Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wysoki poziom absurdu – o tym, jak „Wysokie Obcasy” kolejny raz wyrzygały się na mężczyzn. Tym razem poszło o... szowinistyczne projektowanie miast

35 852  
322   189  
Niezamierzony żart to takie urocze zjawisko, w którym opowiada się o czymś z pełną powagą, a osoba, która tego słucha, nie może powstrzymać śmiechu. Wiele lat temu taki ogólnonarodowy rechot wywołała rzecznik praw dziecka, Ewa Sowińska, kiedy to publicznie stwierdziła, że „Teletubisie” to narzędzie do promocji homoseksualizmu wśród najmłodszych. I chociaż takie radosne wpadki zdarzyć się mogą każdemu niezbyt rozgarniętemu człowiekowi, to w kwestiach publicznego błaźnienia się od dłuższego czasu brylują „Wysokie Obcasy” – tytuł, który jeszcze parę ładnych już lat temu temu reprezentował całkiem wysoki poziom. I tak też w jednej z ostatnich publikacji redakcja tego pisma postanowiła, pod pozorem poważnej rozprawy o rzeczach najwyższej wagi, zaserwować nam taką dawkę absurdu, że chyba najwyższy czas sklasyfikować ten magazyn jako tygodnik satyryczny.
Przywykliśmy już do tego, że feministyczne serwisy internetowe oraz drukowane periodyki regularnie stają na głowie, aby znaleźć kolejne powody do budowania murów pomiędzy przedstawicielami obu płci (i w sumie to pomiędzy reprezentantami 629 pozostałych płci też). Głównie sprowadza się to do bezsensownego wieszania psów na mężczyznach i obarczania ich winą za całe zło tego świata. I kiedy już wydawałoby się, że zostaliśmy skarceni za każdą możliwą rzecz, redaktorki „Wysokich Obcasów” rzekły: „Taaaak? To potrzymaj mi niebieską farbę do włosów i patrz!”.



Wychodzi na to, że teraz powinniśmy kajać się za... celowe stworzenie miast, które są nieprzyjazne kobietom. Tak, aby niewiasty cierpiały katusze. Oczywiście z naszych rąk, bo jakżeby inaczej? Oto czego się dowiedzieliśmy:

Wiele kobiet ze strachu przed napaścią ogranicza wieczorne wyjścia, spieszy się do domu z przystanku albo po drodze ściska w ręce klucze, żeby w razie niebezpiecznej sytuacji mieć jakąkolwiek możliwość samoobrony. (…) przez wiele lat kobiety nie były mile widziane w przestrzeni publicznej, więc miasta były i wciąż w dużej mierze są projektowane przez mężczyzn z myślą o potrzebach „domyślnego” białego mężczyzny.


To właśnie my, mężczyźni, i do tego biali, jesteśmy tymi monstrami, które to wzorem zmutowanych bestii z „Jestem legendą” nocą wyłażą ze swoich zatęchłych nor z zamiarem barbarzyńskiego krzywdzenia samotnych pań. Bo to właśnie robi każdy (pamiętajcie – biały!) samiec – żre, sra i gwałci. Oczywiście najchętniej więzilibyśmy nasze ofiary w piwnicy, zatem logiczne jest, że kobiety mile widziane na ulicy nie są. Miasto więc, zgodnie ze swymi potrzebami, stworzyliśmy w taki sposób, aby łatwiej nam było wyłapywać przerażone kobiety. Jak konkretnie? O tym za moment.

Może być tak, że dana okolica ma niski wskaźnik przestępczości, ale kobiety nie czują się w niej bezpiecznie. Tymczasem samorządy skupiają się niestety głównie na redukcji przestępczości (…) Kobiety mają w głowie też tzw. mentalne mapy, na podstawie których omijają pewne okolice, np. dlatego, że wieczorem nie ma tam żadnych otwartych sklepów czy restauracji i jest ciemno.

A wróble to nie lubią, kiedy im w dupkę zimno, więc szukają kratek wentylacyjnych, aby ogrzać swe kupry. Co jest złego w tym, że walczy się z przestępczością, a nie robi nic z faktem, że w nocy jest ciemno (szok!) i wszystkie Żabki są pozamykane? Osobiście wolałbym leźć po omacku, ale z pełną świadomością, że nikt mnie nie napadnie, niż kroczyć oświetloną ulicą, wśród budynków z odświeżonymi, pomalowanymi przyjemną fuksją elewacjami i bać się, że napadnie mnie jakiś biały mężczyzna, bo samorządy zamiast dbać o moje bezpieczeństwo, inwestują w tworzenie miłego wizerunku miasta...


Są jednak pewne uniwersalne elementy miejskiego krajobrazu, które warto mieć na uwadze, bo ich postrzeganie jako bezpiecznych albo niebezpiecznych wynika m.in. z psychologii. (…) jeśli gdzieś jest wybite okno, to taki element wysyła sygnał, że nie jest to okolica dobrze zaopiekowana, nie ma tam aktywnej społeczności, a więc istnieje małe ryzyko, że ktoś złapie nas na gorącym uczynku. Wybita szyba jest też nieciekawa z perspektywy przechodnia, któremu daje pośredni komunikat: „jeśli coś ci się stanie na tej ulicy, pomoc raczej rychło nie nadejdzie". Podobne wrażenie mogą sprawiać pomazane ściany. Zamalowywanie graffiti na ścianach w miejscach publicznych według naszych badań poprawia poczucie bezpieczeństwa.

Badania, na które powołuje się autorka artykułu jak najbardziej mają sens – znacznie lepiej człowiek czuje się w ładnej okolicy niż w jakimś zatęchłym barrio pełnym samochodów stojących na cegłach, walających się strzykawek, beczek z płonącą smołą i ścian rozpadających się budynków zarzyganych paskudnymi bohomazami. Pytanie tylko, co do tego ma teza, która pojawiła się w pierwszych zdaniach artykułu „Wysokich Obcasów” – gdzie tu wina (białych, ma się rozumieć!) mężczyzn, że niektóre części każdej aglomeracji straszą wyglądem? Czy jakaś specjalna samcza komisja, stawiająca sobie zadanie uprzykrzenia kobiecego żywota, celowo dokonuje interwencji w takich miejscach, aby wybijać okna i tworzyć graffiti na murach?


Zwiększenie obecności policji czy kamer raczej nie poprawi poczucia bezpieczeństwa. Kluczowe jest budowanie aktywnej społeczności. (…) Oświetlenie może poprawić poczucie bezpieczeństwa, ale nie zawsze działa – to zależy od tego, jak światło jest skierowane i jakie jest jego źródło. – Dobrze sprawdza się światło, które pochodzi z mieszkań albo innych lokali przy danej ulicy, a nie bardzo jasne latarnie. Na zbyt mocno oświetlonych ulicach kobiety czasami czują, że są jeszcze bardziej „na świeczniku”, przyciągając niechcianą uwagę.

Świetnym pomysłem byłoby więc montowanie świecących niezbyt jasno latarni w mieszkaniach. W ten sposób istnieje szansa, że niektóre przedstawicielki zagrożonego wymarciem gatunku kobiet miejskich nie wypłoszą się i nie zmienią swego habitatu. Pamiętajmy też o tym, aby przy tak przystosowanych ulicach nie wrzucać do paśników jedzenia, które mogłoby samicom zaszkodzić. Stawiajmy więc na bogate w białko, nieprzetworzone produkty rolne, a nie na wysokokaloryczne słodycze.

Ludzie czują się bezpieczniej na ulicy, gdzie są drzewa, niż tam, gdzie ich brakuje. Za to krzaki kojarzą się raczej negatywnie, bo tam właśnie może czaić się napastnik. Stąd ważna jest jeszcze jedna zasada – roślinność (i w miarę możliwości inne elementy krajobrazu) nie powinna blokować widoczności. Podobnie jak wysokie krzaki, z zagrożeniem, zwłaszcza nocą, raczej uniwersalnie kojarzą się kobietom także przejścia podziemne, których nie brakuje w Warszawie. Inny przykład to toalety publiczne. Kobiety, zarówno przez fizjologię, jak i przez to, że zapewniają opiekę nieformalną dzieciom albo seniorom, częściej muszą z nich korzystać. Problem w tym, że często toalety publiczne w nocy są jak ciemne, niebezpieczne pułapki.


Należy zatem zlikwidować wszystkie otwarte w nocy szalety miejskie i przejścia podziemne. Lepiej, aby panie załatwiały swoje potrzeby, kryjąc się za małymi drzewami (w żadnym wypadku za wysokimi krzakami, bo tam przecież dybią na nie biali, męscy oprawcy), a na drugą stronę ruchliwej ulicy przebiegały kłusem między rozpędzonymi autami. Z drzew polecamy bonsai – są ładne, niezbyt wysokie i budzą przyjemne odczucia. Sugeruje się też usunięcie z miejskiej przestrzeni wszystkich studzienek kanalizacyjnych, na wypadek, gdyby i tam czaili się złole z mosznami. Zlikwidujmy też bramy budynków. Tam również na pewno czyhają patriarchalni oprawcy.


Czekanie na autobus przez dłuższy czas, na nieoświetlonym przystanku w odizolowanej okolicy, dla wielu kobiet wiąże się z lękiem. Dlatego pomocne jest umieszczanie przystanków np. obok restauracji czy sklepu, które są dłużej otwarte (…)

A jeśli akurat na trasie autobusu nie ma żadnego sklepu lub restauracji, to chociaż stawiajmy wspomniane latarnie w pobliskich mieszkaniach, usuńmy miejskie kibelki, zamalujmy graffiti, wstawmy szyby w opuszczonych domach, wytnijmy wszystkie krzaki i zostawmy jedno drzewo, żeby było gdzie się odlać w oczekiwaniu na przyjazd transportu publicznego. Warto też zadbać o to, aby za kierownicą pojazdu siedziała czarnoskóra kobieta, a nie biały mężczyzna.

Szkoda, że artykuł z „Wysokich Obcasów” był tak krótki. Liczymy jednak na to, że wkrótce redakcja zaserwuje nam kolejny tekst dotyczący np. winy, którą biali mężczyźni ponoszą za wyginięcie pterodaktyli i erupcję wulkanu w Pompejach. Tak prawdę mówiąc, to intelektualne fikołki, które niektóre feministyczne „redaktorczynie” wykonują, aby podzielić się swoimi uprzedzeniami z resztą świata, doprawdy budzą wielki podziw. Ciekawe jest to, że wbrew założeniom autorek takimi treściami robi się z kobiet jakieś płochliwe, zdziczałe stworzenia, które to z podkulonymi ogonkami przebiegają z miejsca na miejsce, drżąc ze strachu, że w każdej chwili zza żywopłotu rzuci się na nie agresywny napastnik. Najbardziej boli świadomość tego, że po przeczytaniu tego typu wysrywów niektóre osoby naprawdę skłonne są uwierzyć, że żyją w jakimś straszliwym, alternatywnym świecie, gdzie my, mężczyźni, jesteśmy rozjuszonymi, nienawidzącymi przedstawicielek płci pięknej bestiami. A miasta, które sobie stworzyliśmy, zaprojektowaliśmy tak, aby łatwiej nam było na nasze ofiary polować.


13

Oglądany: 35852x | Komentarzy: 189 | Okejek: 322 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało