Dzisiaj:
- Kibice w Stargardzie zrobili wjazd na boisko wrogiej drużyny, niszcząc wszystko dookoła. Problem w tym, że było to boisko dla dzieci
- Strażacy jadą po Biedronce, komentując stan jednego ze sklepów
- Nowy kandydat na prezydenta z PiS-u wykorzystał profil IPN, żeby zrobić sobie reklamę
- Wyciek przekazu dnia Prawa i Sprawiedliwości. Jeden z posłów przypadkiem ujawnił jego treść
W Stargardzie wojny kiboli trwają w najlepsze. Nie tak dawno temu włodarze klubu Polski Cukier Kluczevia Stargard poinformowali za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych o akcie wandalizmu, jakiego dopuścili się kibice konkurencyjnych drużyn.
Kluczevia donosi, że powodem ataków mogła być zazdrość klubów konkurencyjnych. To właśnie Kluczevii powodzi się najlepiej w okolicy i to u nich trenuje znaczna część dzieci i młodzieży. I to właśnie obiekt, z którego korzystają najmłodsi, padł w ostatnim czasie ofiarą wandali z drużyn przeciwnych.
Ustalenie winowajców nie było wcale trudne, bowiem pozostawili po sobie naklejki swoich własnych klubów.
Co ciekawe, wandale niszczyli sprzęt i infrastrukturę finansowane prawdopodobnie również z własnych podatków, bowiem, jak donosi Kluczevia, projekt został zrealizowany m.in. właśnie dzięki środkom publicznym.
Brytyjczycy nie mają powodów do radości. W ostatnim czasie do informacji publicznej trafiły informacje o łącznych kosztach koronacji króla Karola III. Według dokumentacji państwo zapłaciło za całą imprezę około
72 mln funtów (jakieś 375,5 mln zł).
Problem jednak w tym, iż mało kto wierzy, że udało im się zamknąć w takiej cenie. Graham Smith, dyrektor grupy Republic, organizacji antymonarchistycznej, twierdzi, że to niemożliwe. Wylicza, iż zaangażowanie tylu różnych grup – począwszy od policji, przez straż pożarną, wojsko, a nawet firmy transportowe – wymagało poniesienia ogromnych nakładów finansowych i szacuje, że koszta te mogły wynosić od 100 nawet do 250 mln funtów.
Co ciekawe, spora część brytyjskiego społeczeństwa wpadła we wściekłość już po usłyszeniu tej pierwszej, oficjalnej kwoty. Ludzie uważają, że to przejaw ekstrawagancji i niepotrzebny wydatek. Szczególnie w obliczu kryzysu i konieczności cięcia kosztów gdzie tylko się da.
Strażacy prowadzący profil w mediach społecznościowych pod nazwą „Remiza.pl” postanowili zaszczycić swoim komentarzem szeroko omawiane w sieci zdjęcia przedstawiające stan faktyczny alejek jednego ze sklepów sieci Biedronka w Polsce.
Na zdjęciach widzimy niedostępne dla klientów alejki, na całej szerokości zastawione paletami z towarem. A pod spodem komentarz strażaków:
Widoczny na powyższych zdjęciach stan sklepu dla wielu klientów jest codziennością i można sobie żartować i projektować nowe logo Biedronki, na którym widzimy owada siedzącego na palecie, jednak obawy strażaków są jak najbardziej zasadne. Szczególnie że w ten sposób często zastawiane są również wyjścia ewakuacyjne.
Karol Nawrocki. Namaszczony przez samego prezesa kandydat na prezydenta
z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, który reklamowany jest jako człowiek „bezpartyjny” i „niezależny”. Jest taki bezpartyjny i niezależny, że swoje pierwsze przemówienie miał zaszczyt wygłosić na wydarzeniu w Krakowie organizowanym właśnie przez Prawo i Sprawiedliwość.
Przemówienie, w którym wiele było mówienia o bezpartyjności i o zakończeniu wojny polsko-polskiej. Przemówienie, które, zdaniem wielu obserwatorów, nie poszło Nawrockiemu najlepiej. Było dukanie, czytanie z kartki, drżący głos i wiele innych niedociągnięć. Nic więc dziwnego, że medialne reakcje były takie, a nie inne:
Trzeba było więc szybko zrównoważyć nastroje, a że mało kto kwapił się wrzucać pochwalne treści, to o obecność takich w przestrzeni publicznej Nawrocki musiał zadbać sam. Wykorzystał w tym celu profil Instytutu Pamięci Narodowej, którego jest prezesem.
I wtedy dopiero szambo naprawdę wywaliło pod niebiosa. Część komentujących sprawę była oburzona, część zażenowana, a jeszcze inna część pisała zawiadomienia z żądaniem wyjaśnienia całej tej afery.
Jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości, Jan Mosiński, zaliczył wpadkę, ujawniając publicznie treść przekazu dnia, jaką politycy partii otrzymali od przełożonych. Przekaz ten następnie opublikował w całości w swoich mediach społecznościowych, choć oczywiście nie powinien był tego robić.
Dzisiaj wszystkie drogi prowadzą do Krakowa na Kongres Obywatelski. To nie będzie partyjne spotkanie tylko obywatelskie, społeczne wydarzenie podczas którego poznamy kandydata w wyborach prezydenckich. Nasz Kandydat to kandydat niezależny, budujący zgodę narodową versus skrajnie lewicowy partyjny działacz PO, nie szanujący osób o odmiennych poglądach. Do zobaczenia na Kongresie Obywatelskim w Krakowie.
– czytamy we wstępie.
We wstępie, który zapewne w całości miał trafić na media społecznościowe polityka. Jednak pech chciał, że skopiowało mu się nieco za wiele:
W mediach prosimy o podkreślanie, iż spotkanie w Krakowie ma charakter obywatelski, społeczny i każdy za pośrednictwem biur poselskich mógł się na nie zapisać – zapisy ze względów logistycznych i organizacyjnych.
To NIE JEST partyjne wydarzenie, ale Kongres Obywatelski!
– czytamy w części przekazu, który nie był przeznaczony do publikacji.
Oczywiście wpis bardzo szybko zniknął z profilu zainteresowanego, ale, jak dobrze wszyscy wiemy: w internecie nic nie ginie. I sporo osób zadbało o to, aby to też nie zginęło.