Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Sześć filmowych kontynuacji, którym zaszkodziła zmiana aktora grającego główną rolę

37 596  
147   53  
„Nie chcesz, to nie. Nikt przecież nie może cię zmusić do występu w produkcji, która – jak twierdzisz – nie pomoże ci w rozwoju twojej kariery. Znajdziemy kogoś innego na twoje miejsce”. Problem w tym, że czasem pochopne decyzje filmowców, którzy zatrudniają na miejsce oryginalnej gwiazdy pierwowzoru innego aktora, spotykają się z gwałtowną, nie zawsze pochlebną reakcją widzów. A to zazwyczaj wcale nie pomaga w dobrej promocji filmu i zbijaniu tłustych dublonów na jego pokazach.

#1. Emilia Clarke – „Terminator: Genisys”

Linda Hamilton jako Sarah Connor przeszła niewyobrażalną transformację z postaci cichej i nieśmiałej kelnerki z obskurnego baru do umięśnionej, nieobliczalnej wariatki, jaką James Cameron pokazał nam w drugiej części filmu o walce ludzi z maszynami. I to chyba właśnie na spotkanie tej ostatniej, dotkniętej stresem pourazowym zakapiorki, liczyli widzowie, którzy dowiedzieli się o pracach nad piątą już odsłoną „Terminatora”.


Tym bardziej że twórcy produkcji ogłaszali wszem i wobec zamiary „zresetowania” serii i tchnięcia w nią nowego życia. Kiedy jednak na ekranie ujrzeliśmy Emilię Clarke – obdarzoną dziecięcą buzią aktorkę, która to dwoiła się i troiła, aby robić wrażenie zaprawionej w boju heroiny, trzeba nam było niemało wysiłku, aby dojrzeć w niej choćby cień tych stalowych cojones Lindy Hamilton. A i sam film, nie licząc paru zaledwie fajnych pomysłów, był równie niestrawny co kiszone ogóry maczane w budyniu. Truskawkowym.


#2. Maria Bello – „Mumia: Grobowiec cesarza smoka”

Pomijając dobry scenariusz i ciekawie poprowadzoną akcję, to chemia pomiędzy Brendanem Fraserem i Rachel Weisz stanowiła najsolidniejszy filar „Mumii” – przeuroczego mariażu filmów grozy w stylu wytwórni Hammer z produkcjami o przygodach Indiany Jonesa. Reżyser Stephen Sommers doskonale wiedział, jak przedstawić dwa trudne charaktery bohaterów, aby wręcz widać było między tymi postaciami iskrzenie. Poza tym Rachel była zjawiskowo piękna, co na pewno również nie zaszkodziło w odbiorze obu części filmu.


I chociaż nikt nie czekał na trzecią jego odsłonę, ta jednak pojawiła się na ekranach kin. Okazało się, że zmieniło się nie tylko nazwisko reżysera, ale i postać zadziornej bibliotekarki zagrała inna aktorka. W jej buty weszła Maria Bello – artystka niestety pozbawiona naturalnego uroku Weisz. Zupełnie też zabrakło tego fajnego napięcia między jej bohaterką a granym przez Frasera protagonistą. Może to i dobrze, bo ostatecznie oglądając „Mumię: Grobowiec cesarza smoka” miało się wrażenie obcowania z trzeci raz odgrzewanym kotletem, który to dla zmylenia konsumenta posypany został chińską przyprawą.


#3. Dan Castellaneta – „Aladyn: Powrót Jaffara”

Zacznijmy od tego, że rola dżina w disnejowskim „Aladynie” napisana została specjalnie z myślą o Robinie Williamsie jako aktorze, który miał nie tylko użyczać tej postaci swego głosu, ale i wręcz od podstaw ją tworzyć. Ba, nawet sam wygląd tego bohatera był wzorowany na tym aktorze. Żeby tego było mało, gwiazdor improwizował większość ze swych wypowiedzi, pozostawiając filmowcom do wyboru kilkadziesiąt różnych kwestii do wyboru. I to dopiero do nagrywek Williamsa filmowcy dopasowywali animację. Ponadto aktor wplatał też w swe teksty wyrazy zaczerpnięte z języka jidisz, bo według animatora odpowiedzialnego za tchnięcie życia w tę postać, Erica Goldberga, dżin był pochodzenia żydowskiego.


Dżin to Williams i kropka. Czemu zatem na potrzeby drugiej części „Aladyna” zrezygnowano z jego usług? Wytłumaczenie jest banalnie wręcz proste – gwiazdor nie chciał, aby jego głos używany był do promowania zabawek, które Disney planował wprowadzić na rynek równocześnie z premierą filmu. Według artysty wytwórnia nie uszanowała jego prośby, więc odrzucił on propozycję ponownego użyczenia dżinowi swych głosowych strun. Zrobił to za niego znany z „Simpsonów” Dan Castellaneta – świetny aktor głosowy, który niestety nie miał jednej, wspaniałej cechy swego poprzednika – naturalnego talentu do improwizacji i rzucania przezabawnymi tekstami na zawołanie. I to niestety słychać w gotowym dziele.


Williams ostatecznie zakopał wojenny topór z wytwórnią i zgodził się „zagrać” niebieskiego zgrywusa w trzeciej odsłonie serii.

#4. Stuart Townsend – „Królowa potępionych”

Stuart Townsend nie ma szczęścia do wielkich ról. Najpierw zatrudniono go do zagrania Aragorna we „Władcy Pierścieni”, aby potem pozbawić go tej fuchy, a kiedy przyszło mu zastąpić Toma Cruise’a jako wampira Lestata w kontynuacji „Wywiadu z wampirem”, fani pierwowzoru zjechali go jak burą sukę.


Interpretacja tej postaci w wydaniu Townsenda była zupełnie inna niż to, co pokazał przed kamerą Cruise i widać było, że aktor nie zamierzał kopiować swego poprzednika. Ambicje artysty nic tu jednak nie dały, a kto wie – może i wręcz zaszkodziły filmowi. Trudno chyba było sprostać oczekiwaniom miłośników pierwszej ekranizacji książki Anne Rice, tym bardziej że akcja „Królowej potępionych” dzieje się parę ładnych wieków po wydarzeniach z „Wywiadu z wampirem”, a sama historia opowiada o Lestacie, który zostaje gwiazdą rocka i poprzez teksty swych utworów zdradza pilnie strzeżone tajemnice wampirów. Może więc to nie aktor zawiódł, ale sama fabuła tej produkcji była cienka jak kompot z desek?


#5. Mike Weinberg – „Sam w domu 4”

McCauley Culkin jako małoletni Kevin walczący z próbującymi dokonać inwazji na jego dom fajtłapowatymi zbirami był w tej roli niezastąpiony. Dlatego też planowano zatrudnić go w trzeciej części filmu, który miał być realizowany jednocześnie z „Kevinem samym w Nowym Jorku”. Planu tego jednak nie zrealizowano, a do pomysłu dalszego rozwijania serii wrócono dopiero pod koniec lat 90. Zmieniono też scenariusz. Tym razem bohater miał być już nastolatkiem. To mogłoby być nawet ciekawe rozwiązanie, gdyby nie to, że... Culkin przeszedł na aktorską emeryturę i wcale nie zamierzał tego zmieniać.


Mimo to trzecia część serii ujrzała światło dzienne. Kevina zastąpiono Alexem, a produkcja zarobiła „zaledwie” 80 milionów dolarów, czyli dobre 279 milionów mniej niż jej poprzedniczka. Cóż mogło zawinić? – pomyśleli twórcy tego koszmarku i po długich rozmyślaniach doszli do tego, że powodem porażki nie była absencja Culkina, ale to, że protagonista nie był Kevinem. I tak też w czwartej odsłonie serii bohaterem znów jest znany z dwóch pierwszych filmów dzieciak. Zagrał go Mike Weinberg. Jak wyszło? Ano tak, jak można było się tego spodziewać. Zarówno młody aktor, jak i sama produkcja krytykowana była bez żadnej litości przez krytyków i fanów pierwowzoru. Twórcy mieli nadzieję, że tym dziełkiem otworzą sobie drzwi do kontynuowania historii jako telewizyjnego serialu. Na szczęście katastrofalne opinie o „Samym w domu 4” skutecznie zniechęciły ich do takich pomysłów. Minęło parę ładnych lat, zanim ktoś podjął decyzję o nakręceniu kolejnego sequela. A potem jeszcze jednego…


#6. Liam Hemsworth – „Wiedźmin”

Chociaż amerykański serial o przygodach znanego z książek Sapkowskiego zabójcy potworów spotkał się z krytyką najbardziej zagorzałych fanów literackiego pierwowzoru, to wszyscy byli dość zgodni co do tego, że Henry Cavill jako tytułowy bohater sprawdził się wyśmienicie. Nic nie może jednak wiecznie trwać i po zagraniu postaci Geralta z Rivii w trzech sezonach aktor oznajmił, że więcej do tej roli już nie wróci.


Wkrótce gruchnęła też wieść, że zostanie on zastąpiony przez Liama Hemswortha. W tym momencie fani wydali z siebie wściekły ryk rozczarowania, uważając, że wybór ten był bardziej niż nietrafiony. Argumenty? Było ich całe mnóstwo. Przede wszystkim obawiano się, że zmiana wyglądu bohatera nie zostanie sensownie wytłumaczona przez fabułę oraz tego, że aktor wcielający się w jego postać będzie mało wiarygodny. Chociaż nadal nie mamy potwierdzenia wszystkich plotek na temat tego, jak scenarzyści poradzą sobie z tym wyzwaniem, to w krótkiej zajawce nowej odsłony serii możemy rzucić oko na Hemswortha jako Geralta. I uczciwie trzeba przyznać, że charakteryzatorzy stanęli na wysokości zadania, aby wiedźmin wyglądał naprawdę dobrze, a wręcz niepokojąco podobnie do zabijaki, którego znaliśmy z poprzednich sezonów. Jak to wyjdzie w praktyce? Czas pokaże.

7

Oglądany: 37596x | Komentarzy: 53 | Okejek: 147 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

22.01

21.01

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało