Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Największe obciachy – W sklepach pojawiły się alkohole wyglądające jak mus dla dzieci

54 985  
256   255  
Dzisiaj:
  • Andrzej Duda w ogniu krytyki. Spędził urodziny w towarzystwie prorosyjskich polityków
  • Polak bohaterem w Holandii. Pobił rekord komisariatu pod względem wydychanego alkoholu
  • Adwokat Sebastiana M. żąda pieniędzy od Wyborczej, bo ci nazwali go „sprawcą wypadku na A1”
  • Urzędnicy wpadli na pomysł, żeby straszyć bobry petardami

#1. Andrzej Duda w ogniu krytyki. Spędził urodziny w towarzystwie prorosyjskich polityków


Milosz Zeman, były prezydent Czech, obchodził ostatnio swoje 80. urodziny. Na imprezie urodzinowej pojawiło się wiele znaczących figur ze świata polityki w naszym regionie. Byli tam m.in. prezydenci Węgier, Słowacji czy Serbii.

Viktor Orban, prezydent Węgier, znany jest ze swojego podejścia do konfliktu na terenie Ukrainy. Nie inaczej jest z samym solenizantem, który znany jest ze swoich prorosyjskich poglądów. Wiele osób stwierdziło więc, że obecność naszego prezydenta na pewno nie przysparza nam przyjaciół na arenie międzynarodowej, a już na pewno nie takich przyjaciół, jakich chcielibyśmy blisko siebie.

Pod adresem prezydenta padło wiele gorzkich słów ze strony polityków i publicystów z Polski. Hanna Gronkiewicz-Waltz wprost nazwała całą tę imprezę i fakt obecności na niej naszej głowy państwa „obciachem”.

Z kolei minister Sikorski na antenie TOK FM stwierdził, że wiele osób odradzało Dudzie tę wizytę i uważa, że prezydent już teraz żałuje, że się tam zjawił.

Komentarzy było znacznie więcej, jednak zdecydowana większość była w podobnym tonie, więc nie ma sensu ich tu wszystkich przytaczać. Najwięcej do powiedzenia mieli oczywiście politycy KO.

#2. Polak bohaterem w Holandii. Pobił rekord komisariatu pod względem wydychanego alkoholu


O Polakach znów jest głośno na obczyźnie. I to nie za sprawą Lewandowskiego czy sukcesów naszych siatkarzy, ale za sprawą pewnego 45-letniego szarego obywatela, który niespodziewanie pobił rekord jednego z holenderskich komisariatów.

Dla policjantów z Zevenaar był to dzień jak co dzień. Nic nie zapowiadało, że tego dnia wydarzy się coś niezwykłego. Że spotkają na swojej drodze 45-letniego mężczyznę pochodzącego z kraju nad Wisłą, który wywróci ich świat do góry nogami.

Na początku otrzymali zgłoszenie o „chorym kierowcy”, który został zauważony w samochodzie na niemieckich tablicach rejestracyjnych. Kiedy jednak zjawili się na miejscu, kierowcy i samochodu już tam nie było. Dostali jednak zawiadomienie od Żandarmerii Wojskowej, jakoby ci pochwycili pijanego kierowcę.

Kiedy przyjechali na miejsce, odkryli, że to ten sam mężczyzna, do którego zostali wezwani wcześniej. Oczywiście nie był wcale chory, a pijany.
Szybko stało się jasne, że mężczyzna źle się poczuł wskutek wypitego alkoholu. W naszą stronę poleciała ściana zapachu, od którego prawie się upiliśmy.

Badanie wykazało, że 45-latek ma aż 3,45 promila w wydychanym powietrzu. Policjanci sami przyznali, że nie spodziewali się takiego przebiegu zdarzeń. Mężczyzna bowiem pobił rekord ich komisariatu.



Samo zdarzenie z kolei nazywają cudem, bo facet nie powinien móc trzymać się na nogach, a on prowadził samochód. Po raz kolejny możemy być dumni z naszych za granicą.

#3. Adwokat Sebastiana M. żąda pieniędzy od Wyborczej, bo ci nazwali go „sprawcą wypadku na A1”


Kojarzycie na pewno sprawę Sebastiana M. Chodzi o gościa, którego nadmierna prędkość (jechał ponad 300 km/h) na autostradzie A1 posłała na tamten świat trzyosobową rodzinę poruszającą się samochodem marki Kia. Sam sprawca wypadku poruszał się z kolei specjalnie zmodyfikowanym i wzmocnionym BMW, dzięki czemu on wyszedł z całego tego zdarzenia bez szwanku.

Choć nie do końca wiadomo, czy całkowicie bez szwanku, bo gość bardzo szybko się ulotnił, a obecnie siedzi sobie w Dubaju i mimo starań naszych służb, dość trudno jest ściągnąć go do kraju.

Mężczyzna ma chyba dość dużo wolnego czasu, ponieważ on i jego rodzina rzucają pozwami na prawo i lewo. Po całej serii pozwów i straszenia pozwami przez jego żonę, przyszła pora na głównego zainteresowanego. Jego adwokat zażądał od Wyborczej pieniędzy, ponieważ ci nazwali go „sprawcą wypadku na A1”.

Uciekinier chce zaledwie 150 tys. złotych oraz usunięcia wszystkich artykułów, gdzie jest w ten sposób nazywany.

Jego prawniczka protestuje przeciwko wielokrotnemu publikowaniu pełnego wizerunku Sebastiana M. na tle (lub w zestawieniu) ze spalonym samochodem, bo implikuje to w przestrzeni publicznej wniosek, jakoby Sebastian M. był odpowiedzialny za przedstawiony w tle spalony samochód w opisywanym wypadku – czytamy.

Generalnie jego pełnomocniczka ma pretensje o to, że nie można go tak nazywać i implikować, jakoby był sprawcą wypadku, bo w sądzie żadna decyzja jeszcze nie zapadła.

#4. Urzędnicy wpadli na pomysł, żeby straszyć bobry petardami


Pewnie kojarzycie słowa Donalda Tuska związane z powodzią, która nawiedziła ostatnio południe naszego kraju. Chodzi o zrzucanie winy na bobry, które ponoć niweczyły całą pracę przy umacnianiu wałów przeciwpowodziowych.

Wiele osób wyśmiało jego słowa, a niektórzy z zagranicznych komentatorów w drwiący sposób zwracali uwagę, że Polska wypowiedziała wojnę bobrom, jak niegdyś Australia emu.

O krok dalej postanowili pójść urzędnicy z Otynia w województwie lubuskim. Ogłosili oni zorganizowanie wielkiej akcji odstraszania zwierząt za pomocą petard:

Musimy odstraszyć bobry petardami. Drodzy mieszkańcy, jeszcze dziś wieczorem rozpoczniemy odstraszanie bobrów, których działania niweczą naszą wspólną gigantyczną pracę przy umacnianiu wałów. Widzimy, że zwierzęta te naruszają konstrukcję zarówno wałów, jak i dodatkowych zabezpieczeń wykonanych na bazie worków z piaskiem. W tym celu użyte zostaną petardy, stąd już teraz rozwiewamy potencjalnie błędnie powtarzane informacje i odpowiadamy, że huk, który będzie słyszalny od strony wałów, to dźwięk wybuchu petard dla odstraszenia bobrów. O sytuacji jest powiadomiona zarówno straż pożarna jak i policja.

Jak zapowiedzieli, tak zrobili, a do akcji zaangażowano wojsko.



Nie muszę chyba dodawać, że cała akcja spotkała się z mieszanymi komentarzami. Wiele osób zarzucało władzom miasta, że ich działania są bezprawne. Starania wielu środowisk przyniosły rezultaty w postaci skierowania całej sprawy do prokuratury.


#5. W sklepach pojawiły się alkohole wyglądające jak mus dla dzieci


W mediach w ostatnim czasie dość mocno zawrzało. A wszystko to za sprawą firmy OLV, produkującej m.in. owocowe musy dla dzieci oraz... wódkę z tubki sprzedawaną pod nazwą Voodoo Monkey.

I pomyślicie pewnie, że co w tym złego. Przecież każdy może robić co chce. Jednak jest tutaj pewien problem, bowiem opakowania z wódką do złudzenia przypominają opakowania z musem dla dzieci, na co uwagę zwróciła m.in. aktywistka Maja Staśko:


Misją Voodoo Monkey jest przedefiniowanie doświadczenia picia alkoholu. Naszym celem jest dostarczanie Wam najlepszych smaków, mnóstwa okazji do uśmiechu i radości, dzięki nieszablonowemu designowi i prawdziwej eksplozji smaków. Chcemy towarzyszyć Wam w każdej chwili, niezależnie od okazji. Jesteśmy tutaj, aby dodać szczyptę magii i sprawić, że każde spotkanie z przyjaciółmi, rodziną i każdy dzień będą wyjątkowe – czytamy na stronie producenta.

Dodatkowe niebezpieczeństwo stanowi fakt, że wódki są ustawiane w marketach w kartonach po sokach Tymbark:


Wiele osób przyznało rację aktywistce, twierdząc, że zdarzyło im się już pomylić i zamiast po mus dla dziecka, sięgnęli po alkohol w tubce.

Staśko stara się doszukać sensu w designie opakowania:

Alkohol w tubkach, który ma sprawiać, że "każdy dzień będzie wyjątkowy" to produkt tej samej spółki, która odpowiada za musy Ovolowo, te zaś reklamują się jako zdrowe musy dla dzieci i młodzieży. Skandal. Jak tu wyglądał proces decyzyjny? "Robimy musy, które są bardzo popularne i stanowią rozpoznawalną markę wśród dzieci i młodzieży, zróbmy podobne opakowania z alkoholem, zachęcajmy do spożywania każdego dnia i przy każdej okazji, będzie się sprzedawać!". Czy tych ludzi porąbało?
W rozpijaniu Polaków nie ma nic innowacyjnego. To, co robią producenci tej marki, powinno być karane. To nie jest żadna rozrywka ani sztuka - to wesoła, manipulacyjna reklama mocnego narkotyku, który zabija tysiące ludzi i doprowadza całe rodziny do ruiny. Obrzydliwe – czytamy dalej.

I choć z Mają Staśko można się nie zgadzać w wielu kwestiach, to jednak zdecydowana większość internautów przyznała jej tym razem rację. Firma z kolei nie odniosła się jeszcze do całej tej afery.

W poprzednim odcinku: Internauci krytykują Sexmasterkę, że zarabia nawet na chorobie swojego dziecka

5

Oglądany: 54985x | Komentarzy: 255 | Okejek: 256 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

05.10

04.10

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało