Czasami życie daje nam pięścią po głowie, a zaraz potem poprawia ciosem między oczy, a na koniec prosto w serce. I właśnie ten ostatni cios boli najmocniej.
Moja kotka umarł, gdy miałem dwanaście lat. Znalazłem ją rano w kałuży moczu, całkowicie bezwładną, na jej ulubionej poduszce.
Miała 20 lat, miała trudności z chodzeniem, staniem, a nawet siedzeniem prosto. Wieczór przed tym, jak ją znalazłem, czołgała się po domu, jakby mnie szukała.
Leżała na moich kolanach przez wiele godzin, a gdy musiałem iść spać, nie chciała mnie puścić. Wiedziała, co nadchodzi i chciała być ze mną.
Wiem, że to nie jest tak tragiczne. W końcu to był tylko kot, ale tak naprawdę nigdy się po tym nie pozbierałem.
A tak przy okazji, miała na imię Indy.
Kiedy byłam dzieckiem i mój tata zaczął mnie bić. Powiedziałam o tym mamie, ale mi nie uwierzyła. Następnego dnia powiedziałam nauczycielce, bo tydzień wcześniej rozmawialiśmy o złym dotyku. Spojrzała mi w oczy i nazwała mnie kłamczuchą. Przestałam całkowicie ufać dorosłym i zrozumiałam, że żaden z dorosłych w moim życiu mnie nie ochroni. Miałam 9 lat.
Jeden z moich przedszkolaków zmarł mi na rękach. Miał niezdiagnozowaną wadę serca.
Kiedy moja córka umarła. Nigdy się z tego nie otrząsnęłam.
Na początku tego roku w wiadomościach pojawiła się historia o samotnym ojcu w średnim wieku, który miał atak serca i zmarł w swoim domu. Znaleziono go kilka tygodni później, a obok niego leżał jego mały synek, który umarł z głodu. Nawet pisząc to, mam łzy w oczach.
Patrzenie jak mój dziadek choruje na demencję.
Niespodziewana strata mojego psa mocno mnie uderzyła. Czułam, jakby część mojego serca odeszła. Dom wydawał się pusty, a ja tęskniłam za naszymi małymi rutynowymi czynnościami. Zwierzęta domowe stają się rodziną, a ich brak pozostawia wielką pustkę, którą trudno wypełnić.
Wychowała mnie babcia. Mój tata zmarł na zawał serca, kiedy miałem 8 lat. Moja mama nigdy się po tym nie otrząsnęła, zaczęła pić, więc moja babcia, która miała wtedy 74 lata, przejęła opiekę nade mną i moim młodszym bratem.
Gdy zbliżała się do 100 lat złamała biodro i musiała trafić do domu opieki społecznej. Odwiedzałem ją, ale w tamtym czasie zaczął się bardzo pogarszać jej stan umysłowy. Znała mnie, ale myślała, że nadal chodzę do szkoły i pytała, dlaczego mojego brata nie ma w domu albo co chcemy na kolację.
Pewnego dnia przyszedłem ją odwiedzić, a ona mnie nie rozpoznała. Nie wiedziała, kim jestem, i nie odezwała się ani słowem. To był najbardziej łamiący serce, rozdzierający dzień w moim życiu. To mnie kompletnie zniszczyło. Wyszedłem do samochodu i płakałem jak dziecko przez długi czas.
Zmarła w wieku 103 lat, ale to właśnie tamtego dnia naprawdę ją straciłem. Na jej pogrzebie już nie płakałem.
Zachorowałam na raka w wieku 27 lat. Po roku odkryłam, że mój mąż, którego poznałam, gdy miałam 14 lat i z którym mam dwóch synów, był w związku z jedną z moich najlepszych przyjaciółek. Ona udawała, że jest moją bliską przyjaciółką w najgorszym okresie mojego życia, aby móc uczestniczyć w urodzinach moich dzieci i zbliżać się do mojego męża.
9 lat później wciąż dochodzę do siebie po tym wszystkim.
W 2017 roku mój najstarszy syn czekał na przeszczep serca. W szpitalu było pięć innych rodzin z dziećmi, które również czekały na to samo. Staliśmy się jedną rodziną, troszcząc się o siebie nawzajem i wspierając się. Spośród szóstki dzieci mój syn jest jedynym, który wciąż żyje. Piątka z tych dzieci zmarła, czekając na przeszczep. Nigdy nie będę w stanie zapomnieć dźwięku rozpaczy tych rodziców w chwili, gdy ich dzieci odeszły. Czysta udręka i ból w tych krzykach zostaną ze mną na zawsze.
Moja mama zmarła, kiedy miałem 15 lat, po 10-letniej walce z nawracającym rakiem krtani (nigdy w życiu nie paliła, po prostu miała pecha). Jej śmierć była niezwykle bolesna, jednak było coś, co wydarzyło się kilka lat wcześniej i co, jak sądzę, złamało mi serce po raz pierwszy.
Moja mama była bibliotekarką w szkole podstawowej (pracowała także przez jakiś czas w księgarni), a jedną z jej ulubionych części pracy było prowadzenie „Czas na opowiadanie historii” dla dzieci. Czytała im wtedy książki, przygotowywała dla nich różne aktywności i zajęcia. Odkąd ją pamiętam, zawsze czytała mi i mojej siostrze, śpiewała nam kołysanki i była dla nas wsparciem, służyła radą lub po prostu była gotowa rozmawiać z nami o czymkolwiek. Słowa odgrywały w moim życiu ogromną rolę i były dla mnie centralnym aspektem, przez który postrzegałem ją oraz sposób, w jaki okazywała miłość.
Aż musieli usunąć jej język.
Kiedy nam o tym powiedziała i dotarło do mnie, że prawdopodobnie już nigdy nie usłyszę jej głosu, kompletnie się załamałem.
Mimo to udało jej się jakoś mówić – głęboko wierzę, że nic nie mogłoby jej powstrzymać przed próbami – ale nigdy nie było to już to samo, co wcześniej. Wieczorem przed operacją nagrała dla nas kilka wiadomości. Były to osobiste słowa, moja ulubiona kołysanka, którą zawsze mi śpiewała, oraz nagrania kilku książek, które czytała mi i mojej siostrze. Mam te nagrania do dziś i jestem wdzięczny, że istnieją.
Mój starszy brat zaginął. Po 10 dniach znaleziono go martwego w zbiorniku wodnym. Po prostu niewyobrażalny smutek i szok. Już nigdy nie będę taki sam.
Młodszy brat mojego przyjaciela zmarł, gdy byliśmy w liceum. Słysząc ich mamę na pogrzebie, w końcu zrozumiałem co to znaczy rozdzierający płacz. To było bolesne.
Zrozumienie, że nie jesteś tak ważna dla kogoś, kogo kochasz, jak myślałaś, że będziesz. W bolesny sposób nauczyłam się, że jestem całkowicie zastępowalna.
Moja nieżyjąca już żona powiedziała mi, że mogę się z nią rozwieść, kiedy zachorowała na raka. Powiedziała, że nie chce być dla mnie ciężarem.
Utrata młodszego brata, z którym ciągle się kłóciłem. Nadal boli, nigdy nie przestanie boleć. Mów swoim bliskim, że ich kochasz, każdego dnia, nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro.