Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CXLI

27 152  
64   1  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

GRABI SOBIE CAŁE ŻYCIE

Jak miałem może ze 3-4 latka, byłem szczęśliwym posiadaczem specjalistycznego rowerka o dumnej nazwie "Panda". Brzmi groźnie, nie? Koła chyba 10", boczne kółeczka przy nim. Ale do sedna. Pewnego pięknego dnia, jeżdżąc po podwórku u mojej babci coś poszło nie tak i rowerek skręcił w kierunku schodów.. Wtedy były wyższe ode mnie i baaaardzo strome. Pech chciał, że zjechałem z nich i zatrzymałem się na zamkniętych drzwiach. Trochę krwi na głowie i rękach, poza tym cały.

Mając trochę więcej lat (nie pamiętam za ile) brałem kąpiel w wannie. Gdy wychodziłem z wanny wycierając się, pośliznąłem się i z dobrego metra przydzwoniłem brodą w krawędź. Na szczęście język trzymałem za zębami i skończyło się na kilku szwach na brodzie.

Gdy byłem w gimnazjum, pewnej nocy szalałem z kumplem na rowerze.
Pech chciał, że coś mi nie wyszło i poleciałem na radosne spotkanie z matką ziemią. Noszone okulary tym razem nie pomogły - 3 szwy pod okiem i jeden nad, na łuku brwiowym. Krew się lała obwicie, ale na szczęście jacyś przypadkowi ludzie użyczyli mi chusteczek i jakoś wróciłem do domu. Najgorsze jednak było to, jak starszy lekarz zszywał mi to wszystko bardzo malutką igłą przy bardzo słabym świetle...

Jakiś czas po tym incydencie pojechaliśmy do babci. Jednak jako że było tam nudno, skoczyliśmy do wujka - a stała tam przed domem piękna huśtawka samoróbka typu gniotsia nie łamiotsja. Spawana po pijaku, przywodziła trochę na myśl pancernik Patiomkin, jednak wytrzymałością mu nie dorównywała ani trochę. Brat cioteczny wymyślił że będziemy sprawdzać wytrzymałość i mnie konkretnie rozbujał. Niestety w pewnym momencie spawy nie wytrzymały i lewa strona huśtawki pękła przy zawiasie. Efektem były pęknie pozdzierane plecy i ręka. Huśtawka testu nie zdała.

Ostatniego złamania na bmxie nie liczę bo to ryzyko wliczone i nie było aż tak spektakularne jak te poprzednie.

by Opik @

* * * * *

SPRAWDZIŁ

Gdy byłem mały zawsze uwielbiałem przykładać małe żaróweczki do baterii 4,5 V. Kiedyś mój ojciec sprawdzał czy lampka działa - włożył 2 kabelki do gniazdka 220, bo lampka była tania i nie miała wtyczki co by normalnie bezpiecznie ją podłączyć. Przyglądałem się temu uważnie. Jaka była moja radość, gdy w ojca rzeczach odnalazłem malutką żaróweczkę z przylutowanymi kabelkami... Zrobiłem jak ojciec - kabelki do kontaktu. Ale żeby mnie przypadkiem nie kopnął prąd, wplątałem kabelki bez izolacji w METALOWĄ przyczepkę od samochodzika. Sześciolatek jeszcze nie bardzo wiedział, że taka izolacja jak metal to na niewiele się zda... No i włożyłem. Nie pamiętam czy mnie kopnęło czy nie, ale jak wypierdzieliło korki, zrobiło się ciemno, a ja cicho w kącie wystraszony. Podobno mama przez 10 minut próbowała się dowiedzieć co się stało, a ja słowa nie wydusiłem.

by Kosa9

* * * * *

EWIDENTNY REMIS

Jak miałem może z 7-8 lat był szał na deskorolki, jako że nikt nie umiał na nich normalnie jeździć to jeździliśmy ’na jaskółkę’ (kucaliśmy na deskach i odpychaliśmy się nogami).

Razu pewnego postanowiliśmy z kolegą zrobić sobie wyścig, od klatki do końca bloku, gdzie chodnik łączył się z alejką. Wszystko było super, jechaliśmy równo obok siebie, i chyba nawet zremisowaliśmy. Nie przyszło nam jednak tego sprawdzić ponieważ mieliśmy ’wypadek’. A konkretniej, zapomnieliśmy, że przecież jesteśmy przy samej ziemi i robiąc ’ostry skręt’ (Ja w lewo, On w prawo) pojechaliśmy twarzami po krawężnikach. Jak wyszedłem z szoku, miałem zdartą do krwi całą prawą stronę twarzy. A najśmieszniejsze jest to, że kolega miał identycznie zdartą drugą stronę.

by Traffix

* * * * *

WYŚCIG

Czasy gimnazjalne, byłem wtedy młody, miałem może z 15 lat A jak młody, to i głupi. Pół biedy jak sam, cała bieda jak z innymi. Miejscem akcji był Lublin, droga rowerowa nad Zalew, czy też Ściek Zemborzycki. Dzisiaj pięknie wybrukowana kolorową kostką, drzewiej z braku inszych materiałów pokryta wspaniałym drobnym żwirem. Przy większych prędkościach, jakie można było tylko osiągnąć rowerem, za pojazdem ciągnął się piękny obłok pyłu. Jedziemy zatem z największą prędkością na jaką nas stać, ja z moim koleżką. Co chwila oczywiście wyprzedzamy się nawzajem, w końcu to wyścig. Żeby dodać sobie szans zaczęliśmy nawzajem przednim kołem przycierać o tylne poprzedzającego kolegi, co go trochę hamowało. Trwało to aż do czasu, gdy mój towarzysz się odrobinkę zagalopował. Poczułem tylko szarpnięcie i mogłem zaśpiewać "lecę bo chcę". Kiedy już zbierałem się ze żwiru po pięknym, kilkumetrowym poślizgu, podziwiałem przednie koło roweru i kierownicę skręcone o 180 stopni i przerażenie na twarzy kolegi. Szukając jego powodu przeszedłem nad Bystrzycę nieopodal płynącą, i w jej niezbyt czystym, zielonym lustrze obejrzałem dzieło zniszczenia. Prawy policzek, bark, ramię, część klatki piersiowej i udo pokryte mieszanką krwi i pyłu, pod skórę wbity żwir, ubranie w strzępach. Trochę w domu trwało, zanim wszystko usunąłem, na szczęście rodzice już przyzwyczajeni do moich wyskoków nie panikowali. Śladów nie ma. A rower służy do dziś, chociaż przeszedł jeszcze kilka innych uszkodzeń.

by Qnio @

* * * * *

SUPERMENKA

Wieczór, było ciepło i przyjemnie. Akcja działa się u mnie w domu. Miałam wtedy z 6 lat, gdy bawiłam się z moim bratem w "skacz, a ja Cię złapię". Oczywiście ja byłam osobą skaczącą z dwupiętrowego łóżka. Na początku wychodziło dobrze, ale chyba poczułam niedosyt i chciałam spróbować czegoś mrożącego krew w żyłach. Tak też spróbowałam i chciałam zostać supermenką (nie mogło zabraknąć peleryny) Moja kariera super bohaterki zakończyła się tak szybko jak się zaczęła. Mianowicie gdy mój brat wyszedł z pokoju ja weszłam na łóżko rozkładając ręce i krzycząc "ŁAP MNIE!" upadłam na kant krzesła, któro stało nieopodal łóżka. Silnie w szoku i z lekkim zdezorientowaniem poczułam, że kręci mi się w głowie. Na pogotowiu powiedzieli mi, że mam wstrząs mózgu, a ja twierdziłam, że umrę. Na szczęście skończyło się tylko na kilku szwach i bliźnie, która przypomina mi o mojej krótkiej lecz owocnej karierze.

by Tuuptuusia @

* * * * *

SKOCZEK

Mój młodszy brat jest wielkim fanem Adama, dlatego postanowił trenować skoki. Obok domu mamy blaszany garaż, a obok niego dużą psią budę ze spadzistym dachem. Mój braciszek postanowił troszkę z niej poskakać. Dwa razy mu się udało, choć wylądował dość blisko. Za trzecim razem wziął, większy rozbieg i skoczył. Udało mu się dolecieć dalej, ale dotarł tym samy do betonowego słupa trakcji elektrycznej. Tata prawie zawału dostał jak go zobaczył - całą twarz miał zalaną krwią i nie chciał dać się złapać, tylko biegał krzycząc po podwórku. Wieczorem, już opatrzony i zszyty, szepnął mi do ucha: "To chyba dobrze, że nie skakałem z dużej krokwi - garażu..."

by Basia-K. @

* * * * *

ACH TE BABY...

Historię zacznę faktem, że chodzi tu o mojego kolegę, który miał dość fascynujące dzieciństwo.

Razu pewnego gdy to mój w/w. kolega miał lat 8 bardzo był zaciekawiony tym, co dziewczynki mają pod swoimi spódniczkami. Dlatego też gdy zauważył jedną z koleżanek na huśtawce, uznał to za doskonałą okazję do przeprowadzenia badań. Podchodził więc coraz bliżej... Efektem jest blizna na głowie widoczna już ponad 10 lat od tegoż zdarzenia i śmiech znajomych przy każdorazowym odświeżeniu tejże historii.

by Sheiron @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A co na koniec? Oczywiście bonusik! Dziś historia o... Nie wiem o czym...

A zaczału sią i wpadł do uczka kadu ja wuldałem go lotką.

Oglądany: 27152x | Komentarzy: 1 | Okejek: 64 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało