Najdziksze newsy tygodnia – Dwudziestolatek chciał zostać gwiazdą sieci, nagrywając filmik z kobrą trzymaną w ustach. Zginął od ugryzienia
michalp666
·
10 września 2024 05:22
54 221
238
112
W dzisiejszym odcinku dowiecie się, dlaczego przez media społecznościowe można stracić stopień wojskowy, a nawet życie. Poznacie też szkolny stereotyp Irlandczyka i nadużywane przez Donalda Trumpa słowo.
#1. Wydawca podręcznika przeprasza za stereotypowe przedstawienie tradycyjnej irlandzkiej rodziny
Jeszcze niedawno internet prześcigał się w cytowaniu kwiatków z będącej kolejnym edukacyjnym nowotworem „Historii i Teraźniejszości”. Nie powinno jednak dziwić, że na wyżyny (a raczej niziny) ideologicznej kreatywności potrafią wznieść się nie tylko eksperci od podkreślania martyrologicznego rodowodu ojczyzny, ale i liberalnie uśmiechnięci postępowcy. W
irlandzkim podręczniku do edukacji społeczno-osobistej i zdrowotnej adresowanym do młodszych nastolatków zestawiono dwie całkowicie kontrastujące ze sobą rodziny: symbolizujących ciemnogród i zacofanie rudowłosych wieśniaków ubranych w owcze sweterki oraz mieszanych rasowo światowców, prężących się do selfika pod Koloseum. Podczas gdy pierwsi „nie lubią zmian i różnic”, „codziennie jedzą ziemniaki, bekon i kapustę” i „nie mogą oglądać hollywoodzkiej szmiry”, drudzy „słuchają różnorodnej muzyki, od reggae i hip hopu do klasyki” a „na wakacje jeżdżą na camping do Europy i odwiedzają galerie sztuki”. Taka edukacja podlana sosem wyższości. Wydawca, Educational Company of Ireland, finalnie ugiął się po fali komentarzy od urażonych obywateli, tłumacząc się „przesadą i hiperbolą”, jednocześnie zaznaczając, że chodziło nie o obrażanie, a podkreślenie wagi różnorodności. Kontrowersyjny fragment ma zostać usunięty z kolejnych wydań książki.
#2. Donald Trump mówi słowo „dziwny” 22 razy w ciągu 36 sekund, żeby udowodnić, że nie jest dziwny
Pamiętacie stary viralowy filmik z Allenem Iversonem natrętnie powtarzającym na konferencji prasowej
„practice”? Dopiero po latach legendarny koszykarz przyznał, że to nagranie powstało w jednym z najtrudniejszych momentów życia, gdy był rozbity tuż po śmierci przyjaciela, jednak łatka „pana trening” przylgnęła do niego na dobre. Ciekawe, czy analogicznie będzie w przypadku niedawnej wypowiedzi Donalda Trumpa. Pretendujący znów do urzędu eksprezydent USA spotkał się z Seanem Hannity z Fox News i podczas zaledwie 36 sekund rozmowy aż 22 razy (co ciekawe, to dokładnie tyle samo powtórzeń, co w przypadku Iversona!) ironicznie podkreślił słowo „dziwny”. A to wszystko po to, żeby uzmysłowić słuchającemu tej dyskusji tłumowi, że zarówno on, jak i republikański senator J.D. Vance nie są dziwni, co w ostatnim czasie sugerowali wiceprezydentka Kamala Harris oraz demokrata Tim Walz. Trump i Vance wcale nie są dziwni. Są twardzi jak skała. Ale nie są dziwni. Walz jest dziwny. Dziwny, dziwny, dziwny. I co, uwierzyliście? W dalszej części przemowy polityczny faworyt pewnej punkowej legendy dodał też, że nienawidzi komarów. Z drugiej strony lepsze chyba aktorsko zapętlone „weird” niż nagminnie nadużywane „jakby” czy „generalnie”.
#3. Japońscy pracownicy zatrudniają specjalistów pomagających im zwolnić się z pracy
Chyba każdy kojarzy ten ból, gdy w piątek trzeba zostać po godzinach w robocie albo, co gorsza, przynieść do domu weekendowe zadanie domowe. Jeśli jednak zaczniemy pod nosem wyklinać szefa podczas nabijania kolejnych nadgodzin, zawsze możemy pocieszyć się sytuacją japońskiej klasy robotniczej. To nie przypadek, że właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni istnieje takie pojęcie jak karōshi, czyli śmierć z przepracowania. Realia współczesnego zachodniego świata docierają jednak nawet aż na daleką azjatycką wyspę, gdzie kolejne pokolenia wychowanych w kulcie ciężkiej tyry Japończyków wcale nie marzą już o dwunastogodzinnej zmianie za biurkiem. Rzucenie roboty nie jest jednak wcale tak łatwe w kulturze, gdzie z pracodawcą nierzadko łączy cię relacja silniejsza niż z małżonkiem. W odpowiedzi na notoryczne łamanie prawa pracy (darcie wypowiedzeń, zmuszanie do klęczenia i inne formy mobbingu) powstała zatem
całkiem nowa branża usługowa – agencje pośredniczące w jak najbardziej komfortowym i skutecznym zostawieniu pracy. Koszt takiego zlecenia to równowartość około 600 złotych. Cytowana przez CNN jedna z takich firm przyznała, że w ubiegłym roku miała aż 11 tysięcy zapytań od klientów.
#4. Oficer marynarki zwolniona za nielegalne podłączenie internetu na wojskowym okręcie. Sprawdzała wyniki meczów
Weekend na działce bez dostępu do sieci to jeden z głównych problemów pierwszego świata. Co nam po kontakcie z naturą i zapachach z grilla, skoro nie możemy sprawdzić poczty czy wysłać niezwykle istotnego mema. Z podobnymi rozterkami mierzą się również przedstawiciele zawodów, które – przynajmniej teoretycznie – powinny wymagać od nich nieco większego zdyscyplinowania. O skutkach uzależnienia od netu boleśnie przekonała się Grisel Marrero, starsza dowódczyni okrętu bojowego USS Manchester. Sytuacja miała miejsce blisko rok temu, jednak
portal Navy Times nagłośnił ją dopiero teraz. Marrero wspólnie z innymi wojskowymi szychami za blisko 3 tysiące dolarów kupiła i zainstalowała na statku zestaw Starlinka pozwalający na swobodne surfowanie nawet na pełnym morzu. Oprócz dostępu do mediów społecznościowych chodziło o tak kluczowe dla obronności mocarstwa kwestie, jak obejrzenie filmu czy sprawdzenie wyniku meczu. A także znaczne zwiększenie niebezpieczeństwa ataku czy wypłynięcia wrażliwych danych. Podziemna (a raczej podwodna) sieć nazywała się „Śmierdziel”, a urządzenie w systemie zostało zapisane jako drukarka i było niedostępne dla szeregowych żołnierzy. Misterna intryga jednak wyszła na jaw i sąd wojskowy zdegradował Marrero, pierwotnie zaprzeczającą istnieniu sieci, do stopnia starszego podoficera.
#5. Dwudziestolatek chciał zostać gwiazdą sieci, nagrywając filmik z kobrą trzymaną w ustach. Zginął od ugryzienia
Gdyby niejaki Shivraj zaglądał na Joe Monstera, prawdopodobnie mógłby jeszcze żyć – w końcu już parę lat temu pisaliśmy o
zgubnych skutkach zbyt bliskich relacji z jadowitymi wężami. Dwudziestolatek ze wsi Desaipet w indyjskim stanie Telangana naiwnie marzył jednak o zostaniu internetowym celebrytą i finalnie osiągnął pożądany efekt, choć w stylu dość odmiennym od oczekiwanego. Młody, szczupły mężczyzna w koszuli w jasną kratę, niewyglądający raczej na herosa, postanowił dowieść swojej odwagi i nakręcić filmik podczas trzymania głowy kobry. Dla zwiększenia efektu – we własnych ustach. Nie wiemy, czy chodziło o zapoczątkowanie nowego trendu, ale nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć efekt takiej zabawy. Poirytowany gad najwyraźniej nie marzył o tiktokowej rozpoznawalności i śmiertelnie dziabnął niedoszłego influencera. Pomysłodawcą nagrania był podobno ojciec Shivraja – panowie mieli zarabiać na życie zabijaniem węży, więc byli raczej pewni swego fachu. W sieci można znaleźć feralny filmik, na którym jednak nie widać momentu samego ugryzienia. Po kilku godzinach od zbyt bliskiego kontaktu z kobrą główny bohater trafił do szpitala, jednak było już za późno na ratunek.