Dzisiaj:
- W Stalowej Woli z karawanu wypadło ciało
- Beczkowóz na grobie
- Turystka ćwiczyła w świętych miejscach w Japonii
- Oszuści znów atakują. Przeprosiny zamiast kupionego towaru
Do zdarzenia doszło w piątek, 18 października, około godziny 19. Jak opisuje portal staolowemiasto.pl, mężczyzna jadący samochodem nagle zobaczył na aucie prześcieradło. Gdy ono spadło, na jezdni zauważył leżącą kobietę. W pierwszej chwili miał pomyśleć, że spowodował wypadek. Okazało się, że były to zwłoki, które przewoził karawan. Pojazd należał do zakładu pogrzebowego „HADES” w Nisku. Firma wydała oświadczenie z przeprosinami dla rodziny i innych osób. Podkreślono, że był to wynik awarii zaczepu, zakład w swojej 20-letniej działalności nie miał podobnego przypadku. Treść całego oświadczenia poniżej:
W rozmowie z TVN24 Małgorzata Kania, oficer prasowa policji w Stalowej Woli, powiedziała:
Nie otrzymaliśmy zgłoszenia w tej sprawie, ale w związku z informacjami pojawiającymi się w przestrzeni medialnej, sprawdziliśmy, czy faktycznie doszło do takiej sytuacji. Na miejsce został skierowany patrol policji, ale nikogo tam już nie zastał. Wstępnie jednak potwierdzono, że z pojazdu przeznaczonego do transportu zwłok wypadło ciało.
Policja sprawdzi, czy doszło do złamania art. 262 Kodeksu karnego, który mówi o zbezczeszczeniu zwłok. W przypadku złamania tego przepisu grozi kara do 2 lat więzienia.
Sprzątanie grobów na 1 listopada już rozpoczęte, wiadomo, liście na grób sąsiada itp. to norma, ale w Warszawie na Cmentarzu Bródnowskim przegięli. Na jednym z grobów postawiono beczkowóz. Zwrócono na to uwagę na profilu FB „Groby i cmentarze” z dopiskiem:
Stojący beczkowóz na grobie Pelagii i Wojciecha Komisarczyków. Pochówek był tu w 1938 roku i grób może ulec likwidacji w 2037 roku.
Zarząd cmentarza zapytany o sytuację przeprosił i przyznał, że wcześniej nikt tego nie zauważył. Dodano też:
Kwaterowi, którzy mają w ajencji dany teren cmentarza, w zamian za opiekę nad grobami (nie są pracownikami cmentarza) sprzątając groby niefortunnie postawili na chwilę pojemnik z wodą. Uczuliliśmy wszystkich, aby takie sytuacje w przyszłości się nie powtórzyły.
Japończycy jakoś nie mają szczęścia do turystów. Jakiś czas temu była akcja, że przed jednym z lokalnych sklepów ludzie zrobili sobie miejsce do robienia fotek, wtedy doszło nawet do tego, że postawiono specjalny płot zasłaniający widok. Była też akcja z nękaniem gejsz, gdzie turyści otaczali je, gdy przechodziły ulicą, tylko po to, żeby nagrać jakiś durny filmik. Wszystko doprowadziło do tego, że powstał termin „Meiwaku Gaikokujin” oznaczający „kłopotliwego turystę”. Teraz Japończycy mają następną aferę. Wszystko przez turystki z Chile. Kobiety nagrały filmiki podczas wizyty w jednej ze świątyń w Sapporo. Miejsca te są uznawane za święte, a na nagraniach widzimy, jak jedna kobieta podciąga się na bramie, a inna schodzi na rękach po schodach. Ich zachowanie skrytykowali nie tylko mieszkańcy, ale też inni turyści.
https://www.youtube.com/watch?v=gaBRzf7aolI
Za takie zachowanie w Japonii grozi kara do 6 miesięcy pozbawienia wolności lub kara do 100 tys. jenów (około 2600 złotych).
Kirill Shevchenko to 22-letni mistrz szachowy, który urodził się na Ukrainie, a od ubiegłego roku reprezentuje federację rumuńską i gra w drużynie C.A. Silla – Integrant Col-lectius. Podczas drużynowych mistrzostw w Hiszpanii w pierwszej rundzie zanotował remis, a w drugiej zwycięstwo. W drugiej rundzie jego przeciwnik, Francisco Vallejo, zgłosił sędziom, że Shevchenko często odchodzi od stołu. Miał wychodzić do toalety bez pytania o zgodę, czego wymaga regulamin. Zwrócenie mu uwagi przez sędziów nie zmieniło jego zachowania. Wreszcie sędzia sprawdził toaletę, z której korzystał szachista. Znaleziono telefon z dołączoną notatką:
Nie dotykać! Ten telefon został tu zostawiony po to, aby właściciel mógł odebrać go w nocy!
Pismo porównano z zapisem rozgrywanej partii, który prowadził Shevchenko, i były podobne. Strefa czasowa była ustawiona na godzinę w przód do tej czasu lokalnego w Hiszpanii, co wskazywało na czas w Rumunii. Na dodatek taką samą wiadomość z telefonem zostawiono w toalecie dzień wcześniej. Urządzenie zostawiono na recepcji, ale nikt się po nie nie zgłosił. Zawodnik został wyrzucony z turnieju, jego mecze uznano za porażki. Bassem Amin, który zremisował pierwszy mecz, powiedział:
Powiedziałbym, że sprawy zaczęły przybierać dziwny obrót w ruchu nr 6. Wykonał swoje posunięcie i opuścił salę gry na ponad 10 minut, co w kolejnych ruchach powtarzało się wielokrotnie. Myślałem, że ma jakieś problemy żołądkowe! W pewnym momencie postanowiłem wyjść zobaczyć, gdzie on jest, a on stał przed toaletą i gdy mnie zobaczył, wrócił na salę gry.
O wysyłaniu cegieł zamiast kupionych towarów mówiło się od dawna. Ogólnie niby najbezpieczniej kupować z płatnością przy odbiorze, ale wychodzi, że jednak niekoniecznie. Dziś o dwóch podobnych akcjach, a ponieważ zbliżają się święta i pewnie okazji w Internecie będzie więcej, to potraktujmy to jako ostrzeżenie.
Pierwsza akcja miała miejsce w powiecie wyszkowskim. 21-latek kupił buty na jednym z serwisów internetowych. Umówił się, że zapłaci, odbierając przesyłkę. Paczka doszła, kosztowała ponad 140 złotych. Po otwarciu okazało się, że kupujący nabył woreczek piasku, do którego dołączono kartkę z tekstem:
Wybacz, zbieram na wynajem mieszkania!
Druga sytuacja miała miejsce w Nisku, gdzie na komendę zgłosił się 44-letni mężczyzna, który kupił przez Internet telefon. Cena była okazyjna, a płatność przy odbiorze. W kosztującej ponad 2 tys. złotych paczce znalazł dwie czekolady. W tym przypadku kupujący miał więcej szczęścia, ponieważ firma kurierska zablokowała środki i pieniądze nie trafiły do sprzedającego.