W domu, który doszczętnie spłonął, mieszkałem z żoną Janice od 1979 roku. Nasze dzieci i wnuki wychowały się w tym domu. Każdy jego cal był zapełniony miłością. Nikt nie może odebrać nam pięknych wspomnień.
Przez mój dom przeszła burza ognia. Wygląda jak po nalocie dywanowym na Drezno. Dobra wiadomość jest taka, że moi bliscy, moja rodzina mają się dobrze. A ja przynajmniej nie będę miał już tych koszmarnych problemów hydraulicznych.
Bez względu na to, ile ma ktoś pieniędzy, czym jeździ, w jakim domu mieszkał - wszyscy jesteśmy teraz pogrążeni w tym samym kryzysie. Widziałem ludzi na wózkach inwalidzkich, matki i ojców próbujących znaleźć swoje dzieci, przerażonych.
Nasze wspomnienia, drobiazgi przekazywane z pokolenia na pokolenie zniknęły.Dodał też, że jego sąsiadka wróciła do domu, by odzyskać urnę z prochami ojca i nalać do misek wody okolicznym kotom.