Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Trzy obrzydliwe fakty, których wolałbyś nigdy nie poznać

38 336  
245   58  
O pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć… – pomyślał sobie niejeden mężczyzna, kiedy do głowy przyszło mu zapytać swoją nową dziewczynę o liczbę partnerów, z którymi ta robiła fikołki. Wiedza potrafi bowiem być czasem bardzo bolesna i zupełnie niszcząca nasze miłe, nierzadko podparte sentymentem, wyobrażenia. Z drugiej jednak strony naturalna ciekawość, mimo że niekiedy bardzo zgubna, zmusza wręcz nas do takiego ryzykownego węszenia.

#1. Czemu niektóre cukierki mają taką ładną, połyskującą skorupkę?

Niektóre słodycze pokryte są taką gustowną, słodziutką warstwą przypominającą trochę szklaną pokrywę. To z jednej strony niezbyt potrzebny dodatek do cukierka, który i tak zaraz pewnie zostanie rozgryziony przez jakiś mleczny, sfatygowany próchnicą, ząb. Z drugiej zaś strony – wygląda to naprawdę ładnie.

Cóż to za wspaniałym specyfikiem pokrywa się słodycze, aby wyglądały tak szałowo? Nazywa się to szelakiem lub bardziej anonimowo E 904, ale spokojnie – jest to produkt pochodzenia naturalnego. Żadna rakotwórcza chemia czy też tam inny plastik. Jest to wydzielina pewnego owada – czerwca. Ten sam zwierz bywa czasem rozgniatany na czerwoną miazgę i używany w gastronomii jako barwnik. Natomiast w tym przypadku mówimy o owadach żerujących na pewnym gatunku tajskiego drzewa. Stworzonka te bardzo gustują w lepkiej żywicy, którą wysysają spod kory. Tenże nektar jest przez robactwo trawiony, a następnie wysrywany na gałązki i stanowi on potem warstwę ochronną dla czerwcowych larw.


Jakiś człowiek wpadł kiedyś na pomysł, aby zrywać te gałązki, zeskrobywać z nich to owadzie guano razem z fragmentami rośliny, szczątkami czerwców oraz innych truchełek, a następnie całość mielić i poddawać odpowiedniej obróbce. Na koniec uzyskuje się gęstą masę gotową do wysuszenia na słońcu i wykorzystania w wielu różnych branżach. Szelak bywa barwnikiem do odzieży, naturalnym lakierem do drewna oraz właśnie takim uroczym dodatkiem w przemyśle gastronomicznym.

Ciekawostka – Niemcy nazywają stare płyty gramofonowe mianem „schellackplatte”. W 1896 roku tamtejszy przedsiębiorca Emil Berliner zamiast ebonitu, dotychczas używanego w produkcji tych nośników, zaczął wytwarzać je z szelaku właśnie. Jest to bowiem materiał bardzo wytrzymały na szybkie zużycie, a dźwięk jest znacznie lepszej jakości niż w przypadku standardowego winylu.


#2. Czym oddychasz w publicznej toalecie?

Wizyta w publicznym szalecie to dla wielu prawdziwa, napędzana zastrzykami adrenaliny przygoda, bowiem wchodząc do tego miejsca, nigdy nie wiesz, co zastaniesz w środku. Zazwyczaj niestety jest to obraz nędzy i rozpaczy. Pamiątki pozostawione po poprzednich gościach potrafią zaskoczyć nawet najbardziej zaprawionych w tego typu ekstremalnych sportach twardzieli, a wrażenia zapachowe przyprawiłyby o mdłości samego G.G. Allina. Najgorsze jednak jest to, czego nie widzimy…


Zakładam, że nie słyszałeś, drogi czytelniku, o pewnym toaletowym zjawisku, tzw. chmurze sedesowej? Otóż podczas spłukiwania wody w porcelanowym tronie dochodzi do uwolnienia się mikro-drobinek fekalnego aerozolu. Większe kropelki osadzają się na różnych przedmiotach (na przykład na ręcznikach i szczoteczkach do zębów), tworząc struktury nazywane zakaźnymi kałużami, a reszta zostaje w powietrzu mniej więcej w promieniu trzech metrów od kibelka. Jako że kropelki te są mikroskopijne, ich czas opadania jest bardzo długi, a jeśli w ubikacji jest dobra wentylacja, to – razem z aromatem – cząsteczki te zostaną rozniesione po okolicy.


Najgorsze jest to, że wraz z kałowo-moczowo-wymiocinową chmurą roznoszą się też patogeny, które mogą być niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Potwierdzają to badania (a jest ich już ponad 70!) przeprowadzone w samolotach pasażerskich i na statkach. Teoretycznie spłukiwanie wody po opuszczeniu sedesowej deski jest tu jakimś rozwiązaniem, ale jednak wcale nie tak skutecznym jak mogłoby się to wydawać. Otóż według badań przeprowadzonych w styczniu ubiegłego roku jest to dobra metoda na zabezpieczenie łazienki przed rozprzestrzenianiem się dużych, kiblowych kropel, natomiast w przypadku samej chmury złożonej z drobnych cząsteczek sposób ten jest absolutnie nieskuteczny…


#3. Czemu woda na basenie tak ładnie pachnie chlorem?

Nie wiem, jak wy, ale ja zawsze lubiłem ten intensywny zapach chemicznego badziewia obecnego w wodzie na basenie. Miałem wrażenie, że będę się kąpał w mieszance H2O i jakiegoś domestosa, którego zadaniem jest wybicie w pień wszystkich bakterii, które pokrywają nieumyte ciała innych pływających. Woń chloru była więc dla mnie synonimem sterylności i bezpieczeństwa. Jakże bardzo się zawiodłem, gdy mój znajomy ratownik powiedział mi prawdę...


Otóż okazuje się, że charakterystyczny zapach basenu wcale nie jest efektem dodania do wody dużej ilości chloru, ale… wręcz przeciwnie. To, co czujemy, radośnie pluskając się w ciepłej, życiodajnej cieczy to prawdopodobnie chloraminy, czyli związki, które powstają w wyniku reakcji chemicznej zachodzącej podczas kontaktu chloru z amoniakiem. A skąd się tam wziął amoniak? Ano na przykład z ludzkiego potu. Związek ten wydzielają pory, szczególnie jeśli ktoś jest na wysokobiałkowej diecie. Znacznie więcej amoniaku jest natomiast w moczu…


Jeśli więc chloru jest w basenie za mało, to szczanie do basenu sprawi, że basenowa woń będzie bardziej intensywna. Chloraminy, które są jej źródłem, mają też drażniące dla skóry i spojówek właściwości. Jeśli więc idąc się wykąpać w takim akwenie, czujesz ten charakterystyczny aromat, a po kilkukrotnym zanurkowaniu masz patrzałki czerwone niczym oczy królika-albinosa, to oznacza, że radośnie wytaplałeś się w zupie złożonej z ludzkiego potu, moczu oraz ciepłej wody z niewielką domieszką chloru.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
5

Oglądany: 38336x | Komentarzy: 58 | Okejek: 245 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało