Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CXLV

33 395  
75  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

DOMEK I STOLIK

Były wakacje, a na moim osiedlu wymieniane były właśnie płyty chodnikowe. Z tego względu na poboczu leżały poukładane, naprawdę wysokie ich stosy. A że panowie kończyli prace dosyć wcześnie było jeszcze dużo czasu na zabawę. No i każda z nas miała swój domek na takim stosiku. Z czasem nasza wyobraźnia zaczęła się uwydatniać i postanowiłyśmy udoskonalić swoje domki np. o stolik. W tym celu musiałyśmy pownosić sobie dodatkowe płyty. A, że domki miałyśmy na dość dużej wysokości (dla dzieci to naprawdę znaczna odległość) a płyta brukowa jest bardzo ciężka nie obyło się bez kontuzji.
Niosąc taki "stoliczek" upuściłam go prosto na stopę. Naturalnie najpierw szok, potem krew wypływająca z paznokcia... Na szczęście (lub nie szczęście) nie musieli mi chirurgicznie zdejmować paznokcia bo zszedł sam. Straszny ból, straszne przeżycie. Od tamtej pory nie myślałam już o tego typu zabawach i naprawdę zrobiłam się strasznie przewidująca.

by Anka99111 @

* * * * *

PIASEK

Jakieś 4 lata temu (miałem wówczas lat 15 - tak, wiem, stary koń byłem) poszedłem z kumplami na rower się przejechać. To miała być zwykła przejażdżka. Wjechaliśmy na asfaltową osiedlową drogę. Jeden z kumpli zasugerował, żebyśmy się ścigali. Tak więc z racji tego, że miałem szybszy od nich rower, wrzuciłem najwyższy bieg, stanąłem i dałem ostro po pedałach. Była to nieco zapiaszczona droga i ten piasek musiał się jakoś dostać na pedały. Wyprzedziłem kumpli i dalej ostro cisnę, w końcu prawa noga mi się ześlizgnęła, straciłem panowanie nad maszyną i gleba. Obydwa łokcie i kolana rozwalone, krwi od czorta, a na prawym kolanie bliznę mam do dziś. Na szczęście obyło się bez szycia. Kumpel poszedł wtedy do apteki, która była blisko, kupił wodę utlenioną i wylał pół butelki na to kolano. Do domu wróciłem już na piechotę (na szczęście daleko nie miałem) - z zerwanymi linkami hamulcowymi jechać się raczej nie da...

by Nitrox

* * * * *

ŚNIEŻKI

Była wtedy zima, no a co się robi zimą? Oczywiście obrzuca się śnieżkami. Ja i moja siostra pomimo, że kiepsko rzucamy poddałyśmy się tej jakże pożytecznej czynności odśnieżając przy okazji chodnik. Pewnie nic by się nie stało gdyby moja babcia nie wypuściła psa (to taki wielki owczarek niemiecki, sięga mi do pasa). Psinka podbiegła do nas domagając się pieszczot, my jednak zajęte bitwą na śnieżki totalnie zignorowałyśmy go. Okazało się to błędem, bo pieseczek chcąc udowodnić jaki jest dzielny zaczął łapać śnieżki którymi próbowałyśmy się trafić. I właśnie wtedy, Bóg wie jak, mojej siostrze poprawiła się celność. Rzuciła we mnie śnieżką zmierzającą dokładnie w kierunku mojej głowy. Dzielna psinka gdy to zauważyła próbowała mnie obronić i skoczyła na mnie widowiskowo łapiąc śnieżkę w zęby i przy okazji podbijając mi oko. Moja babcia raczej nie pochwalała tej bohaterskiej czynności bo dala psince karę.
Końcowy efekt? Moja siostra straciła na parę dni ochotę na zabawy w śniegu, moja babcia chodziła po aptekach szukając cud maści, ja chodziłam przez dwa tygodnie ze śliwą i tylko moja mama była szczęśliwa, bo mogła sprawdzić, czy jej nowy korektor sprawdzi się też w ekstremalnych warunkach.

by Martyna_Sl @

* * * * *

ZINTEGROWAŁ SIĘ

Trzy lata temu, w wakacje robiliśmy rodziną ogniska co tydzień. Aby się bardziej zintegrować chadzaliśmy razem po drewno do lasu i tak jakoś wyszło, że akurat szedłem z babcią, która zauważyła dużą wiszącą na drzewie gałąź. No to ja na polecenie zdjęcia jej wskoczyłem jak małpa na drzewo (nisko nie było), zacząłem machać gałęzią i okazało się, że ona taka mała nie jest (wielkości mniejszego drzewa). Jako że byłem po piwach stwierdziłem, że się uda i dalej machałem, aż gałąź zaczęła lecieć, przeleciała mi przez głowę i rękę. Skończyło się szczęśliwie na szwach paru (chociaż nie miał kto mnie do szpitala wieźć), choć nie wiem, czy jakiegoś wstrząsu nie miałem. Blizny i dziurę w głowie mam do dziś.

by Nzms @

* * * * *

PORZUCAŁ

Rzecz działa się na moim blokowisku. Ja mały szkrab (4-5 lat) rzucałem sobie kamieniami do góry w tunelu. Tunel miał jakieś 3-4 m więc dość trudno było uskoczyć przed kamieniami. Bawiłem się tak z moją koleżanką i pewnej chwili zabawy nie zdążyłem uciec przed kamieniem. Ów kamień był średnicy męskiej pięści i na chwilę straciłem obraz, po chwili wstałem i chciałem się pogłaskać po głowie żeby przestało boleć. Kiedy popatrzyłem na rękę zobaczyłem na niej krew. Rura do domu. Bliznę mam do dzisiaj i nie mogę ścinać włosów bardzo krótko bo w tym miejscu nie rosną włosy. Dobrze że nie miałem wstrząsu mózgu albo nie byłem szyty.

by Mumun @

* * * * *

RURKA

W moim pokoju, tuż nad wejściem znajduje się rurka od ogrzewania. Wykorzystywałem ją czasem, aby się na niej podciągać, pohuśtać, czy po prostu zwisać jak jakaś małpa. Przez pewien okres czasu miałem zwyczaj wychodzić z pokoju rozpędzając się, wyskakując w celu uchwycenia rurki, a następnie wylatywałem z pomieszczenia wyrzucany jak z huśtawki. Robiłem tak do czasu... Zdarzyło się, że zrobiłem długi rozbieg. Wyskoczyłem, nadałem odpowiedni tor lotu (należy wysunąć kończyny dolne daleko do przodu) i zacisnąłem palce w powietrzu, tuż przed rurką... Pamiętam moje zdziwienie. Sufit tak powolutku się oddalał. A ja gruchnąłem czaszką w drewniany próg. W głowie mi zadzwoniło, próg wydał głuchy dźwięk, a ja po sekundzie stałem w szoku na równych nogach. Na dziwny hałas zareagował ojciec. Przyszedł i spytał co się stało.
-Potknąłem się...

by Flyx

* * * * *

WYŁADOWAŁA FRUSTRACJĘ

Pewnego pięknego dnia ćwiczyłam w ogródku przed turniejem palanta, (odbijałam piłkę tenisową najgrubszym kijem jaki znalazłam w domu). Nie byłam wtedy w najlepszej formie i raz po raz piłka upada mi na ziemie. Po blisko dwudziestym chybieniu wściekła na siebie i cały świat, niewiele myśląc przechodząc koło drzewa wyładowałam całą swoją frustracje na pniu. Kij odbił się od pnia o trafił mnie prosto w łuk brwiowy. W pierwszej chwili szok. W ogóle nie poczułam bólu, a moją pierwszą myślą było, że jestem niezła skoro nic mi się nie stało po takim uderzeniu. Myślałam tak dopóki nie poczułam krwi ściekającej mi już po brodzie. Chciałoby się powiedzieć coś innego, ale miałam wtedy 16 lat...

by Tusia130 @

* * * * *

POGANIAŁ

Mając 3 lata i będąc u babci różne rzeczy przychodzą do głowy.
Z bratem ciotecznym postanowiliśmy się poganiać (Niby taka pospolita zabawa a jaka niebezpieczna). No więc do dzieła. Najpierw on mnie gonił potem ja i tak w kółko. Gdy ja uciekałem Pech chciał iż ja miałem śliskie skarpetki i babcia śliską podłogę przy drzwiach. Nagle rozlega się krzyk w mieszkaniu (Tak to ja.). Siedzę koło drzwi bez zębów, czemu? Ponieważ wszystkie leżą na podłodze (Na szczęście, że mleczne..). Po tym wszystkim nigdy nie bawiłem u babci w ganianki.

ŻYLETKA

Mając 6 czy 7 lata będąc u (Tak zgadliście) u babci (pechowy ten dom). Na balkonie znalazłem żyletkę. Nie wiedząc, że jest ona taka ostra postanowiłem przeciąć kawałek papieru. Ale nie zrobiłem tego dobrze, wiecie jak jest w środku żyletki taka dziurka, nie? No i tam włożyłem papierek. Potem z całej siły przycisnąłem tą żyletkę kciukiem. Zapadła mi się ręka, podnoszę ją i patrzę, a tam dziura do kości (tak, naprawdę było widać kość). Po chwili miałem całe ręce we krwi i wychodząc z balkonu wyglądałem jak rzeźnik. Wyobrażacie sobie 6 letnie dziecko wychodzące z balkonu za całymi rękoma we krwi? No właśnie. Jako, że babcia nie miała plastra owinąłem sobie chusteczką. Nie musiałem mieć nawet szwów zakładanych. Ale blizna i ślad na psychice pozostały do dziś.

by Pulposlaw

* * * * *

NIE PRZESZKADZAJ W ZABAWIE

Kiedy byłem mały (może 5 lat) mieszkałem jeszcze na wsi. Jedynym kumplem był o 5 lat starszy kolega - nazwijmy go Marek. Pewnego dnia, jak zawsze błąkamy się po dziadka gospodarstwie w niewiadomym celu. Miałem wtedy takiego fajnego dużego psa wilczura, był cały czarny i cała wieś się go bała, bo już nieraz zasmakował ludzkiego mięsa. Jak ktoś chciał wejść to musiał do kogoś gościu zadzwonić, żeby zabrał tego psa. Taki budził respekt. Jako, że byłem mały, to kochałem zwierzaki i zwierzaki kochały mnie. No i jak się Markiem bujaliśmy, to chciałem się pochwalić, że to ja taki treser zwierząt i w ogóle. Więc podszedłem do psa Barego i zacząłem go tarmosić za uszy ściskać i takie różne sprawy. Kolega chciał mnie odgonić od o połowę większego ode mnie bydlaka, ale widać mu się te spodobały pieszczoty i w obronie tej przyjemności rzucił się na kolegę. Całe szczęście, że Bary był na łańcuchu, ale i tak dopadł Marka na krańcu łańcucha i wyrwał mu trochę mięska z pomiędzy łopatek. Całe szczęście że moja mama jest pielęgniarką. Do dziś kolega ma awersje do tego psa.

by Snoop93 @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 33395x | Komentarzy: 0 | Okejek: 75 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało