Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CXXX

28 786  
33   2  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

BARSZCZ

Rzecz działa się w Bieszczadach, przechadzanie się po górach, pagórkach i lasach. Jak niektórzy wiedzą rośnie tam dosyć ładna roślina zwana Barszczem. Ten oto barszcz posiada trującą substancję. Ja - oczywiście nieświadomy niczego, zrywałem te liście, trochę z nudów, trochę z jeszcze większych nudów... jak wróciłem do domu, zauważyłem na rękach i nogach jakieś takie małe brązowe plamy. Pierwsza myśl - brud! Kolejne myśli już nie były tak pozytywne. Zaczęły się robić bąble z dziwną substancją, jak zrywałem z nich cienką skórę to pojawiało się białe mięso... do dzisiaj została mi jedna blizna z około 8. Minęło już kilka lat. Zaraz po tym dowiedziałem się że jakiś czas wcześniej 2 osoby zginęły w związku z kontaktem z tą trucizną. Ja żyję dalej

by Rzepczak @

* * * * *

SUPERMARKET

Miałem 10 lat, gdy w moim mieście otworzyli nowy supermarket "PODKOWA".
Wszyscy zachwyceni bo były ruchome schody. Od rana do nocy potrafiliśmy biegać po tym supermarkecie. Jeździć windą i schodami. Pewnego razu poszedłem tam z kolegą o pięć lat starszym. Wbiegałem po schodach pod prąd i się przewróciłem. Wstałem, nic nie czułem to bawiłem się dalej. Po kilku minutach zrobiło mi się tak słabo, że ledwo chodziłem, myślałem że zemdleję. Odsłoniłem nogawkę, noga cała we krwi. Dwie wielkie dziury, niewiele brakowało do zmiażdżenia kości piszczelowej. Założyli 7szwów bez znieczulenia. Od tego momentu nie bawię się już na tych schodach.

by Siwy930

* * * * *

RZUĆ MISIA!

Rzecz działa się kilka lat temu. Pojechałem z bratem na wakacje do babci na wieś. Nudno było. Babcia miała pieska, ratlerka. Postanowiłem pobawić się z tym biednym stworzeniem. Wymyśliłem, że porzucam mu zabawkę, pluszowego misia. Zwykłe rzucanie było dość nużące, wiec szybko spróbowałem czegoś ostrzejszego. Położyłem pluszaka na łopatę, w celu przerzucenia go za płot, do sąsiada i skoczyłem na nią. Do dziś mam 3 cm. bliznę na czole...

by Gzumnit

* * * * *

TRAFIŁ I ZMIERZYŁ

Kiedy miałem tak około 5 lat, bawiłem się z moją starszą siostrą (jest starsza ode mnie o 9 lat). Udawałem byka i biegłem na nią z wystawioną głową do przodu. Siostra odsunęła się trochę, ale nie przesunęła jednej nogi, przez co ja potykając się uderzyłem z całej siły o kant szafy. No a potem to pamiętam tylko wielkie, szpitalne światła.
Inna sytuacja, siedziałem sobie przed komputerem i piłem Gorący Kubek Knorra. Myślałem sobie, ile Gorący Kubek może mieć tak naprawdę stopni, a jako iż byłem chory, koło mnie był termometr. Zaciekawiony moimi przemyśleniami włożyłem termometr do kubka (miałem około 10 lat). Termometr wybuchł po około sekundzie, cała rtęć popłynęła na dno kubka ( to był jeszcze termometr rtęciowy... ), a ja głupi, kiedy poczułem dziwne bąble miedzy zębami, wyplułem je i zaczełem się nimi bawić nad umywalka. Przyszedł tata pytając co robie, a ja zakryłem rękawem resztki rtęci i powiedziałem że "termometr się popsuł". Tata spytał się tylko gdzie rtęć z termometru, a ja odparłem, że wyrzuciłem wszystko. Teraz się dziwie, że jestem jeszcze na tym świecie, choć nie wiem czemu się tym nie otrułem.

by Siwcu2 @

* * * * *

ŚWIETLICA I SNOWBOARD

Rzecz działa się w świetlicy szkolnej, kiedy byłem w trzeciej klasie podstawówki. Jako, że wokół pełno zabawek, to było mi i koledze bardzo nudno. Postanowiliśmy się poganiać. Świetlica miała dwa pomieszczenia, jedno z nich - główne, gdzie wszyscy się bawili i mniejsze ze stolikami, gdzie wszyscy rysowali, grali w gry planszowe itp. Uciekłem do mniejszego pokoju i chciałem wbiec za ławkę, ale niestety ławka ma nogi, o które musiałem zaczepić. Tak się złożyło, że w momencie upadku na mojej drodze stanął grzejnik (właściwie zawsze tam stał). Miałem białą koszulkę (tzn. po chwili czerwoną) i dosłownie krew ciekła mi jak woda. Do głównego pomieszczenia wchodziłem ze złożonymi rękami, żeby krew nie leciała na ziemię. Co się wydarzyło dalej:
1. Pisk koleżanek i kolegów.
2. Mama koleżanki zemdlała i spadła z krzesła (widok krwi).
3. Michał!!! Mówiłam żebyście tam nie biegali!
W efekcie mam ciekawa 6-cio centymetrowa bliznę na głowie).

Druga opowieść jest o moim bracie. Pewnego dnia postanowiliśmy pojechać na snowboard. Postanowiliśmy zbudować jakąś większą skocznię, co nam wyszło bardzo dobrze. Za skocznią był dość spory spad, więc leciało się mniej więcej 4 sekundy (jak na warunki w moim mieście skocznia była ogromna, więc tylko my na niej skakaliśmy). Brat (lat 20) postanowił złapać deskę przy obrocie o 360 stopni. Pech chciał, że w podczas łapania deski stracił równowagę i obrócił się o 270 stopni. Najpierw dotknął ziemi deską, potem plecami, a na końcu głową. Gdy nie podnosił się kilkadziesiąt sekund podbiegłem do niego sprawdzić czy jest w ogóle przytomny. Zobaczył mnie, podniósł głowę i zapytał: "Gdzie ja jestem?". Wytłumaczyłem mu i poszliśmy do baru spokojnie usiąść. Po 15 minutach siedzenia na ławce i patrzeniu w podłogę ponownie mnie zapytał gdzie jesteśmy? Ogólnie jakieś 5 godzin wycięte z pamięci.

by Niebieskamarchewka @

* * * * *

OGAR ROMET

Miałem 13 lat. Po przepracowanych wakacjach w szklarni przy zbieraniu pomidorków, za pierwsze zarobione pieniądze, za zgodą rodziców postanowiłem sobie kupić swój pierwszy pojazd mechaniczny. Ogarka firmy Romet. Radość była wielka, kiedy sąsiad stwierdził, że w sumie jego romecik jest mu już niepotrzebny i sprzeda mi go za niewiele ponad dwie stówki. Wszystko było ok (wiem, że mało jeździł na swoim harleju), ale po wyciągnięciu go z szopki (to taki pseudo garaż na wiosce) okazało się że moje wymarzone cudo jest cudownie brudne i wygląda jakby stanowiło domek dla pająków. Ale co tam fascynacja pierwszym pojazdem nie dopuszczała racjonalnego myślenia. Przytargałem owe cudo do siebie na podwórko i postanowiłem, że najpierw dokładnie go wymyje. Ale żeby wejść w każdy zakamarek trzeba to najpierw rozkręcić. Nie wiedzieć czemu najłatwiej poszło mi z odkręceniem baku. Po jego zdjęciu wylałem resztki tego co było w środku i zabrałem się za czyszczenie. Wyszorowałem ładnie z zewnątrz, a następnie wewnątrz wodą z płynem. Lśnił jak nowy - myślę jednak sobie nie zostawię wody w baku trzeba go jakoś wysuszyć najlepiej ogniem... Przyniosłem zapałki i postanowiłem przyłożyć do baku żeby na chwilkę się zapaliło a resztki wody same wyparują. Przykładam jedną zapałkę i nic, kolejne i dalej nic się nie dzieje a wody trochę jednak zostało. No to cóż skoro się nie chce zapalić należy dolać trochę benzyny i wtedy spróbować ponownie. Jak pomyślałem, tak zrobiłem dolałem mniej więcej szklankę benzyny i dokładnie wymieszałem, żeby osiadła na ściankach i ładnie się wysuszyło. Położyłem na ziemi i i przyłożyłem zapałkę. Dalej wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem zareagować. Bak z mojego romecika wystrzelił w górę jak rakiety z NASA i wylądował na dachu naszego domku. Za chwilę tylko widziałem ojca który biegnie na dach z wodą i matkę dzwoniącą na straż bo od mojego baku zaczęło się pokrycie dachu (lepik czy tera) łapać. Na szczęście ojcu udało się ugasić nasz domek. Niestety bak po powrocie na ziemie nie miał już na sobie pięknego lakieru w kolorze byczej krwi i teraz oprócz mycia i suszenia czekało mnie jeszcze lakierowanie... Kolejne dwa tygodnie bez motorka...

by Rachwalski @

* * * * *

PETARDY

Historia miała miejsce jakieś 7-8 lat temu.
Szkoła podstawowa. Czas po Sylwestrze. Organizowana jest zabawa karnawałowa szumnie nazywana dyskoteką, jako iż mi i kolegom zostało trochę petard z Sylwestra postanowiliśmy po tej "dyskotece" je wystrzelać. Każdy zapakował pełne kieszenie petard i lecimy do szkoły (bo tam się biba miała odbywać). Mamy jeszcze chwile czasu więc padł pomysł, żeby pobawić się w wojnę. Polegało to na tym, że zapalaliśmy petardy i rzucaliśmy nimi w siebie. Ktoś zapala petardę, ktoś inny biegnie... I ów ktoś inny dostaje petardą prosto do kaptura. Petarda była z tych większych więc łatwo wyrwała kaptur i kawałek kurtki. Postrach. Panika. Popłoch. Kolega jęczy na ziemi "hrrruuuu urwaooo mi guoweeeem...". Osoba która rzuciła petardą nie poczuwa się do odpowiedzialności za rannego więc zostawiamy kwiczącego na ziemi kolegę i udajemy się do szkoły.

30 minut później.

Dyskoteka trwa w najlepsze bawimy się w berka biegając między rozwrzeszczanymi dzieciakami. Super cacy tylko szkoda, że miałem petardy schowane w pudełku z draską. I szkoda, że petardy wysypały się z tego pudełka i latały luzem po kieszeni. I szkoda, że któraś z nich otarła się o to pudełko. Poczułem dym...

5 minut później.

Samotna postać stojąca w mrocznym kącie toalety szkolnej i trzymająca się za nadpalony tyłek. Tak. To ja.
Po oględzinach spodni stwierdziłem, że na szczęście zapaliła się jedna z tych słabszych petard (a miałem tam i takie zdolne do wyrwania mi co najmniej pośladka jak słynne na całą wieś "Big Dżambo za czy czydziści"). Okazało się, że zapalona petarda przepaliła cienki materiał wewnątrz kieszeni przez który wysypały się inne petardy. Trochę stłamszony zabieram się do wyjścia z kibla gdy drzwi się otwierają i wkracza moja wychowawczyni. Jest niższa od większości uczniów (a warto pamiętać, że była to podstawówka), ale nadrabiała to masą, ledwo mieszcząc się w drzwiach wtoczyła się do środka, groza i pożoga szły krok za nią... No dobra, może przesadzam, chociaż w sumie, to pożoga raczej szła za mną bo cały czas śmierdziałem dymem. Spojrzała na mnie i wychrypiała:
- Co ty tu robisz?
Chciałoby się odpowiedzieć "ja tu tylko sprzątam". Zabrakło mi słów, za mnie odpowiedziały petardy wysypujące się z nogawki przez wypaloną dziurę w kieszeni...

10 minut później.

Pusta klasa, ja kilku kolegów stoimy pod ściana a ten cholerny SSman... ekhm, ekhm... to znaczy szanowna pani Straszak (nazwisko zmienione) przechadza się przed nami na wyciągniętej ręce trzyma skonfiskowane zapalniczki, zapałki, picolo, achtungi, pchełki, bączki, osy, big jumby i inne środki pirotechniczne. Podtyka każdemu z osobna petardy prosto pod nos i pyta "Co to jest!?". Po okrzyknięci nas wszem i wobec skretyniałymi debilami zostajemy puszczeni do domu.

5 minut później.

Wychodzimy ze szkoły zaraz za nami wychodzi wychowawczyni ale szybko się od niej oddalamy. gdy jesteśmy już w bezpiecznej odległości od budynku i od Straszakowej kolega triumfalnie wyciąga spod podwiniętej nogawki 1 petardę za 30 groszy i pudełko zapałek. Patrzymy na tą petardę jak na Graala a kolega z uśmiechem oznajmia: "Udało mi się schować. Podpalamy tak żeby ta stara %^#$^^# widziała i uciekamy!" Zgodziliśmy się na ten genialny pomysł, niech wychowawczyni wie, że nas nie tak łatwo zagiąć! Kolega zapala petardę po czym owa petarda wybucha bez najmniejszego ostrzeżenia rozrywając rękawiczkę i osmalając mu twarz. Po tym nie miałem nawet siły się załamać. Poczłapałem do domu.

by Fef

* * * * *

CHORA ZABAWA

Kiedyś z kumplem z podstawówki wymyśliliśmy super zabawę w drodze od niego do mnie - rzucanie kamieniami na odległość. Najpierw małe, później większe, później jeszcze większe, a żeby leciało dalej, to z obrotu. Kumpel wziął jakiś kamień w dwie ręce, zrobił 3/4 obrotu i puścił. Kamień był plaski i szeroki, szerszy niż moja twarz - widziałem bardzo dokładnie z bliska......

by Styrlic @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 28786x | Komentarzy: 2 | Okejek: 33 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało