John Atkinson Grimshaw to jeden z najlepszych malarzy, o których nigdy nie słyszałeś. Był szalenie popularny w XIX wieku i to z jednego bardzo konkretnego powodu – Grimshaw był mistrzem malowania nocnych pejzaży...
John Atkinson Grimshaw urodził się w zwykłej rodzinie w północnej Anglii w 1836 roku. Początkowo pracował dla lokalnej firmy kolejowej, ale w wieku 24 lat podjął odważną decyzję o rzuceniu pracy i zostaniu malarzem. Grimshaw nie miał wykształcenia artystycznego – był samoukiem.
Początkowo tworzył obrazy martwej natury, skupiając się na szczegółach, takich jak kwiaty, skały czy ptaki. Ten obraz, przedstawiający kilka omszałych głazów w lesie w pobliżu jego rodzinnego miasta, został namalowany w 1863 roku. Grimshaw szybko się rozwijał.
Następnie zaczął malować większe krajobrazy, a także domowe wnętrza. Tutaj można już dostrzec fascynację Grimshawa światłem i nastrojem. Jasno oświetlony dom kontrastuje z zacienionym lasem.
W latach siedemdziesiątych XIX wieku Grimshaw w końcu przeszedł do przedstawiania rzeczy, które najbardziej go interesowały, czy to samotnych uliczek porośniętych drzewami, czy oświetlonych gazem doków w deszczu. Grimshaw nauczył się umiejętności, których potrzebował, a teraz wykorzystał je do stworzenia własnego, cudownie klimatycznego stylu.
Fotografia była wówczas nową, ekscytującą technologią. Niektórzy uważali ją za szkodliwą dla sztuki, ale inni – w tym Grimshaw – postrzegali ją jako narzędzie. Zdjęcia oznaczały, że artyści nie musieli pracować wyłącznie z pamięci, a także mogły pomóc w radzeniu sobie z wyzwaniami, takimi jak perspektywa.
Częściowo stąd wynika niemal ekstremalna precyzja wczesnej sztuki Grimshawa. Czy to czyni go złym malarzem? Wcale nie. Ponieważ artyzm tkwił w tym, jak zmieniał te sceny – fotografie były jedynie punktem wyjścia. Z czasem polegał na nich coraz mniej.
Poza tym, to nie precyzja czy szczegółowość, ale mistrzostwo Grimshawa w operowaniu światłem i kolorem sprawia, że jego sztuka jest tak fascynująca. Weźmy pod uwagę jego obraz „Blackman Street” z 1885 roku, na którym Grimshaw wyczarowuje czarującą wizję nocnego Londynu.
Grimshaw był przede wszystkim zafascynowany nocą. W szczególności zdawał się uwielbiać efekt światła księżyca prześwitującego przez gałęzie drzew i rzucającego cienie na stare kamienne mury. Ten raczej oniryczny obraz z 1874 roku nazywa się po prostu
„A Moonlit Lane”.
Oprócz samotnych uliczek Grimshaw uwielbiał także miejskie noce. Lampy gazowe stały się powszechne w czasach jego młodości, a Grimshaw poświęcił się uchwyceniu ich pomarańczowego blasku na ulicach przemysłowej Wielkiej Brytanii. Na przykład jego obraz „Boar Lane w Leeds” z 1881 roku.
Grimshaw uwielbiał również jesień – co może nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę jej bogate kolory i samotną atmosferę – i stworzył jedne z najbardziej zachwycających jesiennych dzieł sztuki w historii. Obraz
„October Gold” z 1889 roku to szczyt artystycznych możliwości Grimshawa.
Przed trzydziestką Grimshaw stał się popularnym, szeroko wystawianym i odnoszącym sukcesy finansowe artystą – decyzja o porzuceniu pracy została potwierdzona.
W najlepszym wydaniu jego obrazy są cudownie tajemnicze, a jednym ze sposobów opisania jego stylu jest rodzaj industrialnego idealizmu. W swoim obrazie nabrzeża Liverpoolu Grimshaw zamienia to, co musiało być brudnym i pełnym smogu miejscem, w kuszącą, a nawet spokojną scenę.
Każdy z nich wydaje się mieć miejsce w bajce lub filmie, skąpanym w ciężkim cieniu i haftowanym migotaniem witryn sklepowych i lamp gazowych, jak „Greenock” (1882). Wszystko sprowadza się do jego własnej fascynacji nocą i jego zdolności do sprawiania, że naprawdę ją czujemy.
Nieco fantastyczna atmosfera sztuki Grimshawa ma sens – uwielbiał średniowieczne romanse, a nawet nazwał swoje dzieci imionami postaci z „Sielanek Króla”, poematu o królu Arturze autorstwa lorda Tennysona. Grimshaw tworzył również obrazy oparte na poezji Tennysona.
Czasami sztuka Grimshawa graniczy z gotykiem – zarówno jego miejskie, jak i wiejskie sceny mają w sobie coś mrocznie magicznego. Na przykład
„Putney Road”, z samotnym podróżnikiem i oświetlonymi oknami dużych, ponurych domów świecących przez bezlistne drzewa.
Zauważysz, że większość jego obrazów zawiera wodę – czy to rzeki, błotniste kałuże, czy nasiąknięte deszczem bruki. Przyczynia się to w szczególności do odbioru jego sztuki jako jesiennej, która w jakiś sposób sprawia, że patrząc na nią, czujesz chłód i wilgoć.
Jego głównymi inspiracjami byli prerafaelici, grupa zbuntowanych brytyjskich artystów, którzy skupiali się na skrupulatnych szczegółach i żywych kolorach, oraz James Abbott McNeill Whistler, eksperymentalny amerykański malarz stacjonujący w Londynie. Ich style można dostrzec w twórczości Grimshawa.
I tak Grimshaw zajmuje dziwne miejsce, będąc jednocześnie zaangażowanym realistą – precyzyjne szczegóły, dokładna perspektywa – i quasi-impresjonistą – przytłaczające skupienie na nastroju, fascynacja światłem i atmosferą.
„Scarborough Lights
” doskonale oddaje obie strony jego stylu.
Można jednak powiedzieć, że Grimshaw zmagał się z malowaniem ludzi. Na jego obrazie Tamizy nocą, skądinąd typowo sugestywnym, przechodnie wyróżniają się raczej niezgrabną i sztywną postawą w porównaniu z zalanym księżycem niebem i błyszczącą wodą.
Grimshaw znał jednak swoją słabość i zawsze wolał ograniczać swoje postacie do minimum, zwykle w oddali i odwrócone plecami do widza. Kolejna cecha, która dodaje jego sztuce tak silną atmosferę tajemniczości i samotności.
Tak więc prace Grimshawa reprezentują rodzaj romantycznej, mrocznej wizji XIX wieku. Współczesny stereotyp zacienionej i oświetlonej gazem wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii jest doskonale uchwycony w jego portretach miejskiej nocy, takich jak ten z Glasgow.
Niewielu było też bardziej sugestywnych malarzy jesieni, czy to wieczorem, czy nocą – Grimshaw wiedział, jak nasycić swoje sceny tym wyjątkowym jesiennym bezruchem.
Oto John Atkinson Grimshaw, jeden z najbardziej niedocenianych malarzy XIX wieku i idealny artysta na tę porę roku, gdy liście zaczynają opadać, noce stają się dłuższe, a deszcz nadciąga.