Przeprowadzałem rozmowę kwalifikacyjną z facetem na stanowisko kierownicze w firmie, w której pracowałem. Strój miał być biznesowo-profesjonalny. Pojawił się w hawajskiej koszuli, dżinsach i klapkach, ponieważ uważał, że ta rozmowa kwalifikacyjna to „tylko formalność” i wierzył, że jego rzekoma reputacja w branży go wyprzedza. Nie miałem pojęcia, kim on jest. Kiedy zdał sobie sprawę, że rzeczywiście zadajemy pytania, po prostu powtarzał w kółko: „Zaufaj mi, jestem odpowiednim człowiekiem na to stanowisko”.
To nie było wysokie stanowisko, ale we dwójkę przeprowadzaliśmy rozmowę kwalifikacyjną z kandydatem do pracy. Był idealny! W pełni wykwalifikowany, dojrzały, dokładnie taki, jakiego szukaliśmy. Był murowanym kandydatem do tej pracy. Na koniec zapytałem go, czy ma do nas jakieś pytania lub uwagi. Powiedział, że chce być z nami szczery. Był wściekły na swojego poprzedniego pracodawcę i pozwał go z powodu sfingowanego urazu. Kandydat chciał, abyśmy wiedzieli, że jest całkowicie zdrowy i nic mu nie dolega. Uważał, że powinien nam o tym powiedzieć. Dobrze zrobił, uniknęliśmy kłopotów z nim w przyszłości.
Zapytałem inżyniera: „Co kochasz w swojej pracy?”. Zamyślił się, a potem powiedział, że w sumie to nic. Spanikowałem i spróbowałem go ratować, mówiąc: „A co z zespołem, w którym teraz pracujesz?”. A on na to: „Och, mój zespół jest świetny! Ale nie sądzę, żebym chciał już być inżynierem oprogramowania, w ogóle mi się to nie podoba”. W tym momencie rozmowa kwalifikacyjna była skończona, a my mieliśmy zasadę, żeby nie kończyć przed czasem. Więc zapytałem go: „A co lubisz robić?”. I rozmawialiśmy o robieniu na drutach przez 45 minut. Było naprawdę fajnie! Nie dostał tej pracy.
Mówiła tylko górnolotnym, korporacyjnym żargonem i nie udzielała konkretnych odpowiedzi. Po tej rozmowie kwalifikacyjnej nie miałem pojęcia, kim jest jako osoba, ale wiedziałem, że absolutnie nie pasuje do tej roli. Oczywiście, została zatrudniona i rozwaliła ten projekt. Przysięgam, że ma haki na kogoś z góry, bo inaczej już dawno by ją wyrzucili.
Przeprowadzaliśmy rozmowy kwalifikacyjne na stanowisko inżyniera chemika. W szczególności inżyniera procesu na instalacji z trzema reaktorami. W tych obszarach znajdowały się dość niebezpieczne chemikalia, dlatego też częścią rozmowy kwalifikacyjnej było zwiedzanie zakładu. Poprosiliśmy wszystkich kandydatów o odpowiedni ubiór. Kandydatka przyszła w butach z odkrytymi palcami, co było wyraźnie zabronione. Zapytałem, czy wiedziała o zwiedzaniu i zasadach ubioru, a ona odpowiedziała: „Tak, ale nie można nosić butów z zakrytymi palcami do tego stroju!”. Natychmiast odstawiłem ją do działu kadr i powiedziałem im: „Jeśli nie potrafi zastosować się do tak podstawowych instrukcji, nie ma mowy, żebym zatrudnił ją do pracy z chemikaliami, z którymi mamy do czynienia”.
Mój przyjaciel przeprowadzał rozmowę kwalifikacyjną z kandydatką na kierownicze stanowisko w kontakcie z klientami (uczelnia publiczna, coś w rodzaju kierownika wydziału). Kobieta ta uparcie twierdziła, że jest przeciwieństwem osoby lubiącej ludzi, powiedziała, że woli pracować sama (stanowisko to polega w zasadzie w połowie na delegowaniu zadań, a w połowie na współpracy) i stwierdziła, że jej największą słabością jest próba nawiązania kontaktu z podwładnymi. Nie rozwinęła tego wątku i zdawała się nie rozumieć, że udziela najgorszych z możliwych odpowiedzi. Najbardziej niezręczne było to, że kiedy nikogo nie zatrudniono na to stanowisko, ponownie opublikowali ogłoszenie o pracę, a ta kobieta ponownie złożyła podanie i byli prawnie zobowiązani do ponownego przeprowadzenia z nią rozmowy kwalifikacyjnej. Kandydatka została poinformowana, że żadna z osób, z którymi przeprowadzono rozmowę kwalifikacyjną, nie została uznana za odpowiednią. Jej odpowiedzi się nie zmieniły.
Jeden z kandydatów pojawił się w piżamie i próbował przedstawić swój pomysł na start-up, ziewając przez całą rozmowę kwalifikacyjną.
To nie ja, ale moja mama. Przeprowadzała rozmowę kwalifikacyjną z facetem na stanowisko szefa ochrony i bezpieczeństwa. Zapytali go, dlaczego odchodzi z poprzedniej pracy po ponad 15 latach. Odpowiedział ze śmiertelną powagą, że został zmuszony do rezygnacji krótko po tym, jak wysłał swoje CV, ponieważ zaniedbał ostateczną kontrolę bezpieczeństwa w swoim zakładzie, co doprowadziło do pożaru. Poprosili o więcej szczegółów i dowiedzieli się, że jego zaniedbanie doprowadziło do strat przekraczających dwa miliony dolarów dla jego byłego pracodawcy i ponieważ nikt nie został ranny, zawarli ugodę, że zrezygnuje i zrzeknie się odprawy. Kiedy zapytali, dlaczego mieliby go zatrudnić, biorąc pod uwagę te informacje, odpowiedział, że to był tylko jeden błąd, więc nie powinni traktować tego tak poważnie.
Stanowisko starszego inżyniera, rozmowa osobista (tuż przed pandemią). Facet ciągle kierował wszystkie swoje odpowiedzi na pytania techniczne na temat czasu, który spędził w Korpusie Pokoju. Po raz trzeci pozwoliłem mu po prostu mówić. Kiedy skończyliśmy, zaproponowałem, że wyrzucę jego pusty kubek, a on zareagował dziwnie opiekuńczo, jakby nalegał, że to zbyt wiele kłopotu i może po prostu pokazać mi kuchnię po drodze. Jasne, jak chcesz. Facet myje swój papierowy kubek przed wyrzuceniem go i wychodzi. Podczas naszego spotkania podsumowującego rozmowę z kandydatem, nasz dyrektor był wściekły, ponieważ facet nie trzymał się tematu i gdyby nie wiedział lepiej, pomyślałby, że kandydat był pijany. A potem zrozumiał, dlaczego tak dziwnie zachowywał się z kubkiem. Nie złożyliśmy mu oferty.
Kiedyś przeprowadzałem rozmowę kwalifikacyjną z kobietą, która w wolnym czasie była sobowtórem Dolly Parton. Słowo daję, zapytała, jakie są godziny pracy – powiedziałem jej, że nie są one sztywno ustalone, raczej elastyczne i że bardziej interesuje mnie to, co robi w tych godzinach niż same godziny. Odpowiedziała: „Czyli nie od 9 do 17?”. I zaczęła śpiewać tę cholerną piosenkę. Przysięgam, że zrobiła to specjalnie.