Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najmocniejsze cytaty – Robert Makłowicz zdradzony przez krakowian. Nie chcą go już w komunikacji miejskiej

45 534  
175   158  
Dzisiaj:
  • Syn Zenka Martyniuka ostro do ojca: „F...k you!”
  • Marianna Schreiber tłumaczy się ze swoich relacji z byłym posłem PiS
  • Lider Konfederacji z Lublina jest wielce zaskoczony, że Ukraińcy nie chcą pracować z kierowcami z Polski, którzy robili strajk i blokowali granicę
  • Badaczka z Uniwersytetu Warszawskiego dostaje groźby śmierci od sympatyków Konfederacji, bo wygłosiła wykład o psich rodzicach

#1. Robert Makłowicz zdradzony przez krakowian. Nie chcą go już w komunikacji miejskiej


Jakże wielkie było poruszenie w narodzie krakowskim i jakże wielka była radość, kiedy ogłoszono, że lektorem recytującym nazwy przystanków w tramwajach będzie sam Robert Makłowicz, postać niewątpliwie lubiana i ceniona.

Makłowicz towarzyszy już krakowianom kilka dobrych tygodni, jego głos można bowiem słyszeć od 19 października bieżącego roku. Niestety w tym czasie wiele osób zgłosiło uwagi względem tego, co słyszą w tramwajach.

Wśród najczęściej powtarzanych zarzutów pojawiają się:
  • niewyraźne wymawianie nazw przystanków;
  • pretensjonalny ton;
  • niezrozumiała dykcja;
  • niepoprawne akcentowanie wyrazów.

Na domiar złego nagłośnienie w wielu pojazdach MPK Kraków sprawia, że słowa wypowiadane przez pana Makłowicza stają się jeszcze bardziej niezrozumiałe.

Z ankiety opublikowanej na łamach serwisu Radio Kraków wynika, że zdecydowanej większości nie podobają się zapowiedzi przystanków czytane przez pana Roberta.


Klimat w komentarzach pod artykułem jest zresztą bardzo podobny. Sporo osób narzeka, a niektórzy wręcz domagają się przywrócenia starego lektora.

Na ten moment MPK nie zamierza podejmować w tym kierunku kroków. Jedyną sprawą, którą zamierzają się zająć, jest ta związana z kiepskim nagłośnieniem w pojazdach:

Teraz na bieżąco zgłaszamy przewoźnikowi numery boczne pojazdów tych tramwajów, w których głośniki działają gorzej. Prosimy o to, żeby zgłaszać właśnie do przewoźnika przede wszystkim informację z godziną, a także numerem bocznym pojazdu - tłumaczy Sebastian Kowa, rzecznik Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie.

#2. Syn Zenka Martyniuka ostro do ojca: „F...k you!”


Daniel Martyniuk, syn TEGO Zenka Martyniuka, znany jest ze swoich akcji, które często zdają się wymykać spod jakiejkolwiek kontroli. Całkiem możliwe, że tym razem było podobnie, bowiem młody Martyniuk postanowił wylać swoje żale na tatusia w swoich mediach społecznościowych.

Cześć kochany tatusiu. Życzę ci więcej takich koleżków, wszyscy, którzy na tobie zbijają hajs i tej całej reszty, a o synu zapominasz. Pozdrawiam cię! Dawaj jeszcze innym wszystkim, żeby wszyscy mieli super, tylko twój własny syn nic nie miał. Dawaj jeszcze... F*ck you!

Jako że z jego wypowiedzi naprawdę trudno cokolwiek zrozumieć i przytoczyć w formie cytatu, to posłuchajcie sami:


Podsumowując. Młody Martyniuk robi publiczne pranie brudów i bawi się w gorzkie żale na własnym Instagramie. Z kolei jego rodzice patrzą na to wszystko i często nie potrafią zrozumieć, o co mu chodzi. Na przykład jego matka, która tymi słowami odniosła się do zachowania syna:

Daniel wszystko dostał od Zenka: dwa drogie samochody – porsche i mercedesa, mieszkanie dwupoziomowe, ponad 100 m², mąż daje mu pieniądze co miesiąc, robi za niego opłaty, bo przecież Daniel nie ma pieniędzy. Nie wiem, skąd takie nagranie u niego, jego trzeba leczyć. Wczoraj zadzwonił do mnie, wyzwał mnie i powiedział, że pod domem ma stać lamborghini.

#3. Marianna Schreiber tłumaczy się ze swoich relacji z byłym posłem PiS


Całkiem możliwe, że ominęła was cała telenowela związana z gorącym romansem między jednym z byłych posłów Prawa i Sprawiedliwości a byłą partnerką aktywnego posła PiS. Chodzi tutaj oczywiście o Mariannę Schreiber (byłą partnerkę posła PiS Łukasza Schreibera) i Przemysława Czarneckiego, byłego już posła PiS.

Zaczęło się niewinnie, od zaczepek w mediach społecznościowych i delikatnego podrywu:


Trudno stwierdzić, czy Marianna wtedy odrzucała zaloty pod publikę, czy też rzeczywiście tak myślała, aż w końcu uległa Czarneckiemu. To jednak jest nieistotne. Istotne jest, że para została przyłapana przez „Fakt” na wspólnych zakupach gdzieś między alejkami w Biedronce.



Tutaj chyba para stwierdziła, że zaszło to już za daleko i może warto wyjść ze swoją relacją na światło dzienne:

Ludzie, Wasze komentarze są naprawdę okropne. Nigdy nie sądziłam, że można osiągnąć taki poziom okrucieństwa, obrzydliwych sformułowań, obraźliwych tekstów.
Nie mam słów by wyrazić swoje ubolewanie nad tym co się dzieje w moim kierunku. To wszystko nie pozwala mi żyć na własnych zasadach, do czego mam przecież prawo.
Jest to jedynym słowem - obrzydliwe.
Jest mi tak po ludzku przykro.
Przeczytałam kilkadziesiąt artykułów na swój temat, wypowiedzi znawców i psychologów. To, że jestem z kimś dla korzyści albo nie jestem. To, że ktoś jest czemuś winny albo i nie. Naprawdę tak nisko upadliśmy jako społeczeństwo?
Za te osoby będę się po prostu modlić. A życzliwym i szanującym moje uczucia z całego serca Bóg zapłać.
PS dziękuję tutaj Ryszardowi Czarneckiemu za wsparcie. Jest Pan, Panie Pośle - wspaniałym Ojcem i ostoją - napisała Marianna w swoich mediach społecznościowych, dodając to zdjęcie.


Swoje trzy gorsze dorzucił również drugi zainteresowany, Przemysław Czarnecki:


Marianna później zrobiła nawet małe Q&A na swoim Instagramie, gdzie odpowiadała na pytania zadane przez jej obserwatorów. Można było z niego dowiedzieć się m.in. tego, że para zamierza żyć „w białym związku”, aż jedna i druga strona nie otrzyma rozwodu.

Z kolei na pytanie, czy para nie łamie w ten sposób 9. przykazania, Marianna odpowiedziała:

Przemysław nie ma ślubu kościelnego. Kościół naucza, że małżeństwo jest nie tylko umową cywilną, ale przede wszystkim sakramentem ustanowionym przez Boga. Dlatego dla katolików konieczne jest zawarcie małżeństwa w obecności kapłana i świadków zgodnie z przepisami prawa kanonicznego. Patrząc na to w ten sposób, mąż odprawił mnie, mimo iż mamy ślub kościelny, Ja zostałam zostawiona w marcu. Ale już zostawiając to wszystko za sobą: do pożądania jest daleka droga od początku znajomości.

#4. Lider Konfederacji z Lublina jest wielce zaskoczony, że Ukraińcy nie chcą pracować z kierowcami z Polski, którzy robili strajk i blokowali granicę


Pamiętacie jeszcze strajk polskich przewoźników na granicy z Ukrainą? Protestujący domagali się wtedy przywrócenia pozwoleń dla ukraińskich firm przewozowych i rewizji unijnych przepisów w kwestii handlu z Ukrainą. Od tamtych wydarzeń minął już ponad rok i niektórzy już dawno zdążyli zapomnieć, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Jak się jednak okazuje, Ukraińcy nie zapomnieli.

A przynajmniej to właśnie wynika z wpisu Rafała Meklera, lidera Konfederacji na Lubelszczyźnie.


Z jego słów i opublikowanych screenów wynika, że Ukraińcy w polskich firmach nie chcą przekazywać ładunku kierowcom, którzy brali udział w strajku na granicy.

Pod postem wywiązała się dość ostra dyskusja. Jedni zaczęli krzyczeć, że tak działa wolny rynek i każdy może sobie robić co tylko zechce. Mekler zwrócił wtedy uwagę, że:

Nie przedsiębiorca, ale jego pracownik który zgodnie ze swoimi sympatiami po kluczu narodowym kreuje politykę polskiej firmy. Na rozwiązaniach jakie zostały na skutek protestów wprowadzone zyskali polscy przewoźnicy, ukraińscy mają obowiązki podobne do tych jakie nakładał system zezwoleń. Polskie firmy na tym zyskały. Gdyby ten pracownik rozumował po polsku nie byłoby tutaj konfliktu.

#5. Badaczka z Uniwersytetu Warszawskiego dostaje groźby śmierci od sympatyków Konfederacji, bo wygłosiła wykład o psich rodzicach


Nie tak dawno temu odbyła się Ogólnopolska Konferencja Metodologiczna Medioznawców zorganizowana przez Laboratorium Badań Medioznawczych UW. Swoją prezentację przedstawiła tam m.in. mgr Agata Kostrzewa. Tematyką jej pracy była „Cyfrowa tożsamość psynka, psurki i psiego rodzica. Wyzwania metodologiczne tego, jak pies staje się człowiekiem”. Nie muszę chyba dodawać, że wywołało to dość spore poruszenie.

A konkretnie wywołało je zdjęcie z tytułem wykładu i samą panią magister w trakcie prezentacji. I choć jej twarz została zasłonięta, to niestety na planszy wyświetlało się jej imię i nazwisko... Zdjęcie zostało udostępnione m.in. przez oficjalny profil Konfederacji z dopiskiem:

Nauka w uśmiechniętej Polsce.


Podali to dalej i udostępnili u siebie liczni posłowie Konfederacji (w tym Konrad Berkowicz) i sympatycy partii. Nie muszę chyba dodawać, że wszystko było utrzymywane w prześmiewczym tonie.

I kiedy ludzie z Konfederacji śmieszkowali sobie z wykładu, to na samą zainteresowaną wylała się fala niezrozumiałego przez nią hejtu:


Kobieta dodała również kilka screenów wiadomości, które otrzymywała.

W komentarzach przyrównywano mnie do świń, negowano moje zdrowie psychiczne i zdolności intelektualne; sugerowano, że zjadam psy. Obśmiewano użycie przeze mnie feminatywu (magistra – mgr.). Otrzymałam również kilka życzeń śmierci, w tym jedną uzupełnioną o zdjęcie żołnierzy z pistoletami. Wiele osób nie tylko wstawiło zdjęcie, ale także zinterpretowało je w opisie przez pryzmat własnych poglądów, przypisując mi błędne intencje. Na przykład czytam, że promuję traktowanie psów jak ludzi – chociaż ja, jak każdy naukowiec, po prostu badam to zjawisko. Czytam też, że uczę "lewackich rzeczy" studentów – chociaż była to konferencja o metodologii badań, a nie obowiązkowe wykłady.

Kobieta też miała żal, że zdjęcie z nią i jej wykładem zostało wykorzystane w celach politycznych. Do prowadzenia kampanii i szczucia swoich sympatyków na drugą stronę.

Pani Kostrzewa zaznacza również, że cała ta sytuacja mocno wpłynęła nie tylko na jej psychikę, ale również na jej życie zawodowe:

To jedno zdjęcie wyrwane z kontekstu zaczęło także wpływać na moją karierę zawodową. Pojawiło się na LinkedInie, portalu dla profesjonalistów. Skąd to wiem? Wczoraj, podczas prowadzonego przeze mnie szkolenia mój zleceniodawca otrzymał informację o moim zdjęciu od kolegi – który właśnie na LinkedInie zobaczył wyśmiewający moje wystąpienie post. Dzisiaj kolejny klient poruszył temat zdjęcia w rozmowie ze mną. Okazuje się, że jedno zdjęcie może przysłonić ukończone przeze mnie dwa kierunki studiów; znajomość dwóch języków obcych; rozpoczęty doktorat; książkę i kilkanaście artykułów naukowych i eksperckich; dziesiątki badań; pozytywny feedback od studentów, innych naukowców i klientów czy kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe. Liczy się tylko, jak wyglądam oraz treść posta będąca najczęściej błędnie zinterpretowaną tytuł mojego wystąpienia.

W poprzednim odcinku: Kanał Zero zbłaźnił się, dzwoniąc do posłanki o 22

9

Oglądany: 45534x | Komentarzy: 158 | Okejek: 175 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

22.01

21.01

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało