Wiedźma Radzi (FB) przypomniała ostatnio swoim czytelniczkom o tym, że mężczyźni, wbrew temu co piszą „Wysokie Obcasy”, nie są tacy źli. „Owszem, koledzy mają pewien problem z wykształconymi i wyszczekanymi koleżankami, ale ja w nich wierzę, rozwiną się jak ten perski dywanik i sobie poradzą. A koleżankom, póki co, wymienię parę zalet, które widzę u kolegów, nie tylko, oczywiście, ale jednak przeważnie”.
Wcale się nie nabijam. No, może troszkę. Ale tak serio – jesteśmy jak płatki śniegu. Każdy inny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Kobiety najczęściej siebie nie doceniają, a swoje wyjątkowe umiejętności i talenty traktują lekceważąco. Mam przyjaciółkę, która prowadzi firmę księgową, zatrudnia kilkanaście osób, a wieczorami robi dywaniki ze sznurka, prawdziwe arcydzieła. Gdyby jakiś facet tak umiał, to już pewnie miałby drugą firmę, rozprowadzającą te rękodzieła po świecie. Ona macha ręką – a co to tam, takie hobby..
Kiedy zapytasz kobietę, czy umie coś robić, to jeśli nie ma w tej dziedzinie ze trzech medali i dyplomów, odpowie ci: „...Ee... nie bardzo... tak trochę...”. Pytasz faceta, słyszysz: „Nie wiem, jeszcze nie próbowałem”. Spróbuje, to się przekona. I najczęściej okazuje się, że spoko, da radę. Nawet jeśli zrobił jedno spaghetti, to odtąd na pytanie, czy potrafi gotować, odpowie z pełnym przekonaniem: „Oczywiście!”. I będzie miał rację.
Bardzo przydatna cecha, bo ustalmy, że nie wszystko nam w życiu wychodzi. I podczas gdy przeciętna kobieta tonie w samobiczowaniu, facet tworzy spiskową teorię dziejów i śpi spokojnie. Przynajmniej ma potem odwagę, żeby spróbować jeszcze raz.
Nie cierpię u kobiet tego dzielenia włosa na czworo. Brania pod uwagę zdania koleżanki, pani z przedszkola i cioci Jadzi. Tego braku zaufania do własnego osądu i wiecznego szukania aprobaty otoczenia dla swoich decyzji. Nie twierdzę, że wszystkie tak mamy, ale podoba mi się u mężczyzn to absolutne zaufanie do własnego rozumu. Czasem uzasadnione, choć przeważnie na wyrost. Ale to i tak lepsze niż ciągła chwiejność i zmienianie zdania w zależności od tego, z kim akurat rozmawiamy.
Mam kolegę, który twierdzi, że robotę tak należy rozdzielać, żeby dla ciebie nie zostało. Właściwie większość facetów rodzi się dyrektorami. Zatrudnij mężczyznę do organizacji obozowiska – zapędzi wszystkich do roboty, a sam będzie zarządzał. Zleć kobiecie – pójdzie drzewa ścinać na prycze i obierać ziemniaki na 20 osób. Bo jakby komuś coś kazała, to mógłby się obrazić. Lepiej sama zrobi.
Facet robi tyle, ile musi. Jak lew na sawannie. Ale jak już ma dach nad głową, za kołnierz się nie leje, strawa gotowa, a wrogowie zabici, to leży spokojnie przy ognisku. Baba nie. Ona musi się krzątać. A to przepierze. A to do ognia dołoży. Posprząta, choć nikt nie prosi. Herbatkę wszystkim poda. No musi, bo się udusi. A potem pretensje do całego świata, że zmęczona. No każdy by był.
I niepozwalanie, żeby ktoś przeszkadzał, kiedy on się skupia na celu. Przykładowo. Kobieta sobie pisze. Przychodzi dziecko: „Mama... głodny jestem...”. I co robi mama? Odkłada swoje pisanie i buch! do robienia potomkowi kolacji, choć naocznie można stwierdzić, że dzieciątko rączki, owszem, ma. Nawet jak pisze doktorat, to da się wrobić w pieczenie ciasteczek na szkolny kiermasz, bo inaczej czuje, że zawala jako matka. MATKA!! A co robi tata? „Nie przeszkadzaj! TATA PRACUJE! Idź do mamy”. Dlatego mają na ogół lepsze wyniki. BO NIE POZWALAJĄ SOBIE PRZESZKADZAĆ. Traktują to co robią jako ważne. Cokolwiek to jest.
Bardzo fajna cecha. U mężczyzn dziedziczna, my musimy nad tym pracować. Przykładowo. Wchodzimy na zebranie, siadamy i czekamy, aż się kolega domyśli, że ma nam przynieść kawę. Jak się nie domyśla, to miło podpowiadamy. Albo. Wracamy uchetane z roboty i kładziemy się na kanapie w oczekiwaniu na obiad. Zamiast zakasywać rękawki. Trzeba ćwiczyć i tłumić naturalne impulsy, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Chodzimy w tym, w czym NAM wygodnie. Poza drag queens, których uwielbiam, ŻADEN facet nie ubrałby dobrowolnie szpilek, bo NAM się podobają wysmuklone nóżki. No way. A co my robimy? Produkujemy sobie halluxy.
W dodatku równouprawnione i pracujące. Oraz, choć to się na szczęście zmienia, obrabiające chatę i domowników. Czyli tak naprawdę będące najtańszą służbą świata, bo nie dosyć, że nie trzeba płacić gosposi, to jeszcze ta gosposia własną pensję przyniesie. Jak bardzo trzeba być cwanym, żeby tak się umieć w życiu ustawić?? A w dodatku udało im się wmówić kobietom, że zamążpójście to coś, czego prawie każda pragnie jak kania dżdżu. No level master po prostu.
Szacun, chłopaki.
Enjoy.