Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CXI

39 795  
2   9  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

ZBIORNIK

Jedynym poważniejszym obrażeniem odniesionym w czasie dzieciństwa była utrata przygniecionego paznokcia, lecz mój młodszy brat nie miał aż tyle szczęścia. Miałem wtedy jakieś 11 lat (on - 9) i poszliśmy się bawić wokół bloku. Nieodłącznym elementem krajobrazu był wtedy ogromny (7 czy 8 metrów wysokości) zbiornik na beton i inne głupoty, którego od czasu zbudowania osiedla ani robotnicy ani jaśnie administracja nie raczyła rozebrać. To miejsce wybraliśmy sobie na zabawę razem z jednym kolegą. Coś tam robiliśmy z dźwignią, która dawniej powodowała upuszczenie nieco betonu, lecz mi się to szybko znudziło i wróciłem na podwórko. Jeszcze na dobre się tam nie zaaklimatyzowałem, gdy usłyszałem RYK brata pędzącego do domu z prędkością światła. Podążam jego śladem. Na chodniku - krew. Na klatce schodowej - krew. Przy wejściu śmignęli mi tylko rodzice z bratem, gnający czym prędzej do samochodu (na wykładzinie krew).
Okazało się, że brat odciął sobie rzeczoną dźwignią opuszkę palca. Dwa dni później zbiornika już nie było, a za odszkodowanie kupiliśmy sobie klocki lego.

Zyx @

* * * * *

TRZA OGRZAĆ PIESKA

Czas - ferie zimowe spędzane u babci na wsi. Byłam w wieku ok.6 lat. Zimno jak jasna cholera, wszystko pozamarzane. Poszłam sobie z dziećmi sąsiadów połazić po okolicy. Po czasie jednak byliśmy tak zmarznięci, że chcieliśmy iść gdzieś, gdzie nie wieje, ale niekoniecznie do domu. Co nam zostało? Tak, oczywiście stodoła. Wybraliśmy stodołę sąsiadów jako, że była murowana a nie drewniana jak mojej babci (co potem okazało się nad wyraz dobrym wyborem). Siedzimy sobie w tej stodole i nagle słyszymy pisk. Okazało się, że był to piesek przemarznięty nie gorzej od nas. No to chcieliśmy pieska ogrzać. Ułożyliśmy ładną kupkę siana w rogu i podpaliliśmy. Dalej już nie pamiętam dokładnie co się działo, ale wyciągali nas z tej stodoły na wpół zaczadzonych. Kiedy babcia pytała się co tam robiliśmy, że całe "zapasy" ze stodoły poszły z dymem powiedziałam, ze chcieliśmy ogrzać pieska. Piesek niestety spłonął razem z sianem, a ja już nigdy więcej nie spotkałam się z dziećmi właściciela stodoły...

by Zabij_zanim_zdradzi

* * * * *

NIETYPOWE WEJŚCIE

Pewnego pięknego lipcowego dnia (początek wakacji) wracałam do domu dość wcześnie, bo koło 21. Okazało się, że rodziców ani widu ani słychu za to ja kluczy w torebce nie mam. No to coś trzeba zrobić, bo w brzuchu burczy. Jako, że mieszkam w bloku na pierwszym piętrze to do okna nie mam wysoko. Okna były już plastikowe, uchylone od góry (żeby w domu nie było zbyt duszno potem). No to inteligentne dziecko wspięło się na parapet i dawaj przekładać rękę od góry, żeby uchylić drugie skrzydło. Musiało to wyglądać na tyle dziwnie, że ktoś "uprzejmy" zadzwonił na policję, że jakieś dziecko się włamuje. No i kiedy stanął za mną dzielnicowy mówiąc coś o włamywaniu się do cudzych domów tak się przestraszyłam, że zleciałam prosto na niego. Efekt? Dzielnicowy miał skręcony nadgarstek a ja stłuczony tyłek przez rodziców, którym nie spodobał się mój sposób wchodzenia i składanie wyjaśnień na komendzie.

Do teraz mam uraz do parapetów i policji...

by Zabij_zanim_zdradzi

* * * * *

NÓŻ

Było to 12.05.2005 r. Postanowiłam mojej rodzince na kolację zrobić sałatkę (sałata, pomidor, ogórek, papryka itp.). Mąż siedział przy kompie, a dzieci biegały na podwórku. Wcześniej naostrzyłam wszystkie noże i poinformowałam o tym męża. Tak na wszelki wypadek. No i kroję sobie te składniki, ale w pewnym momencie nóż mi zjechał i nadcięłam sobie tak opuszek wskazującego palca, że dyndał tylko na malutkim kawałku skóry. Akcja super. Krew się leje (opuszki są bardzo ukrwione) mi się robi słabo, a mąż z wrażenia zapomniał gdzie w domu są środki opatrunkowe. Pojechałam na pogotowie (sama), założyli mi szew, chociaż już słyszałam rozmowę lekarza o sztucznej skórze... Po dwóch godzinach byłam w domu.

by Elpawy69

* * * * *

CZY TO ROWER, CZY DRZWI KREW SIĘ TAK SAMO LEJE...

Starszy syn, wtedy lat 15, umówił się na rower z kolegami. Po jakimś czasie dzwoni do mnie, informując gdzie jest i czy tato mógłby przyjść po jego rower, bo miał wypadek. Okazało się, że skakali sobie z kolegami przez drewniane palety. Skok mu się udał, ale w momencie lądowania złamał się pedał i mocowanie wbiło mu się w łydkę. Rodzice od kolegi, z którym skakał zawieźli go szybko na pogotowie. Ja zaraz tam pojechałam i zobaczyłam super widok. Na łydce rana w kształcie literki "L" i dwie inne, trochę mniejsze. W głębi dużej rany miałam okazję zobaczyć jak wygląda mięsień. Lekarz założył kilka szwów i do domu. Po zakończeniu leczenia była komisja lekarska, celem otrzymania odszkodowania. Wszystko przebiegło prawidłowo, syn dostał jakąś kasę. Przyszliśmy do domu i po chwili młodszy syn (13 lat) zaczął wygłupiać się ze starszym. W efekcie młodszy uciekł do ich wspólnego pokoju, starszy pobiegł za nim, ale młodszy zamknął za sobą drzwi z szybą. Starszy zamiast złapać za klamkę, to z całym impetem uderzył w tą szybę. Efekt - brzdęk tłukącego się szkła i zakrwawiona ręka młodszego. Dzwonię na pogotowie, obiecali przyjechać i byli do 10 minut, z tym, że okazało się, że obydwaj moi synowie nadają się do szycia. Obydwaj mieli pocięte prawe ręce i po kilka szwów. Potem obydwaj dostali odszkodowanie, ale musieli zapłacić za nową szybę.

by Elpawy69

* * * * *

TOSTY

Kilka lat temu, będąc bardzo głodnym, postanowiłem zrobić sobie ciepłe tosty z dżemem. Wyciągnąłem więc toster, postawiłem na stole i włożyłem do niego tosty. Po chwili tosty wyskoczyły, więc wziąłem nóż i w momencie gdy chciałem posmarować tosta dżemem, nóż wypadł mi z rąk i spadł na podłogę. Postanowiłem go więc podnieść z tej podłogi....
Cóż, wszystko było by fajnie, oprócz tego, że podczas podnoszenia noża, dotknąłem czołem, bardzo mocno rozgrzaną obudowę tostera.
Efekt: Całodniowy ból głowy, liczne zimne okłady oraz smuga po oparzeniu, której byłem posiadaczem przez całe wakacje. Tosty wtedy mi nie smakowały i w ramach bezpieczeństwa, już przestałem je robić...

by Kiedrzu

* * * * *

LIGNINA

Z moją młodszą o niemal dwa lata siostrą chorowaliśmy zazwyczaj jednocześnie na te same choróbska. Za którymś razem tak nam się nudziło, że postanowiliśmy pobawić się ogniem. Wspaniałym materiałem wydawała się być sterta ligniny leżąca na stoliku. Tu wypada zaznaczyć, że moja siostra miała wtedy fryzurę na tzw. pazia.
Po podpaleniu, lignina buchnęła prześlicznym płomieniem, z którego zaczęły także strzelać iskry. Z przerażeniem patrzyłem na grzywkę pochylonej nad stolikiem siostry, skracającą się w zaskakującym tempie. Pożar ugasiliśmy szybciutko szklanką wody, ale na odrośnięcie grzywki trzeba było poczekać...

by Cyke

* * * * *

GRUNT TO BEZPIECZEŃSTWO

Ukończone pięć lat, może mniej, łóżko piętrowe w pokoju. Jako że była rozsądna i za nic w świecie nie chciałam z owego łóżka spaść, w miejscu gdzie była przerwa w barierce na drabinkę umieściłam... rozpiętą gumę do skakania (No co? Zabezpieczenie dobre, jak każde inne) i ochoczo zaczęłam się kołysać w przód i w tył. Efekt? Lot połączony z fikołkiem (wykonanym jeszcze w powietrzu) i przywalenie z całej pety czołem w szafę. O dziwo guza nie miałam.

ŁAWKA

Ukończone lat sześć, może osiem. Siedzę z rodziną w postaci tata i starsza siostra na dworcu PKS i czekam na przybycie matuli. Ławka niewygodna, gorąco, nudo. Zaczęłam się kołysać w przód i w tył, tak, dla rozrywki i jak można przewidzieć, przesadziłam - przywaliłam czołem w beton i na plecach wylądowałam na ziemi. O dziwo guza także nie miałam.

by Fuyu

* * * * *

ZJAZD

W wieku lat koło 5-6 pasjami się "rowerkowałem". Jeździłem "po dorosłemu", na dwóch kółkach. Pewnego razu, ciepłego dnia wiosennego trafiło się, że trasa prowadziła przez wrocławski Jaz Szczytnicki (bodajże, nie pamiętam dokładnie). W dół Jazu zjeżdżało się po betonowej równi pochyłej. Pierwsza zjechała matka, kawałek za nią ojciec, ja za nim. Patrzę, że jadą szybko i w główce mej durnej rodzi się myśl, że nie trzymają hamulców pewnie. Też nie trzymałem. Z dzikim wrzaskiem wyprzedziłem matkę i gdzieś za połową Jazu kompletnie straciłem panowanie nad rowerkiem. Zaryłem pyskiem po betonie. Całą prawą połowę twarzy miałem rozdrapaną, ale płakać nie płakałem, bo myślałem, że ok jest.
Miny rodziców - do dziś w pamięci.
Śladów rycia brak. Na pięciolatku goi się jak na psie, a poza tym Bóg chroni dzieci, kretynów i pijanych. Dzieci-kretyny chyba tym bardziej.

by Khirsah @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 39795x | Komentarzy: 9 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało