Świat internetu pełen wpadek jest i zagadek. Ale oprócz kłótni szaleńców na forach miłośników ptaków („Budki czyścić tylko jesienią!”, „Tylko wiosną!”, „Jesienią, ty ruro!”), drobnych ogłoszeń na grupach BMW („e38 w dobrym stanie do 15k kupię”), komentarzy pod zdjęciami z międzynarodowej stacji kosmicznej („Ludzie, ocknijcie się! To wszystko ściema, Ziemia jest płaska, Słońce krąży dookoła Ziemi, a Europa dookoła Polski”), oprócz artykułów o celebrytach („Julia Wieniawa zgubiła rękawiczkę”), cennych komentarzy pod artykułami o celebrytach („Kto to jest Julia Wieniawa? Ja nie znam!”), w internecie jest też złoto.
Ale że na przykład co? – zapytacie.
A na przykład to:
Pod warunkiem, że pies to dog niemiecki (który może ważyć do 90 kg), a reniferem jest renifer swalbardzki. Ten najmniejszy gatunek zamieszkuje (jak łatwo zgadnąć) archipelag Svalbard w Norwegii. Panowie ważą od 65 do 90 kg, panie reniferki od 53 do 70 kg.
Czyli istnieje całkiem spory zbiór psów cięższych od tych reniferków.
Czy można reniferku do domu i po nosku miziu-miziu? Nie można. Reniferku nie noszą kapci i rysują podłogę.
Wbrew pozorom najlepszy gang to nie Bracia Be. Pamiętacie ich jeszcze?
Zetki nie znajo. To z czasów, kiedy w bajkach był jeszcze podział na tych dobrych i tych złych.
Okazuje się, że najlepszy sojusz od czasów przymierza Boga z Abrahamem to sojusz wilków z krukami.
Kruki nie tylko żywią się tym, co wilki zostawią, ale aby mieć pewność, że wilki nakryją do stołu i zaproszą je na kolację, kruki często same lokalizują ofiarę i określonym wezwaniem dają drapieżnikom znać, gdzie znajduje się jedzenie.
Nic dziwnego, że w wielu kulturach kruki nazywane są „wilczymi ptakami”.
Ale że jak? A że tak:
I takie miasto – Leningrad. I w owym Leningradzie, zwanym dzisiaj Petersburgiem, w 1924 roku mistrzowie szachowi Peter Romanowski i Ilja Rabinowicz rozegrali niezwykłą partię. Partia trwała pięć godzin, a szachownica wyglądała tak:
Był planowany w niebie.
Pod koniec lat dwudziestych planowano, że szczyt Empire State Building będzie stacją dokującą dla sterowców.
Inwestorzy wierzyli, że zeppeliny wkrótce zaczną kursować przez Atlantyk, a szczyt budynku wydawał się idealny do dokowania. W 1931 roku prywatny sterowiec zadokował nawet na szczycie na kilka minut, ale nie doszło do rozładunku.
Jak wyglądałby świat, gdyby nie katastrofa Hindenburga? Ilu pasażerów Ryanair wcisnąłby do sterowca? Czy zeppeliny dokowałyby na szczycie Pałacu Kultury? Na te i inne pytania możecie poszukać odpowiedzi, jak skończą wam się tematy na imprezie.
I są nimi chodzące palmy.
Socratea exorrhiza to palma występująca w tropikalnych lasach deszczowych w Ameryce Środkowej i Południowej. Drzewo przemieszcza się z cienia do światła słonecznego, wypuszczając korzenie w kierunku, w którym chce się poruszać, a następnie pozwalając starym korzeniom unieść się w powietrze i obumrzeć. Niektórzy twierdzą, że proces ten zajmuje kilka lat, chociaż jeden z paleobiologów utrzymuje, że drzewo przemieszcza się o dwa lub trzy centymetry dziennie.
Wiele osób wie, że jednym z założycieli wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Meyer był polski Żyd.
Ale nie o wkładzie pana Goldwyna w rozwój X muzy czy sztuki dla sztuki (jak głosi napis nad głową lwa) tu będzie mowa.
Samuel Goldwyn, a wtedy jeszcze Szmul Gelbfisz, urodził się w Warszawie w 1879 roku. Jako nastolatek wyemigrował do Stanów, a jako Żyd zdecydował się zrobić biznes. I to jaki!
W Polsce po sezonie kupował tanio rękawiczki. Następnie wysyłał je do Stanów.
Prawe do jednego portu, a lewe do innego.
A potem… wcale ich nie odbierał.
Czekał, aż trafią na licytację jako towar wadliwy. I wtedy je kupował za kompletne grosze. Łączył je w pary i sprzedawał drogo w szczycie sezonu zimowego.
Po co to wszystko? A żeby całkiem ominąć cło. Nie wpadlibyście na to i dlatego to Szmul Gelbfisz założył wytwórnię z lwem w logo, a wy przeglądacie Joe Monstera, a nie odwrotnie.
That’s all Folks!