wspaniała rzecz.”

„W Galway mieszka 90 tys. ludzi. 21 tys. to studenci. Oznacza to dla lokalnej gospodarki sprzedaż 21 tys. pint guinnessa, 21 tys. lizaków i 21 tys. cheeseburgerów dziennie.”

„70% naszych studentów to studentki. Chłopaki są leniwe, tylko piją i śpią, a dziewczęta w tym czasie muszą edukować się same.”

„Teraz zatrzymamy się na pół godzinki w pubie, gdzie możecie napić się Irish coffee. Radzę wam poprzestać na jednej i nie szaleć z dwiema-trzema. Potem wyjdziecie z pubu, zobaczycie 3 autokary i nie będziecie wiedzieli, do którego wsiąść.” (I rzeczywiście, jak wyszliśmy, to były 3 autokary, ale 3 różne)

by margot


* * * * *

DŁUGODYSTANSOWIEC?

Rozmawiam z koleżanką na temat planowanego remontu. Mówię, kto ma mi ten remont robić. Koleżanka:
- A daj ty sobie z nim spokój. Z niego to tylko żona może być zadowolona...
- Eee?
- No, bo jak zawsze tak długo się ze wszystkim pie***li to pewnie jest zadowolona...

by atitta


* * * * *

DYSKRETNY ZAKUP

Na święta bony w pracy dostalim, do jednego marketu, wszyscy jak jeden mąż łażą z wózkami:
- A dzień dobry doktorze!
- Witam panie Marku!
- Cześć Aniu!
No cały zakład w jednym miejscu! Włożyłam se do wózka, majtasy takie specjalne, coby doopa pod kiecką sylwestrową się mieściła zgrabniej! Stoję w kolejce do kasy, i znów dzień dobry, witam, cześć...
W kolejce tłum okrutny, kasjerka kasuje moje majtole, nagle podnosi je wysoko w górę i ryczy:
- Hankaaa! Ile te majtki ściągające kosztują, kodu nie ma!

by ecomitam


Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM

Oglądany: 81071x | Komentarzy: 17 | Okejek: 322 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało