Nie wolno nam było oglądać filmów o myszach, ponieważ mama mówiła: „Nasz kot uważa je za obraźliwe”.
Nie wolno mi było słodzić herbaty, ponieważ mama powiedziała mi, że w więzieniu nie dostaje się cukru, więc to utrudni mi życie w więzieniu.
1) Dzięki, mamo, za tak wielką wiarę we mnie.
2) Jestem prawie pewien, że w więzieniu można słodzić herbatę.
Jeśli nie byłam w szkole lub z jednym z rodziców, moja siostra i ja nigdy nie mogłyśmy wyjść z mieszkania. Nie mogłyśmy mieć przyjaciół i nie mogłyśmy chodzić do znajomych... Prawdopodobnie dlatego teraz jestem taką domatorką z problemami z lękiem przed ludźmi.
Nie wolno mi było drzemać, kiedy byłam nastolatką, bo: „Jesteś za młoda, żeby być zmęczona”. Nawet po tym, jak dostałam pracę i musiałam wstawać o piątej rano...
To nie dotyczyło mnie, ale mojego przyjaciela. On i jego brat mieli pozwolenie na przebywanie tylko w trzech pokojach: swoich sypialniach i łazience. Kuchnia, salon i oranżeria były całkowicie niedostępne. Jeśli chcieli wody, musieli poprosić, a rodzic przynosił szklankę z kuchni. Oranżeria służyła do wspólnych posiłków, ale podobno często po prostu dawano dzieciom jedzenie na talerzach do zjedzenia w pokoju. Jako dziecko, kiedy tam chodziłem, to naprawdę mnie dziwiło. Witał mnie rodzic, odprowadzał do pokoju kolegi, a potem zamykał za mną drzwi. Kiedy trzeba było wyjść, kolega musiał zawołać rodziców, żeby ci odprowadzili mnie do drzwi. Nie mam pojęcia, dlaczego mieli taką zasadę. Mama nie pracowała i dosłownie cały dzień siedziała w domu, paląc papierosy w salonie.
Moja mama była w stanie ciągłej wojny z jeleniami, które ciągle podjadały jej ogród, i była gotowa wypróbować każdy możliwy trik, żeby trzymać je z dala od swoich ukochanych roślin. W jednym z artykułów przeczytała, że zapach ludzkiego moczu odstrasza jelenie. Więc przez około sześć miesięcy trzem chłopcom/mężczyznom w domu nie wolno było sikać do toalety. Musieliśmy wyjść na zewnątrz i sikać gdzieś wzdłuż obwodu jej ogrodu. W nocy musieliśmy sikać do dzbanków obok toalety, żeby mama mogła rozlać to wokół swojego ogrodu następnego dnia. Nie było to tak skuteczne, jak się spodziewała. Ostatecznym rozwiązaniem było 8-metrowe ogrodzenie wokół całego ogrodu kilka lat później.
Nie wolno nam było mówić „to nie fair”, bo „życie nie jest fair”. Do dziś jestem zafiksowana na punkcie sprawiedliwości, równości, uczciwości – do prawie obsesyjnego stopnia. Brzmi to jak początek filmu o superbohaterach, ale to po prostu paraliżujący, cholernie niepokój.
Kiedy ja i mój brat się kłóciliśmy, zamykano nas w klatce dla psów na podwórku. Jeśli kłóciliśmy się w samochodzie, byliśmy „pakowani” i zmuszani do noszenia poszewek od poduszek na głowach, dopóki nie dojechaliśmy do celu. Nieważne, czy miało to trwać 45 minut czy 4 godziny. Śmialiśmy się, opowiadając to znajomym, i dopiero wtedy dotarło do nas, jak to było popieprzone, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że nasi przyjaciele się nie śmieją.
Nie wolno mi było robić niczego w pobliżu okien. Mama była przekonana, że sąsiedzi ciągle nas obserwują, więc musiałem kucać, kiedykolwiek przechodziłem obok okna.
Kiedy byłem mały, mama kazała nam chodzić spać o 18:00. Pamiętam, że słońce świeciło i słyszałem dzieci bawiące się na zewnątrz. Wkrótce potem wyszła za mąż, a ten facet miał córkę, więc ta zasada odeszła, ale naprawdę myślę, że ona po prostu nie chciała się nami zajmować. Spędzaliśmy cały dzień na zabawie na zewnątrz, kiedy nie byliśmy w szkole, i nie wolno nam było wejść do środka, dopóki nie zawołała nas na kolację, a potem były kąpiele i łóżko. Nie wyobrażam sobie, żeby po prostu drzemać, nigdy nie sprawdzać moich dzieci i pozwolić moim małym dzieciom włóczyć się po okolicy cały dzień. Miałam przyjaciółkę, która mieszkała na końcu ulicy. Jej mama była jak moja druga mama. Pamiętam, jak jeździłam na rolkach i upadłam na kolano, dość mocno je obcierając, a ona je czyściła i bandażowała, bo wiedziałam, że nie mogę wrócić do domu. A w dni szkolne byliśmy w świetlicy po lekcjach, aż do zamknięcia, a potem do domu, kolacja, łóżko.
Nie wolno mi było mówić „nie”. Nie wolno mi było też się uśmiechać.
Jeśli drzwi lodówki były otwarte, bez względu na to, czy dziecko klęczało przed nimi, mój tata zatrzaskiwał je całym ciałem. Mieliśmy dużo wstrząsów mózgu (mama nie uznawała wizyt w szpitalu, dopóki ból nie utrzymywał się przez trzy dni, a urazy głowy według niej „łatwo można symulować”).