Dzisiaj:
- HBO zdradza, kiedy możemy spodziewać się drugiego sezonu „The Last of Us”
- Drugi sezon „Squid Game” rozbił bank. Jest jeszcze lepiej niż w pierwszym sezonie
- Sony stawia na adaptacje gier. Szykują się dwie naprawdę duże produkcje
- Wieści o remake'u „American Psycho” to fake? Tak sugeruje autor powieści
Twórcy „The Last of Us” kazali nam długo czekać na sezon drugi, jednak oto jest... a przynajmniej oto będzie już niebawem, jak możemy dowiedzieć się z najnowszego materiału, który wylądował w sieci.
Wprawdzie nie podano tam dokładnej, a jedynie przybliżoną datę premiery, to jednak tyle powinno nam wystarczyć, bo na pierwszy odcinek wcale nie będziemy czekać tak długo. Ma on bowiem zadebiutować już w kwietniu tego roku.
https://youtu.be/ylovT43x3yo?si=Hai5EA4STw2mrLbi
Drugi sezon wprowadzi kilka nowych postaci. Jedną z nich widzimy na początku powyższego teasera. Chodzi o Abby, która, podobnie zresztą jak w grze, wzbudzać ma bardzo wiele i to bardzo skrajnych emocji. Oprócz niej poznamy również m.in. Dinę i Tommy'ego, którzy też odegrają bardzo ważne role w fabule drugiego sezonu.
Nie ma co jednak spoilerować... choć część z was zdaje sobie sprawę z tego, co nas czeka, bo przecież mogliśmy to oglądać już w grze. Jednak twórcy serialu zapewniają, że tutaj będzie o wiele bardziej mrocznie.
Rok 2025 dla fanów seriali zapowiada się naprawdę ciekawie. Wystarczy spojrzeć na mały teaser, który przygotował dla swoich użytkowników Netflix. Platforma chwali się trzema mocnymi premierami, które w końcu ujrzą światło dzienne w ciągu nadchodzących 12 miesięcy.
I choć wiemy, kiedy możemy spodziewać się trzeciego (i zarazem ostatniego) sezonu „Squid Game”, tak data premiery dwóch pozostałych hitów („Stranger Things” i „Wednesday”) owiana jest mgłą tajemnicy.
Jednak nie samymi hiciorami człowiek przecież żyje. Na Netflixie zobaczymy też kilka mniejszych, choć wciąż bardzo chętnie oglądanych, tytułów wraz z nowymi sezonami. Mowa m.in. o takich tytułach, jak „Cobra Kai”, „Sandman”, „Alice in Borderland”, „Wiedźmin” czy „Black Mirror”. Zapowiada się więc naprawdę ciekawie.
Skoro jesteśmy już przy „Squid Game”, to może warto byłoby wspomnieć o pewnym ważnym osiągnięciu, jakiego dokonał sezon drugi serialu. Już w pierwsze cztery dni po premierze osiągnął on 68 milionów wyświetleń, przez co znalazł się na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o największe hity Netflixa (pobijając nawet sezon pierwszy).
Ale to oczywiście nie koniec. Bo dalej było już tylko lepiej. W pierwsze 11 dni po premierze drugi sezon „Squid Game” wyświetlono aż 126,2 mln razy. Warto w tym miejscu dodać, że obecny rekordzista na długim dystansie na Netflixie (pierwszy sezon „Squid Game”) osiągnął wynik 265,2 mln wyświetleń, ale... w ciągu pierwszych 91 dni od premiery. Wiele więc wskazuje na to, że jeśli sezon drugi utrzyma dotychczasowe tempo, to wskoczy na pierwszą pozycję.
Ostatnie miesiące w Sony to prawdziwy rollercoaster wzlotów i upadków. Jest wiele sukcesów, ale jest też wiele sromotnych porażek. Firma najwidoczniej ma tego dość i postanawia postawić na pewniaki. No bo takie projekty nie mogą przecież nie wypalić, prawda?
Mowa o dwóch dużych adaptacjach gier: Horizon Zero Daw oraz Helldivers 2. Ten pierwszy pierwotnie miał być serialem, ale po dłuższym zastanowieniu Sony postawiło jednak na pełnoprawny film w formacie IMAX (choć produkcja serialu nie została wciąż skreślona).
Fabuła obydwu tytułów przeniesie nas w przyszłość. Choć jedna znacznie różnić się będzie od drugiej. W Horizonie wylądujemy w XXXI wieku, gdzie świat zdominowany jest przez mechaniczne bestie, a głowni bohaterowie podejmą z nimi walkę. Z kolei w Helldivers śledzić będziemy losy żołnierzy przyszłości, którzy walczyć będą z zagrożeniem w postaci obcych. Coś podobnego mogliśmy już oglądać w „Żołnierzach kosmosu”.
Na razie nie wiadomo, kiedy filmy będą gotowe. Wiadomo natomiast, że to nie cała lista tytułów gier, dla których szykuje się filmowa, serialowa czy też nawet animowana adaptacja.
Pamiętacie jeszcze informacje na temat rzekomo przygotowywanego remake'u „American Psycho”? Podano wtedy dość
wiele informacji. Na przykład reżyserem miał być Luca Guadagnino, a główną rolę, Patrica Batemana, miał zagrać Austin Butler. Wiele wskazuje jednak na to, że te informacje mogły być... fałszywe. Albo przynajmniej mogły one nie do końca pokrywać się z rzeczywistością.
Tak twierdzi Bret Easton Ellis, twórca oryginalnej powieści, na podstawie której powstał film. Mężczyzna podzielił się swoimi wątpliwościami w podcaście. Jako swój koronny argument podaje fakt, iż żadna z rzekomo zaangażowanych w produkcję postaci nie podpisała żadnych umów.
Ellis podejrzewa, że może to być perfidny fake news. Bierze on też pod uwagę możliwość, że wypuszczenie takiej informacji może stanowić badanie gruntu i sprawdzenie, jak zareaguje publiczność.
Czy ma to ręce i nogi? Niby tak, jednak należy też wziąć pod uwagę taką możliwość, że autor powieści nie został zaangażowany do produkcji. Trzeba też wziąć pod uwagę, że pierwszy news został podany dalej przez największe branżowe (i nie tylko) tytuły i portale. Więc na pewno dotarł on do samych zainteresowanych, którzy mieli okazję zdementować krążące plotki... a jednak tego nie zrobili.