Dzisiaj:
- Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad mocnym zaostrzeniem przepisów drogowych
- Uczestnicy nielegalnych wyścigów z Warszawy chcą miejsca, gdzie będą mogli się bezpiecznie pościgać
- Trump stwierdził, że tegoroczne wybory będą jego ostatnimi
- Donald Tusk tłumaczy się ze słów o przesadnie alarmujących prognozach, wkopując się w jeszcze większe szambo
Magdalena Sroka chyba ma dość czekania, aż Zbigniew Ziobro będzie czuł się lepiej i już teraz postanowiła zaprząc do pracy biegłego, który ustalił, że były minister sprawiedliwości jest w odpowiedniej kondycji, aby wezwać go do składania zeznań.
W związku z tym ogłoszeniem w największym szoku był chyba sam zainteresowany, który stwierdził, że przecież nikt go nie badał.
Na rozwiązanie zagadki nie musieliśmy długo czekać, ponieważ niedługo później prokuratura poinformowała w rozmowie z
PAP-em, że owszem, biegły nie badał osobiście pana Zbigniewa, jednak nie było nawet takiej potrzeby, bowiem biegły wydał opinię na podstawie badań pozyskanych z pięciu krajowych placówek medycznych:
W niniejszej sprawie biegły uznał, iż badanie bezpośrednie i ewentualna dalsza dokumentacja nie są mu potrzebne do wydania opinii. Prokurator nie kontaktował się ze Zbigniewem Ziobrą, gdyż nie było takiej potrzeby.
Z kolei sama szefowa Komisji ds. Pegasusa uważa, że politycy PiS-u i Suwerennej Polski celowo tworzyli mylny obraz rzeczywistego stanu zdrowia byłego ministra sprawiedliwości, aby możliwie jak najbardziej opóźnić i utrudnić jego przesłuchanie.
Na pewno kojarzycie głośną ostatnio sprawę Łukasza Ż. i jego koleżków, którzy urządzali sobie wyścigi na Trasie Łazienkowskiej, a sam Łukasz Ż. wsiadał za kółko mimo posiadania aż pięciu zakazów prowadzenia pojazdów.
Internauci przy okazji kolejnego zdarzenia drogowego wyśmiewali wręcz działanie naszych służb, które po raz kolejny pokazały nieskuteczność martwego w zasadzie przepisu.
Ministerstwo Sprawiedliwości chyba poczuło się wywołane w związku z tym do tablicy, bowiem zdecydowano o rozpoczęciu prac nad zaostrzeniem kar dla przestępców za kółkiem.
Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że w najbliższych dniach prowadzone będą intensywne prace dotyczące rozwiązań prawnych ukierunkowanych na zapewnienie maksymalnie wysokiej skuteczności państwa w walce z przestępczością na polskich drogach.
W ramach prac analizie poddane zostaną m. in. pojawiające się w przestrzeni publicznej postulaty zmian przepisów, takie jak wprowadzenie do katalogu przestępstw zabójstwa drogowego, stworzenie systemu identyfikacji na drogach osób z orzeczonymi zakazami prowadzenia pojazdów czy też przepadek pojazdu kierowanego przez osobę posiadającą zakaz jego prowadzenia.
Przedmiotem szczególnie wnikliwej analizy będą także okoliczności wypadku z udziałem zatrzymanego wczoraj Łukasza Ż., w tym skuteczność orzekanych wobec niego zakazów prowadzenia pojazdu.
Według zapowiedzi zmian nie będzie wiele, jednak będą one znaczące. Przede wszystkim planowane jest wprowadzenie pojęcia zabójstwa drogowego, za które przewidywana będzie odpowiednia, dużo ostrzejsza kara.
Dodatkowo MS chce stworzyć skuteczny system identyfikacji kierowców, którzy wsiadają za kółko mimo wydanego zakazu prowadzenia pojazdów. Tutaj też możemy spodziewać się dużo ostrzejszych kar, a wśród nich wymieniony został m.in. przepadek pojazdu, który taka osoba prowadzi.
Skoro jesteśmy już w temacie piratów drogowych, to warto również przyjrzeć się sprawie nielegalnych wyścigów organizowanych na ulicach stolicy przez społeczność Warsaw Night Racing.
W związku ze sprawą Łukasza Ż., ludzie zaczęli zwracać uwagę władz miasta, aby ci zdecydowali się w końcu zrobić coś z ludźmi, którzy wieczorami gromadzą się na warszawskich drogach w swoich sportowych samochodach.
Co ciekawe, do sprawy odniosła się sama społeczność Warsaw Night Ride Team w opublikowanym oświadczeniu:
Czytamy w nim m.in., że społeczność odcina się grubą kreską od osoby Łukasza Ż. i podkreśla z całą stanowczością, że Łukasz Ż. nigdy nie był członkiem tej społeczności. Dodatkowo przedstawiciele WNR zwracają uwagę na to, że w Warszawie nie ma dla nich miejsca, gdzie mogą się legalnie ścigać, dlatego robią to na ulicach, ale w porze, kiedy jest na nich możliwie jak najmniej osób postronnych.
Spotykamy się w miejscach odludnych, czy też drogach, gdzie ruch innych ludzi jest zerowy lub bliski zeru. Nie ścigamy się po centrum miasta, to skrajna brawura i głupota.
Zwracają również uwagę, że w Warszawie nie ma odpowiednich torów, gdzie mogliby sprawdzać osiągi swoich pojazdów, bo najbliższe takie miejsce znajduje się ponoć 100 km dalej. Proszą również o udostępnienie Błoni Stadionu Narodowego kilka razy w miesiącu, aby tam w kontrolowanych warunkach mogli się spotykać i „upalać fury”.
Zgodnie z amerykańskim prawem jedna osoba może sprawować funkcję prezydenta kraju tylko przez dwie kadencje. Donald Trump, jako że już piastował ten urząd przez cztery lata, może więc rządzić krajem tylko przez jedną kadencję. Nic więc dziwnego, że przy okazji jednego z wywiadów został on zapytany, czy jeśli teraz przegra, to czy za cztery lata będzie ubiegał się ponownie o fotel prezydencki z ramienia Republikanów.
Trump nie myślał długo i bez większego zastanowienia odpowiedział:
Nie sądzę, aby tak się stało. W ogóle tego nie widzę. Miejmy nadzieję, że odniesiemy sukces.
Słowa te padły w wywiadzie, którego udzielił dziennikarce Sharyl Attkisson:
Nie ma też się co dziwić byłemu i być może przyszłemu prezydentowi USA. W tym momencie Trump ma już 78 lat, więc za cztery lata będzie już po osiemdziesiątce.
Swoją drogą Trump bez przerwy podkreśla, że wojna w Ukrainie kosztuje ich zbyt wiele i jeśli on obejmie urząd, to zmusi Rosję i Ukrainę, aby zasiadły do rozmów pokojowych.
Pamiętacie jeszcze wypowiedź premiera Donalda Tuska z 13 września bieżącego roku? Chodzi o uspokajanie Polaków w związku z rosnącym wtedy zagrożeniem powodziowym. Dla tych z gorszą pamięcią przytoczę odpowiedni cytat:
Prognozy nie są przesadnie alarmujące; dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju; nie ma powodu do paniki.
Cytat ten miał również swoją dalszą część:
Wiadomo, że nie można lekceważyć tej sytuacji, ale chcę powiedzieć, że dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w jakiejś skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju. Jeśli się można czegoś spodziewać – i na to chcemy być przygotowani – to oczywiście lokalnych podtopień czy tzw. powodzi błyskawicznych, a wiec zlokalizowanych w jakimś miejscu.
Jednak zdecydowana większość jego politycznych przeciwników przytacza tylko jego pierwszą część, która... dość kiepsko się zestarzała.
Tusk przy okazji wywiadu, którego udzielił Justynie Dobosz w Telewizji Polskiej, postanowił się z tych słów nieco wytłumaczyć:
Od razu chcę powiedzieć, że jedną z wielu dezinformacji jest to, że nie korzystamy z wiedzy unijnej, programu Copernicus. Nasze instytuty wzorowo współpracują z Copernicusem. Te ostrzeżenia dotyczące niżu genueńskiego były analizowane bardzo szczegółowo przez naszych ekspertów, a prognozy były zmienne.
Tak, prognozy nie były wtedy przesadnie alarmujące. To, co było dla mnie kluczowe, to było pierwsze posiedzenie sztabu. To był piątek, 13 września, o 8 rano. Jeszcze nigdzie nie było wysokiej wody, nie było mowy o wysokiej wody w Polsce. Przygotowaliśmy te działania sztabowe i kryzysowe z odpowiednim wyprzedzeniem. Gdybym słuchał prognoz, które wtedy nie były przesadnie alarmujące, jak wtedy powiedziałem, gdybym nie miał doświadczenia z roku 2010, to być może podobnie jak niektórzy, uznałbym, że skoro prognozy nie są przesadnie alarmujące, to uznałbym, że nie ma czym się przejmować. Ale w tej samej wypowiedzi powiedziałem, niezależnie od tego na ile te prognozy nie są przesadnie alarmujące, musimy być zmobilizowani. Bo nie ulega wątpliwości, że dojdzie do dramatycznych zdarzeń.
Niestety również ta wypowiedź nie poprawiła jego sytuacji, bowiem spora część internautów dziwi się, jak dalej można w to brnąć. Wiele osób wytyka również fakt, że prognozy już kilka dni wcześniej były bardzo mocno alarmujące.